Moja córka odmawia opieki nad chorą matką – czy to ja zawiodłem jako ojciec?

– Nie będę się nią zajmować! – głos Ani odbił się echem po naszym małym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Stała w progu kuchni, zaciśnięte pięści i łzy w oczach. Maria, moja żona, leżała w pokoju obok, z trudem łapiąc oddech po kolejnym ataku kaszlu. Wojtek, nasz syn, próbował ją uspokoić, ale ja czułem tylko narastającą bezradność.

– Aniu, proszę cię… – zacząłem cicho. – Mama cię potrzebuje. Ja też już nie mam siły wszystkiego robić sam.

– To nie moja sprawa! – przerwała mi ostro. – Zawsze tylko mama i mama! A co ze mną? Kiedy ktoś pomyśli o mnie?

Zamarłem. Przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć. Przecież zawsze starałem się być dobrym ojcem. Pracowałem ciężko, żeby niczego im nie brakowało. Maria była wymagająca, to prawda – szczególnie wobec Ani. Ale czy to powód, żeby teraz odwrócić się od własnej matki?

Wojtek spojrzał na siostrę z wyrzutem:

– Przesadzasz. Mama jest chora. Nie możesz jej tak zostawić.

Ania odwróciła wzrok. Widziałem, jak walczy ze sobą. W końcu wybiegła z mieszkania trzaskając drzwiami.

Zostałem sam z pytaniami, które nie dawały mi spokoju. Czy to ja zawiodłem jako ojciec? Czy mogłem zrobić coś inaczej?

Maria zachorowała nagle. Najpierw zwykłe przeziębienie, potem diagnoza: przewlekła obturacyjna choroba płuc. Lekarze mówili jasno – będzie coraz gorzej. Potrzebuje stałej opieki. Ja już jestem po sześćdziesiątce, zdrowie też mi szwankuje. Wojtek rzucił studia na Politechnice, żeby pomóc w domu. Ale Ania… Ona zamknęła się w sobie.

Pamiętam, jak była mała – zawsze biegała do mamy z każdym problemem. Ale potem coś się zmieniło. Maria była wobec niej surowa: oceny musiały być najlepsze, zachowanie nienaganne. Gdy Ania dostała czwórkę z matematyki w liceum, Maria przez tydzień z nią nie rozmawiała.

Może wtedy zaczęła się ta przepaść między nimi?

Kilka dni później Ania wróciła po swoje rzeczy. Siedzieliśmy przy stole w milczeniu. W końcu zebrałem się na odwagę:

– Aniu… powiedz mi szczerze: dlaczego nie chcesz pomóc mamie?

Spojrzała na mnie z bólem:

– Bo ona nigdy nie była dla mnie matką. Była szefową, kontrolerką… Nigdy mnie nie przytuliła, nie powiedziała, że mnie kocha. Zawsze tylko wymagania i krytyka.

Zatkało mnie. Wiedziałem, że Maria bywa surowa, ale… aż tak? Próbowałem ją tłumaczyć:

– Wiesz, twoja mama miała ciężkie dzieciństwo… Jej ojciec pił, matka była zimna…

Ania pokręciła głową:

– To nie jest usprawiedliwienie. Ja też mam swoje granice.

Wojtek wszedł do kuchni i usiadł naprzeciwko siostry:

– Może spróbujesz chociaż porozmawiać z mamą? Może teraz…

Ania spojrzała na niego ze łzami w oczach:

– Nie potrafię. Za dużo bólu.

Po jej wyjściu długo siedzieliśmy z Wojtkiem w ciszy.

– Tata… – zaczął cicho – może my też powinniśmy jej wysłuchać? Może ona naprawdę cierpi?

Nie spałem tej nocy. Przewracałem się z boku na bok, myśląc o tym wszystkim. Czy rzeczywiście byłem ślepy na cierpienie własnej córki? Czy za bardzo skupiliśmy się na wymaganiach i sukcesach?

Następnego dnia zadzwoniłem do Ani.

– Córciu… przepraszam cię za wszystko. Może nie widziałem tego wcześniej… Ale mama naprawdę cię potrzebuje. Jeśli nie możesz jej pomóc fizycznie – może chociaż spróbujesz jej wybaczyć?

Milczała długo.

– Nie wiem, tato… Potrzebuję czasu.

Maria coraz bardziej słabła. Wojtek był na skraju wytrzymałości. Ja czułem się rozdarty między lojalnością wobec żony a współczuciem dla córki.

Pewnego wieczoru Maria poprosiła mnie o rozmowę.

– Stefan… czy Ania przyjdzie?

– Nie wiem… Ona bardzo cierpi przez to wszystko.

Maria spojrzała na mnie smutno:

– Może byłam za surowa… Ale chciałam dla niej dobrze.

– Może czas jej to powiedzieć? – zaproponowałem.

Napisałem do Ani wiadomość: „Mama chciałaby z tobą porozmawiać”.

Przyszła po kilku dniach. Siedziały naprzeciwko siebie w ciszy. W końcu Maria wyszeptała:

– Przepraszam cię, Aniu… Za wszystko.

Ania rozpłakała się jak małe dziecko.

Nie wiem, czy to wystarczyło, żeby odbudować ich relację. Ale wiem jedno: czasem największy ból rodzi się z rzeczy niewypowiedzianych.

Dziś siedzę przy łóżku Marii i patrzę na nią ze smutkiem i nadzieją zarazem. Wojtek znów wrócił na studia – pomaga nam jak może. Ania odwiedza nas rzadko, ale przynajmniej już nie ucieka wzrokiem.

Czy można naprawić tyle lat milczenia i żalu? Czy wybaczenie jest możliwe nawet wtedy, gdy rany są tak głębokie?

Czasem pytam siebie: czy mogłem być lepszym ojcem? Czy można jeszcze coś zrobić, zanim będzie za późno?