Płacz Zosi: Dzień, który rozdarł moje serce i rodzinę

– Przestań ją w końcu rozpieszczać! – głos Haliny przeszył ciszę jak nóż. Stałam przy kuchennym stole, trzymając Zosię, która wtulała się we mnie z całych sił, szlochając tak, jakby świat miał się skończyć. Jej małe rączki zaciskały się na mojej bluzce, a ja czułam, jak łzy spływają mi po policzkach razem z jej łzami.

– Ona nie jest rozpieszczona, po prostu… – zaczęłam, ale Halina już odwróciła się na pięcie i wyszła do salonu, zostawiając za sobą zapach tanich perfum i ciężar niewypowiedzianych pretensji.

To miał być zwykły czwartek. Mąż, Tomek, miał wrócić później z pracy, więc poprosiłam teściową o pomoc przy Zosi. Miała tylko chwilę zająć się wnuczką, żebym mogła spokojnie zrobić obiad. Ale Zosia była dziś wyjątkowo rozdrażniona – może przez ząbkowanie, może przez pogodę. Płakała od rana, a ja czułam, jak powoli tracę grunt pod nogami.

– Mamusiu, nie idź… – wyszeptała Zosia przez łzy.

Przytuliłam ją mocniej. W kuchni unosił się zapach gotującej się zupy pomidorowej, a ja czułam się jak w pułapce. Z jednej strony moje dziecko, które potrzebowało mnie bardziej niż kiedykolwiek, z drugiej – Halina, która patrzyła na mnie z pogardą i wyższością.

– Za moich czasów dzieci nie miały tyle uwagi – rzuciła nagle zza drzwi. – I jakoś wyrosły na ludzi.

Zacisnęłam zęby. Ile razy jeszcze usłyszę tę samą śpiewkę? Ile razy będę musiała tłumaczyć się z własnego macierzyństwa? Przecież nie robię nic złego. Chcę tylko być dobrą matką.

Zosia zaczęła się uspokajać. Jej oddech stawał się coraz równomierniejszy, ale ja czułam narastającą gulę w gardle. Wyszłam do salonu, trzymając ją na rękach.

– Halino, czy możesz mi pomóc? – zapytałam cicho.

Spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek.

– Pomóc? Ty nawet nie próbujesz jej wychować. Dziecko musi wiedzieć, gdzie jest jego miejsce.

– Ona ma dopiero trzy lata! – wybuchłam. – Potrzebuje bliskości, nie karności!

Halina prychnęła.

– Bliskość… Teraz wszyscy tylko o tym mówią. A potem dzieci wyrastają na egoistów.

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Przez chwilę miałam ochotę krzyczeć, rzucić wszystkim i wybiec z domu. Ale spojrzałam na Zosię – jej zapuchnięte oczy i drżące usteczka – i wiedziałam, że nie mogę jej zostawić samej z tym wszystkim.

Wróciłam do kuchni i zaczęłam kroić marchewkę na zupę. Ręce mi drżały. W głowie kłębiły się myśli: Może Halina ma rację? Może rzeczywiście jestem za miękka? Może powinnam być bardziej stanowcza?

Ale potem przypomniałam sobie własne dzieciństwo. Moją mamę, która nigdy nie miała dla mnie czasu. Wieczne „nie przeszkadzaj”, „nie płacz”, „bądź grzeczna”. Pamiętam samotność i chłód tamtych dni. Przysięgłam sobie wtedy, że moje dziecko nigdy nie poczuje się tak samo opuszczone.

Nagle usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Tomek wrócił wcześniej niż zwykle.

– Co tu się dzieje? – zapytał, widząc moją zapłakaną twarz i skuloną Zosię.

– Nic… – zaczęłam, ale Halina już zdążyła wtrącić swoje trzy grosze:

– Twoja żona znowu robi z dziecka pępek świata! Nie pozwala mi nawet jej uspokoić po swojemu!

Tomek spojrzał na mnie pytająco.

– Mamo… – zaczął ostrożnie – może dajmy spokój na dziś?

Halina wzruszyła ramionami i wyszła do swojego pokoju. Zosia wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.

Usiedliśmy z Tomkiem przy stole. Przez chwilę panowała cisza przerywana tylko cichym pochlipywaniem Zosi.

– Kochanie… – powiedział cicho Tomek – wiem, że ci ciężko. Ale mama… ona już taka jest. Nie zmienisz jej.

– Ale ja nie chcę być taka jak ona! – wybuchłam nagle. – Nie chcę wychować Zosi na kogoś, kto będzie bał się okazywać emocje!

Tomek ujął moją dłoń.

– I nie będziesz. Jesteś dobrą mamą.

Ale czy naprawdę? Czy to wystarczy?

Wieczorem długo siedziałam przy łóżku Zosi, głaszcząc ją po włosach i słuchając jej spokojnego oddechu. W głowie wciąż słyszałam słowa Haliny: „Dziecko musi wiedzieć, gdzie jest jego miejsce”.

A może to my, dorośli, powinniśmy najpierw znaleźć swoje miejsce w świecie dzieci?

Czasem zastanawiam się: ile jeszcze takich dni przede mną? Czy kiedyś nauczę się być matką bez poczucia winy? Czy Wy też czasem czujecie się rozdarte między własnym sercem a oczekiwaniami innych?