„Nie chcę skończyć pod mostem”: Synowa żąda, żebym sprzedała dom i sfinansowała budowę ich domu

– Mamo, musimy porozmawiać – głos Magdy, mojej synowej, był napięty, a jej oczy błyszczały niepokojem. Stała w moim przedpokoju, ściskając w dłoniach kubek z herbatą, jakby to był ostatni ratunek przed utonięciem. Za jej plecami mój syn, Tomek, patrzył w podłogę, milczący i spięty.

– O czym? – zapytałam, choć przeczuwałam, dokąd zmierza ta rozmowa. Od miesięcy czułam narastające napięcie. W ich kawalerce na Pradze nie było już miejsca nawet na marzenia. Ich córka Eliza spała na rozkładanej kanapie, a kuchnia służyła za jadalnię, biuro i plac zabaw.

– Nie możemy tak dłużej żyć – zaczęła Magda. – Tomek kupił działkę siedem lat temu. Miało być lepiej. Ale budowa stoi. Nie mamy pieniędzy. Eliza rośnie, a my się dusimy.

Patrzyłam na nich i czułam, jak ściska mnie w gardle. Przez całe życie pracowałam na ten dom. To tu zmarł mój mąż, tu wychowałam Tomka. Każda ściana była świadkiem naszych radości i tragedii.

– Co proponujesz? – spytałam cicho.

Magda spojrzała mi prosto w oczy:

– Sprzedaj dom. Zamieszkasz z nami. Za te pieniądze dokończymy budowę. Będziemy rodziną pod jednym dachem.

Poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Przez chwilę nie mogłam oddychać.

– A jeśli nie chcę? – zapytałam drżącym głosem.

– Mamo… – Tomek w końcu się odezwał. – My naprawdę nie mamy wyjścia. Kredytu nam nie dadzą. Wynajem to wyrzucanie pieniędzy w błoto. A ty… przecież nie chcesz być sama w tym wielkim domu?

Zamilkłam. Przypomniałam sobie noce, gdy leżałam w pustym łóżku i słyszałam tylko tykanie zegara. Czasem rzeczywiście czułam się jak duch we własnym domu.

Ale czy to znaczy, że powinnam wszystko oddać?

Przez kolejne dni nie mogłam spać. W pracy byłam rozkojarzona. Koleżanka z biura, Basia, zauważyła moje rozbicie:

– Coś się stało?

Opowiedziałam jej wszystko. Basia pokręciła głową:

– Uważaj. Znam takie historie. Oddasz dom, a potem… różnie bywa.

Wróciłam do pustego mieszkania i usiadłam przy stole. Przypomniałam sobie dzieciństwo Tomka: jego pierwsze kroki na tym parkiecie, śmiech podczas rodzinnych świąt, łzy po śmierci ojca. Ten dom był moją kotwicą.

Ale potem zadzwoniła Eliza:

– Babciu, kiedy przyjedziesz? Mama mówi, że będziemy mieć nowy dom i będziesz mieszkać z nami! Będziemy mieć ogród!

Serce mi zmiękło. Czy powinnam poświęcić się dla rodziny?

Kolejna rozmowa z Magdą była jeszcze trudniejsza:

– Rozumiem twój strach – powiedziała spokojniej. – Ale my naprawdę nie mamy już siły. Ja nie chcę skończyć pod mostem! Chcesz tego dla swojej wnuczki?

Poczułam się winna. Czy jestem egoistką?

Tomek próbował łagodzić sytuację:

– Mamo, obiecuję ci… będziesz miała swój pokój, swoją łazienkę. Niczego ci nie zabraknie.

Ale znałam życie. Słyszałam historie o teściowych zamkniętych w małych pokojach, traktowanych jak ciężar.

Zaczęłam rozmawiać z sąsiadkami. Pani Zosia powiedziała:

– Ja oddałam dom córce. Teraz żałuję. Nie mam już swojego miejsca na ziemi.

Ale pani Maria była innego zdania:

– Rodzina jest najważniejsza. Sama nie chciałabym umierać w pustym domu.

W nocy przewracałam się z boku na bok. Widziałam twarz Elizy i słyszałam głos męża: „Zawsze stawiaj rodzinę na pierwszym miejscu”.

Ale czy rodzina powinna żądać aż takiego poświęcenia?

W końcu zaprosiłam Tomka i Magdę na rozmowę.

– Kochani – zaczęłam powoli – rozumiem waszą sytuację. Ale to jest mój dom, moje bezpieczeństwo. Boję się stracić wszystko i zostać sama…

Magda wybuchła:

– Myślisz tylko o sobie! My tu giniemy!

Tomek próbował ją uciszyć:

– Magda, spokojnie…

Ale ona już płakała:

– Ja naprawdę nie chcę skończyć pod mostem! Nie rozumiesz?!

Zapanowała cisza pełna żalu i pretensji.

Od tamtej pory nasze relacje są napięte. Eliza dzwoni rzadziej. Magda unika mnie wzrokiem na rodzinnych spotkaniach.

Czasem siadam wieczorem przy oknie i patrzę na ogród. Myślę o tym, co znaczy być matką i babcią. Czy powinnam oddać wszystko dla rodziny? Czy mam prawo zadbać o siebie?

A może prawdziwa miłość polega na kompromisie? Czy ktoś z was był w podobnej sytuacji? Jak wy byście postąpili?