Moja córka wykluczyła moją żonę ze swojego ślubu – czy naprawdę jestem złym ojcem?
– Tato, proszę cię, nie zaczynaj znowu – głos Karoliny drżał, choć próbowała brzmieć stanowczo. Stała w kuchni, oparta o blat, a ja czułem, jak narasta we mnie bezsilność.
– Karolina, nie rozumiem. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie chcesz zaprosić Magdy na swój ślub. Przecież to ona cię wychowywała przez tyle lat! – próbowałem zachować spokój, ale czułem, jak głos mi się łamie.
Karolina spojrzała na mnie z wyrzutem. – To nie jest twoja sprawa. To mój dzień. Chcę, żeby była mama i ty. Magda… po prostu… nie pasuje.
W tej jednej chwili wszystko wróciło – te wszystkie lata walki o normalność po rozwodzie z Natalią, moją pierwszą żoną. Oddałem jej mieszkanie w Warszawie, choć sąd przyznał mi połowę. Chciałem, żeby dziewczyny miały stabilność. Ale Natalia szybko znalazła nowego męża i coraz mniej interesowała się Karoliną. To ja zabrałem ją do siebie. To Magda, moja nowa żona, nauczyła ją gotować, pomagała z maturą, była na każdym przedstawieniu w liceum.
A teraz… teraz Karolina mówi mi prosto w twarz, że Magda nie jest rodziną.
– Karolina, ona cię kocha jak własną córkę – powiedziałem cicho. – Wiesz dobrze, że twoja mama…
– Nie mów o niej źle! – przerwała mi ostro. – To moja mama i koniec!
Zacisnąłem pięści. W głowie miałem mętlik: czy to ja zawiodłem jako ojciec? Czy może Magda była zbyt nachalna? A może Natalia podsycała ten dystans?
Wieczorem siedziałem przy stole z Magdą. Patrzyła na mnie smutno.
– Nie musisz mnie bronić – powiedziała cicho. – Wiem, że nigdy nie będę jej matką.
– Ale jesteś dla niej ważna – próbowałem ją pocieszyć.
– Nie jestem – westchnęła. – I chyba nigdy nie byłam.
Wtedy zadzwonił telefon. Numer Natalii wyświetlił się na ekranie. Przez chwilę wahałem się, ale odebrałem.
– Czego chcesz? – zapytała chłodno.
– Porozmawiaj z Karoliną – poprosiłem. – To nie fair wobec Magdy.
Natalia prychnęła. – Może gdybyś nie zabrał mi dziecka po rozwodzie…
– Przestań! Dobrze wiesz, że sama ją zostawiłaś! – krzyknąłem bezwiednie.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Daj jej spokój. To jej wybór – powiedziała w końcu i rozłączyła się.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była ciężka jak ołów. Magda zamykała się w sobie, a ja czułem się coraz bardziej bezradny. Karolina unikała rozmów, a kiedy już się pojawiała, była chłodna i zdystansowana.
W końcu nadszedł dzień ślubu. Stałem przed kościołem w garniturze, serce waliło mi jak młotem. Magda została w domu – nie chciała robić sceny.
Karolina wyglądała pięknie w białej sukni. Podszedłem do niej przed wejściem do kościoła.
– Jesteś pewna? – zapytałem cicho.
Spojrzała na mnie z determinacją. – Tak, tato. To mój dzień.
W kościele siedziała Natalia z nowym mężem, uśmiechnięta szeroko jakby nic się nie stało. Ja czułem się jak intruz we własnej rodzinie.
Po ceremonii podszedłem do Karoliny jeszcze raz.
– Wiesz… Magda bardzo cię kocha – powiedziałem tylko tyle.
Karolina odwróciła wzrok.
Po powrocie do domu zastałem Magdę przy oknie. Miała łzy w oczach.
– I co? – zapytała cicho.
– Było pięknie… ale pusto bez ciebie – odpowiedziałem szczerze.
Usiadłem obok niej i długo milczeliśmy. W końcu powiedziała:
– Może po prostu niektóre rany nigdy się nie goją?
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czy mogłem zrobić coś inaczej? Czy to ja zawiodłem jako ojciec? Czy Karolina kiedyś zrozumie?
Czasem patrzę na stare zdjęcia: mała Karolina na kolanach Magdy, uśmiechnięte obie przy stole wigilijnym. I myślę sobie: czy naprawdę można być rodziną tylko dlatego, że łączy nas krew?
Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między bliskimi? Co byście zrobili na moim miejscu?