List, który rozdarł rodzinę: Tajemnica z bagażnika starego poloneza

Wrzask mojej matki odbijał się echem po klatce schodowej, kiedy wbiegłam na czwarte piętro z kluczykami do poloneza w dłoni. – Oddaj mi te klucze, Karolina! – krzyczała, a sąsiadka z naprzeciwka już uchylała drzwi, żeby posłuchać. – To był samochód twojego ojca, nie masz prawa! – Matka, przestań! – syknęłam przez zaciśnięte zęby. – Tata zostawił go mi w testamencie, a ty dobrze o tym wiesz!

Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam taki wstyd i złość jednocześnie. Po śmierci taty wszystko się rozpadło. Mama zamknęła się w sobie, brat wyjechał do Anglii, a ja zostałam sama z jej pretensjami i pustym mieszkaniem. Polonez stał pod blokiem jak relikt PRL-u – zardzewiały, ale dla mnie bezcenny. To w nim tata uczył mnie jeździć, to nim jeździliśmy na Mazury i do babci pod Lublin.

Ale od pogrzebu minęły dwa miesiące i matka coraz częściej powtarzała, że powinnam go sprzedać. Potrzebowała pieniędzy na leki i czynsz – tak mówiła. Ale ja wiedziałam, że chodzi o coś więcej. Ostatnio przyłapałam ją na przeszukiwaniu szuflad w moim pokoju. Szukała kluczyków.

Tego dnia nie wytrzymałam. Wybiegłam z mieszkania i zeszłam do samochodu. Otworzyłam bagażnik – chciałam zobaczyć, czy jeszcze są tam nasze stare rzeczy: koc piknikowy, pomarańczowa piłka i album ze zdjęciami. Ale pod stertą szmat znalazłam coś jeszcze – kopertę zaadresowaną do mnie. „Karolina – jeśli to czytasz, znaczy, że już mnie nie ma”.

Serce mi stanęło. Rozpoznałam pismo taty. Usiadłam na krawędzi bagażnika i zaczęłam czytać:

„Córciu,

Nie wiem, czy kiedykolwiek będziesz gotowa poznać całą prawdę o naszej rodzinie. Ale jeśli to czytasz, znaczy, że już nie mogę ci jej powiedzieć osobiście. Wiem, że mama będzie chciała sprzedać ten samochód. Nie pozwól jej na to. Ten polonez kryje więcej niż tylko wspomnienia.

Pamiętasz te wieczory, kiedy mama wracała późno z pracy? Zawsze mówiła ci, że musi zostać dłużej w szkole. Ale to nie była cała prawda. Przez lata próbowałem jej wybaczyć… ale nie potrafiłem. Miała romans z twoim „wujkiem” Andrzejem. To dlatego tak często przychodził do nas na herbatę i dlatego mama tak go broniła.

Nie piszę tego, żebyś ją znienawidziła. Proszę cię tylko o jedno: nie pozwól jej zniszczyć wszystkiego, co nam zostało po tych latach kłamstw. Ten samochód to jedyne miejsce, gdzie byłem naprawdę szczęśliwy z tobą i twoim bratem.

Kocham cię,
Tata”

Zacisnęłam pięści tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. Przez chwilę nie mogłam oddychać. Wszystko zaczęło układać się w całość: wieczne kłótnie rodziców, nagłe wyjazdy mamy do „koleżanki”, Andrzej zawsze obecny na naszych urodzinach… Zawsze czułam się inna niż brat – on był oczkiem w głowie taty, ja byłam bliżej mamy.

Wróciłam do mieszkania jak w transie. Matka siedziała przy stole i płakała.
– Znalazłaś to? – zapytała cicho.
– Wiedziałaś? – głos mi drżał.
– Tak… Twój ojciec nigdy mi nie wybaczył. Ale kochał cię nad życie.

Przez chwilę milczałyśmy. Potem matka zaczęła mówić – pierwszy raz szczerze od lat:
– Byłam młoda i głupia. Andrzej był dla mnie ucieczką od codzienności… Twój ojciec wiedział od początku. Ale nigdy nie chciał rozbijać rodziny.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Bo bałam się, że mnie znienawidzisz.

Zadzwoniłam do brata tego samego wieczoru.
– Michał? Musisz wrócić do domu. Tata zostawił nam list… Wszystko się zmieniło.

Przyjechał tydzień później. Kiedy przeczytał list, rzucił nim o stół.
– To przez nią tata pił! Przez nią umarł na serce!
– Michał! – krzyknęłam. – To nie takie proste!
– Nie broń jej! Zniszczyła nam życie!

Matka zamknęła się w pokoju i przez trzy dni nie wychodziła nawet do łazienki. Brat chciał ją wyrzucić z mieszkania – groził sądem o zachowek po ojcu. Ja próbowałam pogodzić wszystkich, ale czułam się jak dziecko rozdarte między dwojgiem dorosłych.

W końcu zebrałam ich przy stole.
– Dość tego! Tata prosił, żebyśmy nie niszczyli tego, co nam zostało! Możemy się nienawidzić albo spróbować sobie wybaczyć!

Matka spojrzała na nas zapuchniętymi oczami.
– Nie proszę was o przebaczenie… Ale nie chcę być sama.

Brat wyszedł bez słowa. Ja zostałam z matką w pustym mieszkaniu i przez długi czas milczałyśmy.

Dziś polonez dalej stoi pod blokiem – nie sprzedam go nigdy. Brat przestał odbierać telefony ode mnie i od mamy. Czasem myślę: może lepiej było nie czytać tego listu? Może są tajemnice, które powinny zostać w bagażniku starego samochodu?

Czy wy byście wybaczyli? Czy prawda zawsze jest lepsza od kłamstwa?