Ostatnia ofiara: Historia matki, która musiała nauczyć się żyć dla siebie
– Mamo, muszę z tobą pogadać. Teraz. – Głos Kuby był napięty, a jego sylwetka w drzwiach kuchni wydawała się większa niż zwykle. Odłożyłam nóż, którym kroiłam marchewkę do zupy i spojrzałam na niego. W oczach miał coś, czego nie widziałam od lat – niepewność pomieszaną z determinacją.
– Co się stało? – zapytałam, starając się nie okazać strachu.
– Chcę się wyprowadzić. Wynająłem już pokój z Magdą. – Wyrzucił to z siebie jednym tchem, jakby bał się, że jeśli się zawaha, nie powie nic.
Zamarłam. Przez chwilę słyszałam tylko tykanie zegara i szum ulicy za oknem. Kuba miał dopiero dziewiętnaście lat. Ledwo zaczął studia na Politechnice Krakowskiej, a już chciał rzucić wszystko dla dziewczyny, którą znał od pół roku.
– Wynająłeś? Za co? – zapytałam ostrożnie.
– Magda dostaje stypendium socjalne, ja mam trochę oszczędności po dziadku. Tata obiecał dorzucić na początek. – Unikał mojego wzroku.
– Rozmawiałeś z ojcem? – poczułam ukłucie zazdrości i żalu. Od rozwodu rzadko się kontaktowali.
– Tak. Powiedział, że to dobry pomysł, żebym się usamodzielnił. – Wzruszył ramionami.
– A ja? Miałam się dowiedzieć ostatnia? – głos mi zadrżał.
Kuba spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Mamo, nie chcę się kłócić. Magda jest dla mnie ważna. Ty zawsze wszystko kontrolujesz! Chcę spróbować żyć po swojemu.
Poczułam, jak narasta we mnie fala gniewu i bezradności. Przez całe życie byłam dla niego wszystkim – ojcem, matką, przyjaciółką. Po rozwodzie z Markiem to ja dźwigałam ciężar codzienności: praca w szkole podstawowej, korepetycje po godzinach, wieczne oszczędzanie na wszystkim. Kuba był moim oczkiem w głowie. A teraz miałam go stracić?
– Kuba… Nie jestem przeciwko Magdzie. Ale czy nie za wcześnie na takie decyzje? Wynajem mieszkania to ogromny wydatek! Co jeśli nie dacie rady?
– Damy radę! – przerwał mi ostro. – Zawsze muszę ci się tłumaczyć! Magda powiedziała rodzicom, że mieszka sama, bo jej ojciec jest bardzo surowy. Nie chcemy ich mieszać w nasze sprawy.
– Czyli zaczynacie od kłamstwa? – nie wytrzymałam.
Kuba zacisnął pięści.
– Mamo, nie rozumiesz! Ty zawsze widzisz tylko problemy!
Wyszedł trzaskając drzwiami. Osunęłam się na krzesło i rozpłakałam. Przez kolejne dni chodziłam jak cień po mieszkaniu. Dzwoniłam do mojej siostry Ewy:
– On mnie zostawia… Jakby już mnie nie potrzebował…
Ewa westchnęła:
– Daj mu szansę dorosnąć. Może musi się sparzyć…
Mama była mniej wyrozumiała:
– Sama sobie winnaś! Rozpieszczałaś go, a teraz masz za swoje! Mogłaś pomyśleć o sobie, a nie tylko o nim!
Wszyscy mieli rację i nikt jej nie miał. Wieczorami patrzyłam na puste łóżko Kuby i zastanawiałam się, gdzie popełniłam błąd.
Po miesiącu Kuba przyszedł do mnie niespodziewanie w niedzielę rano. Był blady, podkrążone oczy zdradzały bezsenność.
– Mamo… mogę coś zjeść? – zapytał cicho.
Bez słowa podałam mu talerz pierogów. Jadł łapczywie jak dziecko.
