Niechciany gość: Jak pobyt u córki otworzył mi oczy na własne błędy
— Mamo, ile jeszcze zamierzasz tu zostać? — głos Kasi, mojej córki, był cichy, ale stanowczy. Stała w drzwiach kuchni, oparta o framugę, z rękami skrzyżowanymi na piersi. W powietrzu unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy i… napięcia, które można było kroić nożem.
Zamarłam z filiżanką w dłoni. Przez chwilę udawałam, że nie słyszę pytania, ale jej wzrok nie pozwalał mi na ucieczkę. — Jeszcze nie wiem, Kasiu. Potrzebuję trochę czasu, żeby się pozbierać — odpowiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.
Wiedziałam, że nie jestem tu mile widziana. Od tygodnia mieszkałam u córki, odkąd pokłóciłam się z synową, Magdą. Mój syn, Tomek, stanął po stronie żony. Powiedzieli mi wprost, że nie chcą mnie już w swoim domu. To bolało. Przecież zawsze starałam się być dobrą matką, pomagać, doradzać, być obecna. Czy to naprawdę było tak złe?
Kasia westchnęła ciężko i usiadła naprzeciwko mnie. — Mamo, ja rozumiem, że jest ci ciężko. Ale ja też mam swoje życie. Michał pracuje zdalnie, dzieci mają szkołę, a ja… Ja nie jestem już dzieckiem, które można ustawiać po kątach.
Zabolało mnie to. Przecież nigdy nie chciałam jej ustawiać. Chciałam tylko, żeby miała lepiej niż ja. Żeby nie musiała się martwić o rachunki, żeby nie popełniła moich błędów. Ale czy rzeczywiście dawałam jej wolność?
— Kasiu, ja… — zaczęłam, ale przerwała mi ruchem ręki.
— Mamo, ja pamiętam, jak było, kiedy byłam mała. Zawsze musiałam być najlepsza, zawsze musiałam się starać. Jak przynosiłam czwórkę, pytałaś, czemu nie piątka. Jak miałam chłopaka, mówiłaś, że to nieodpowiedni. Nawet jak już miałam własne dzieci, wciąż słyszałam, że coś robię źle. — Jej głos zadrżał. — Teraz próbujesz to samo robić z moimi dziećmi.
Poczułam, jak coś ściska mnie w gardle. Przecież chciałam dobrze…
Wspomnienia zaczęły wracać falami. Jak krzyczałam na Kasię, gdy spóźniła się do domu. Jak wyśmiałam jej marzenia o studiach artystycznych, bo „z tego nie ma chleba”. Jak nie pozwoliłam jej wyjechać na wymianę do Francji, bo „co ludzie powiedzą”.
— Przepraszam — wyszeptałam, spuszczając wzrok. — Naprawdę myślałam, że robię to dla twojego dobra.
Kasia milczała przez chwilę. W końcu odezwała się cicho:
— Wiem, mamo. Ale czasem twoje dobro było dla mnie ciężarem.
W tej chwili do kuchni wbiegła Zosia, moja wnuczka. Miała rozczochrane włosy i piżamę w kotki. — Babciu, pomożesz mi z zadaniem z matematyki? — zapytała z nadzieją.
Uśmiechnęłam się do niej, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, Kasia wstała i powiedziała stanowczo:
— Zosiu, babcia jest zmęczona. Pomogę ci później.
Zosia posmutniała i wyszła. Poczułam ukłucie żalu. Czy naprawdę byłam tu tylko ciężarem?
Wieczorem, kiedy wszyscy już spali, długo siedziałam w kuchni. Wpatrywałam się w zdjęcia na lodówce: Kasia z mężem na Mazurach, dzieci na rowerach, nawet ja z Tomkiem i Magdą sprzed kilku lat, jeszcze uśmiechnięci. Co się stało z tą rodziną?
Następnego dnia próbowałam się odwdzięczyć. Ugotowałam obiad, posprzątałam, zrobiłam zakupy. Ale Kasia tylko wzdychała i mówiła: — Mamo, nie musisz wszystkiego robić za mnie. Ja sobie radzę.
Czułam się coraz bardziej zbędna. Nawet Michał, zięć, unikał mnie wzrokiem. Dzieci były miłe, ale wyczuwały napięcie. W końcu usłyszałam, jak Kasia rozmawia z mężem w sypialni:
— Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam. Kocham mamę, ale ona nie rozumie, że my mamy swoje życie. Ciągle się wtrąca, poprawia dzieci, komentuje wszystko…
Poczułam się jak niechciany gość we własnej rodzinie.
Zadzwoniłam do Tomka. Odebrał po kilku sygnałach.
— Mamo, czego chcesz? — jego głos był zmęczony.
— Tomek… Ja chciałam tylko… — Zabrakło mi słów. — Przepraszam za wszystko. Za to, że się wtrącałam, że nie dawałam wam żyć po swojemu.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
— Mamo, my cię kochamy. Ale musisz zrozumieć, że jesteśmy dorośli. Mamy swoje rodziny. Chcemy żyć po swojemu, nawet jeśli popełniamy błędy.
Rozłączył się pierwszy raz od lat bez kłótni. Poczułam ulgę i smutek jednocześnie.
Wieczorem usiadłam z Kasią przy stole.
— Kasiu, jutro wrócę do siebie. Nie chcę być ciężarem. Chciałam tylko być blisko was, ale widzę, że muszę nauczyć się być sama.
Kasia spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
— Mamo… Ja też cię kocham. Ale musisz pozwolić nam żyć po swojemu. I sobie też.
Przytuliłyśmy się pierwszy raz od dawna naprawdę szczerze.
Teraz siedzę w swoim pustym mieszkaniu i myślę: czy naprawdę można naprawić błędy całego życia? Czy dzieci kiedyś mi wybaczą? A może najpierw muszę wybaczyć sama sobie?