Nie żałuj. To znaczy, że nie kochałeś – historia Magdy z Białegostoku

— Nie żałuj. To znaczy, że nie kochałeś — powiedziała moja matka, kiedy po raz pierwszy zobaczyła mnie z walizką w ręku na progu naszego mieszkania w Białymstoku. Był środek stycznia, śnieg skrzypiał pod butami, a ja czułam, jakby ktoś wyciągnął mi serce i zostawił pustą klatkę piersiową.

— Mamo, nie rozumiesz… — szepnęłam, ale ona już odwróciła się na pięcie i zniknęła w kuchni. Zapach smażonych cebuli i ziemniaków rozchodził się po całym mieszkaniu, jakby nic się nie stało. A przecież wszystko się właśnie skończyło.

Mój mąż, Paweł, zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką, Karoliną. Odkryłam to przypadkiem — wiadomość na jego telefonie, potem zdjęcia z wyjazdu służbowego do Warszawy. Przez kilka tygodni udawałam przed sobą, że to nieprawda. Że to tylko głupi żart losu. Ale kiedy zobaczyłam ich razem w kawiarni na Rynku Kościuszki, trzymających się za ręce, coś we mnie pękło.

Wróciłam wtedy do domu i przez godzinę siedziałam na podłodze w łazience, słysząc za ścianą śmiech sąsiadów i szum telewizora. W końcu zadzwoniłam do mamy. — Mamo, mogę wrócić na kilka dni? — zapytałam drżącym głosem. — Przyjedź — odpowiedziała krótko.

W domu rodzinnym czekała na mnie nie tylko matka, ale i starszy brat, Tomek. Od zawsze był oczkiem w głowie mamy. Ja byłam tą „trudną”, co to zawsze miała własne zdanie i nie chciała chodzić do kościoła w niedzielę.

— No i co teraz? — zapytał Tomek, kiedy wieczorem siedzieliśmy przy kuchennym stole. — Zamierzasz się rozwieść?

— Nie wiem… — odpowiedziałam szczerze. — Może jeszcze spróbuję z nim porozmawiać.

— Po co? On cię zdradził! — wykrzyknął brat. — Z Karoliną! Przecież ona była u nas na Wigilii!

Matka spojrzała na mnie z wyrzutem. — Zawsze byłaś naiwna, Magda. Zawsze wierzyłaś ludziom bardziej niż sobie.

Poczułam się jak dziecko, które znowu zawiodło rodziców. Wyszłam na balkon, mimo mrozu. Płakałam cicho, żeby nikt nie słyszał.

Następnego dnia zadzwonił Paweł.

— Magda… możemy porozmawiać?

— O czym? O tym, jak dobrze się bawiłeś z Karoliną?

— To nie tak… To był błąd. Chciałem ci powiedzieć wcześniej…

— Ale nie powiedziałeś. Wolałeś kłamać.

— Proszę cię… wróć do domu. Pogadajmy jak dorośli.

Zgodziłam się spotkać. W kawiarni siedział już z bukietem tulipanów i miną zbitego psa.

— Magda, ja naprawdę cię kocham. To wszystko wymknęło się spod kontroli…

— A Karolina? — przerwałam mu.

Zamilkł. W jego oczach zobaczyłam strach i coś jeszcze — ulgę? Może już wybrał?

Wróciłam do domu jeszcze bardziej zagubiona niż wcześniej. Matka czekała na mnie z herbatą.

— I co? — zapytała.

— Nie wiem… On mówi, że mnie kocha.

— Gdyby kochał, nie zrobiłby tego. Pamiętaj: nie żałuj. To znaczy, że nie kochałaś naprawdę.

Przez kolejne tygodnie żyłam jak w zawieszeniu. Chodziłam na rozmowy kwalifikacyjne (musiałam znaleźć pracę po powrocie do Białegostoku), pomagałam mamie w domu i unikałam spotkań z dawnymi znajomymi. Każdy patrzył na mnie z litością albo ciekawością.

Pewnego dnia spotkałam Karolinę na przystanku autobusowym.

— Magda… możemy pogadać?

— Nie mamy o czym rozmawiać.

— Przepraszam… Ja naprawdę tego nie chciałam. To wszystko wyszło przypadkiem…

— Przypadkiem? Ludzie nie zdradzają przypadkiem swoich przyjaciółek!

Karolina spuściła głowę i uciekła do autobusu.

Wieczorem matka zaczęła rozmowę o przyszłości:

— Musisz zacząć żyć dalej. Nie możesz wiecznie rozpamiętywać przeszłości.

— Łatwo ci mówić! Ty nigdy nie byłaś zdradzona!

— Myślisz? — Matka spojrzała na mnie twardo. — Twój ojciec miał romans przez dwa lata zanim odszedł do tamtej kobiety.

Zamarłam. Nigdy mi o tym nie mówiła.

— Dlaczego nic nie powiedziałaś?

— Bo miałam ciebie i Tomka. Musiałam być silna dla was.

Po raz pierwszy zobaczyłam w niej kobietę taką jak ja: zranioną, samotną, ale walczącą o każdy dzień.

Zaczęłyśmy rozmawiać coraz częściej — o życiu, o mężczyznach, o tym, jak trudno być kobietą w Polsce. O tym, jak rodzina potrafi ranić mocniej niż obcy ludzie.

Tomek miał swoje problemy: rozwód, alimenty, kłótnie o mieszkanie z byłą żoną. Często wracał pijany i wyżywał się na mnie albo mamie.

— Ty zawsze byłaś lepsza! — krzyczał pewnego wieczoru. — Tobie wszystko wolno!

— Co ty wygadujesz? Ja też mam swoje porażki!

Matka próbowała nas godzić, ale coraz częściej zamykała się w swoim pokoju i płakała po cichu.

W końcu znalazłam pracę w sklepie spożywczym na osiedlu Piasta. Codziennie spotykałam ludzi takich jak ja: zmęczonych życiem, rozczarowanych miłością, walczących o każdy grosz.

Pewnego dnia do sklepu przyszedł starszy pan z bukietem kwiatów.

— Dla pani — powiedział z uśmiechem. — Tak po prostu. Bo pani zawsze taka smutna.

Uśmiechnęłam się pierwszy raz od miesięcy.

Wieczorem opowiedziałam o tym mamie.

— Widzisz? Życie potrafi jeszcze zaskoczyć — powiedziała cicho.

Zaczęłam powoli odbudowywać siebie: zapisałam się na jogę, zaczęłam czytać książki o wybaczaniu i samorozwoju. Spotykałam się z nowymi ludźmi: koleżankami z pracy, sąsiadkami z bloku.

Paweł próbował wrócić kilka razy. Pisał listy, dzwonił nocami pod wpływem alkoholu.

— Magda… proszę cię… daj mi jeszcze jedną szansę…

Ale ja już wiedziałam: jeśli wrócę, nigdy sobie nie wybaczę. Muszę nauczyć się żyć sama ze sobą.

Minął rok od tamtych wydarzeń. Mama zachorowała na serce i musiałam przejąć większość obowiązków domowych. Tomek wyprowadził się do nowej partnerki i rzadko dzwonił.

Czasem czuję się bardzo samotna. Ale wiem już jedno: żałować można tylko tego, czego się nie spróbowało naprawić albo zrozumieć. Ja kochałam naprawdę — i dlatego boli mnie do dziś.

Czy można przestać żałować kogoś lub czegoś, co było całym światem? A może prawdziwa miłość to właśnie umiejętność odpuszczenia? Czekam na wasze historie.