– Co się dzieje? – spytałam w końcu.
Wzruszył ramionami.
– Tata przestał przelewać pieniądze. Magda straciła stypendium przez niską średnią. Ledwo starcza nam na czynsz…
Poczułam satysfakcję pomieszaną z lękiem.
– Może wrócisz do domu?
Kuba spojrzał na mnie z wyrzutem:
– Nie chcę być porażką! Magda jest w ciąży…
Zamarłam. Wszystko we mnie krzyczało: „Nie tak miało być!” Ale zamiast tego spytałam:
– Jesteś pewien?
– Tak… Ona mówi, że tabletki są szkodliwe…
Zadzwoniła Magda. Słyszałam jej płacz przez telefon:
– Pani Aniu… Ja nie mam dokąd pójść… Tata by mnie zabił…
Przyjęłam ich oboje pod swój dach. Przez kolejne tygodnie mieszkanie zamieniło się w pole minowe. Kuba był rozdrażniony, Magda płakała po nocach. Moja mama dzwoniła codziennie:
– Nie możesz wiecznie ratować wszystkich! Oddaj im pokój i zacznij żyć swoim życiem!
Ale jak mogłam? Byli moimi dziećmi – nawet jeśli jedno z nich nie było mojej krwi.
Pewnego dnia wróciłam z pracy wcześniej i usłyszałam kłótnię:
– Kuba, twoja matka nas kontroluje! Ja tak nie mogę! – krzyczała Magda.
– To idź do swoich rodziców! – odburknął Kuba.
Weszłam do pokoju i spojrzałam im prosto w oczy:
– Jeśli chcecie tu mieszkać, musicie przestrzegać moich zasad! Nie będę was utrzymywać w nieskończoność!
Magda wybiegła z płaczem do łazienki. Kuba patrzył na mnie ze złością:
– Zawsze musisz wszystko niszczyć!
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym, jak bardzo zatraciłam siebie w roli matki. Moje życie było pasmem poświęceń: najpierw dla Marka, potem dla Kuby… A gdzie byłam ja?
Następnego dnia zadzwoniła Ewa:
– Anka, przyjedź do mnie na weekend. Oderwij się od tego wszystkiego.
Pojechałam do niej do Katowic. Spacerowałyśmy po Nikiszowcu, piłyśmy kawę w kawiarni pełnej studentów i młodych rodzin.
– Zazdroszczę ci tej wolności – powiedziałam cicho.
Ewa uśmiechnęła się smutno:
– Wolność ma swoją cenę. Ale ty też masz prawo do szczęścia.
Wróciłam do Krakowa z nową energią. Wieczorem usiadłam z Kubą i Magdą przy stole.
– Musicie zacząć brać odpowiedzialność za swoje życie – powiedziałam stanowczo. – Ja wam pomogę, ale nie będę waszą ostatnią deską ratunku na zawsze.
Kuba spuścił głowę:
– Przepraszam, mamo… Chciałem być dorosły, ale chyba jeszcze nie umiem…
Magda ściszyła głos:
– Ja też przepraszam…
Przez kolejne miesiące powoli uczyliśmy się żyć razem na nowych zasadach. Pomagałam im znaleźć pracę dorywczą, Magda zaczęła chodzić do psychologa. Kuba wrócił na uczelnię.
A ja? Zaczęłam chodzić na jogę, spotykać się ze znajomymi z liceum, czytać książki wieczorami zamiast prasować ich ubrania do późna w nocy.
Czasem jeszcze budzę się w środku nocy z lękiem: co będzie dalej? Czy zrobiłam wszystko dobrze? Ale coraz częściej myślę o sobie – o tym, czego ja chcę od życia.
Czy można być dobrą matką i jednocześnie nie być ostatnią ofiarą własnych dzieci? Czy macierzyństwo naprawdę musi oznaczać rezygnację z siebie?