Mój syn oskarżył mnie o rozbicie jego rodziny – a ja tylko poprosiłam synową, żeby pozmywała naczynia. Czy naprawdę jestem winna?

— Mamo, dlaczego ty zawsze musisz się wtrącać? — głos Michała drżał od złości, a jego oczy błyszczały gniewem, jakiego nie widziałam u niego od lat. Stał w kuchni, oparty o blat, a jego żona, Kasia, stała obok z opuszczoną głową i zaciśniętymi ustami. W powietrzu wisiała cisza, która bolała bardziej niż jakiekolwiek słowa.

Zaczęło się niewinnie. Była niedziela, a ja zaprosiłam ich na obiad – jak co miesiąc. Chciałam poczuć się potrzebna, choć przez chwilę mieć rodzinę przy stole. Po deserze spojrzałam na Kasię i powiedziałam: — Kasiu, mogłabyś pozmywać naczynia? Ja już ledwo stoję na nogach po tym gotowaniu.

Kasia spojrzała na Michała, jakby szukała u niego ratunku. On tylko wzruszył ramionami i wrócił do telefonu. Widziałam jej niechęć, ale nie sądziłam, że to coś wielkiego. Przecież to normalne – pomagać sobie w rodzinie. Sama przez lata robiłam wszystko sama. Michał nigdy nie musiał się martwić o czyste ubrania czy ciepły obiad. Po prostu chciałam, żeby ktoś mnie odciążył.

Ale kiedy Kasia zaczęła zmywać, talerze brzęczały w jej rękach jakby chciała je rozbić. Po chwili Michał wszedł do kuchni i zaczął na mnie krzyczeć. — Zawsze musisz ją pouczać! Nigdy nie możesz po prostu odpuścić! — wykrzykiwał.

Poczułam się jak wtedy, gdy miałam 23 lata i zostałam sama z małym dzieckiem na rękach. Mój mąż, Tomek, spakował walizkę i wyszedł bez słowa wyjaśnienia. Zostawił mnie z długami i dzieckiem, które nie rozumiało, dlaczego tata już nie wraca do domu. Przez lata walczyłam o każdy grosz, pracowałam na dwa etaty i nie miałam nikogo do pomocy. Michał był moim całym światem.

— Michał, ja tylko poprosiłam Kasię o pomoc — powiedziałam cicho, próbując opanować łzy. — Przecież to nic złego.

— Ty nigdy nie rozumiesz! — krzyknął. — Przez ciebie Kasia nie chce tu przyjeżdżać! Przez ciebie mamy ciągle kłótnie!

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Przecież zawsze starałam się być dla nich dobra. Kiedy Michał przyprowadził Kasię po raz pierwszy do domu, przyjęłam ją jak własną córkę. Pomagałam im finansowo, gdy mieli problemy ze spłatą kredytu. Opiekowałam się ich synkiem, Antosiem, gdy Kasia wróciła do pracy. Nigdy nie prosiłam o nic w zamian.

Ale teraz stałam w tej kuchni jak intruz we własnym domu.

Po ich wyjściu długo siedziałam przy stole wpatrzona w okno. Wspominałam czasy, gdy Michał był mały i tulił się do mnie po nocach. Gdy płakał po ojcu i pytał, czy tata jeszcze wróci. Obiecałam mu wtedy, że zawsze będę przy nim – że nigdy go nie zostawię.

Z czasem Michał dorósł i coraz rzadziej dzwonił. Gdy poznał Kasię, poczułam ulgę – może wreszcie będzie miał prawdziwą rodzinę? Ale odkąd się pobrali, coś się zmieniło. Kasia była chłodna, zamknięta w sobie. Nigdy nie powiedziała mi „dziękuję” za opiekę nad Antosiem czy za prezenty na święta. Zawsze wydawało mi się, że mnie ocenia – że jestem dla niej tylko teściową z problemami.

Próbowałam z nią rozmawiać. — Kasiu, może pójdziemy razem na spacer? — proponowałam nieraz.
— Nie mam czasu — odpowiadała krótko.

Czułam się coraz bardziej samotna. Michał był zajęty pracą i rodziną. Ja miałam tylko wspomnienia i pusty dom.

Po tamtej niedzieli Michał przestał odbierać telefony. Przyszedł tylko raz – po rzeczy Antosia, które zostawił u mnie podczas ostatniej wizyty.

— Mamo, daj nam trochę spokoju — powiedział wtedy chłodno. — Musimy sobie wszystko poukładać.

Zostałam sama z pytaniami bez odpowiedzi. Czy naprawdę jestem taka zła? Czy to źle poprosić synową o pomoc? Czy powinnam była milczeć i udawać, że wszystko jest w porządku?

Czasem myślę o tym wszystkim nocami i płaczę w poduszkę. Przypominam sobie słowa Tomka sprzed lat: „Nie nadajesz się na żonę ani matkę”. Czy miał rację?

Dziś minął miesiąc od tamtej kłótni. Nikt do mnie nie dzwoni. Antoś pewnie już zapomniał o babci.

Może powinnam przeprosić? Ale za co? Za to, że chciałam poczuć się częścią ich życia?

Czy naprawdę bycie matką oznacza wieczne poświęcenie i samotność?

Czy ktoś z was też czuje się czasem niepotrzebny we własnej rodzinie?