Nieosiągnięte marzenia i noworoczny cud: Historia Magdy z Gdańska
Zimny, wilgotny wiatr od morza smagał mi twarz, kiedy stałam na przystanku tramwajowym przy Hucisku, z walizką i rozmazanym makijażem. Była sylwestrowa noc, a ja – Magda, trzydziestoletnia dziewczyna z Gdańska – czułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek. Telefon dzwonił nieustannie, a ja nie miałam już siły odbierać. W głowie wciąż dudniły mi słowa matki: „Po co ci ten Michał? On nigdy nie będzie cię szanował!”.
Jeszcze rano miałam nadzieję, że ten rok zakończę szczęśliwie. Michał obiecał, że przyjedzie z Warszawy, byśmy razem powitali Nowy Rok. Miałam już nawet przygotowaną sukienkę – czerwoną, z koronką, którą sama wybrałam na wyprzedaży w Galerii Bałtyckiej. Mama kręciła nosem, że za krótka, że nie wypada. Ale ja chciałam wyglądać pięknie. Dla niego.
O 16:00 zadzwoniła do mnie siostra, Karolina:
– Magda, mama znowu się czepia. Powiedziała, że jak Michał przyjedzie, to niech nawet nie wchodzi do domu. – Jej głos był pełen współczucia.
– Nie przejmuj się, Karola. I tak idziemy do hotelu na bal – odpowiedziałam, próbując brzmieć pewnie.
– Tylko uważaj na siebie – dodała cicho.
O 18:00 Michał napisał SMS-a: „Będę za godzinę. Kocham cię”. Uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam się malować. Mama weszła do pokoju bez pukania.
– Znowu się stroisz dla tego cwaniaka? Myślisz, że on cię naprawdę kocha?
– Mamo, proszę cię…
– Tylko żebyś potem nie płakała! – rzuciła i trzasnęła drzwiami.
Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że miała rację.
O 19:30 zadzwonił domofon. Zbiegłam po schodach jak nastolatka. Ale to nie był Michał. To była jego żona.
– Magda? – zapytała chłodno.
Zamarłam. Nie wiedziałam nawet, że Michał jest żonaty.
– Proszę…
– Michał nie przyjedzie. I radzę ci więcej do niego nie dzwonić. Masz tu jego rzeczy – wręczyła mi reklamówkę z koszulą i perfumami, które mu kiedyś kupiłam.
Stałam jak słup soli. Słyszałam tylko własny oddech i szum krwi w uszach.
Wróciłam do mieszkania. Mama spojrzała na mnie spod oka:
– I co? Znowu cię wystawił?
Nie odpowiedziałam. Zamknęłam się w łazience i płakałam tak długo, aż zabrakło mi łez.
Po godzinie wyszłam z domu. Musiałam uciec od matki i jej wiecznych pretensji. Zabrałam walizkę i ruszyłam przed siebie. Tramwaje jeździły rzadko, a ja marzłam coraz bardziej.
Nagle usłyszałam za sobą kroki.
– Przepraszam… wszystko w porządku? – zapytał mężczyzna w granatowej kurtce.
Odwróciłam się gwałtownie.
– Tak… to znaczy… nie wiem…
– Jest pani cała zapłakana. Może mogę jakoś pomóc?
– Nie sądzę – odparłam szczerze.
Chciałam odejść, ale on nie dawał za wygraną.
– Mam termos z herbatą. Proszę, napije się pani?
Wzięłam kubek drżącymi dłońmi. Herbata była gorąca i słodka.
– Jestem Tomek – przedstawił się cicho.
– Magda…
Usiedliśmy na ławce pod wiaduktem. Opowiedziałam mu wszystko – o zdradzie Michała, o matce, o tym, że nie mam dokąd pójść tej nocy.
Tomek słuchał uważnie, nie przerywał ani razu.
Po chwili zadzwoniła Karolina:
– Magda! Gdzie jesteś? Mama wariuje!
– Jestem bezpieczna. Nie martw się o mnie – odpowiedziałam i rozłączyłam się szybko.
Tomek spojrzał na mnie z troską:
– Wiesz co? Chodź ze mną do mojej babci. Ona zawsze robi najlepszy bigos na Sylwestra i uwielbia gości.
Zaśmiałam się przez łzy:
– Naprawdę? Nie będę przeszkadzać?
– Babcia będzie zachwycona! – zapewnił z uśmiechem.
Nie wiem dlaczego mu zaufałam. Może dlatego, że był pierwszą osobą od dawna, która nie oceniała mnie ani nie pouczała.
W mieszkaniu babci Tomka było ciepło i pachniało świętami. Starsza pani przyjęła mnie jak własną wnuczkę:
– Oj dziecko, życie czasem daje nam po nosie… Ale zobaczysz, jeszcze będziesz szczęśliwa!
Przy stole siedziała też młodsza siostra Tomka – Ola. Od razu zaczęłyśmy rozmawiać jak stare znajome.
O północy wyszliśmy na balkon oglądać fajerwerki nad Motławą. Tomek podał mi rękę:
– Magda… może ten Nowy Rok będzie dla nas lepszy?
Poczułam ciepło w sercu pierwszy raz od miesięcy.
Następnego dnia zadzwoniła mama:
– Gdzie ty jesteś?! Wstydu mi narobiłaś przed sąsiadami!
– Mamo… muszę żyć po swojemu – odpowiedziałam spokojnie i rozłączyłam się pierwszy raz bez wyrzutów sumienia.
Tomek został przy mnie przez kolejne tygodnie. Pomógł mi znaleźć nową pracę w księgarni na Starówce i wynająć kawalerkę niedaleko parku Oliwskiego.
Mama długo nie mogła mi wybaczyć „skandalu”. Karolina próbowała nas pogodzić:
– Magda, mama jest po prostu samotna…
Ale ja już wiedziałam: czasem trzeba zamknąć stare drzwi, żeby otworzyć nowe.
Dziś mijają dwa lata od tamtej nocy. Z Tomkiem tworzymy rodzinę – prostą, zwyczajną, ale prawdziwą. Mama powoli zaczyna akceptować moje wybory. Czasem jeszcze wraca żal za tymi wszystkimi niespełnionymi marzeniami… Ale czy to nie one prowadzą nas tam, gdzie naprawdę powinniśmy być?
Czasem zastanawiam się: czy gdyby Michał mnie wtedy nie zdradził, umiałabym docenić to szczęście, które mam dziś? Czy musimy przeżyć ból i rozczarowanie, żeby nauczyć się kochać siebie i innych naprawdę? Co o tym myślicie?