Córka chce wrócić do domu z rodziną – przyjmę ją i wnuczkę, ale nie jej męża. Czy jestem złą matką?
— Mamo, nie mamy już gdzie iść. Proszę cię… — głos Ewy drżał, a w oczach miała łzy, które znałam aż za dobrze. Stała w moim przedpokoju, trzymając za rękę Ariankę, moją pięcioletnią wnuczkę. Za nimi, z opuszczoną głową i zaciśniętymi pięściami, stał Krzysztof.
W tej chwili poczułam, jakby ktoś ścisnął mnie za gardło. Przypomniały mi się wszystkie te wieczory sprzed dwóch lat, kiedy mieszkali u mnie po raz pierwszy. Krzysztof wracał późno, rzucał buty pod ścianę, nie mówił nawet „dobry wieczór”. Zostawiał brudne talerze na stole, a Ewa biegała za nim jak cień. Nigdy nie słyszałam od niego „dziękuję”, „przepraszam”, ani nawet „czy mogę pomóc?”. Przez pół roku czułam się jak intruz we własnym domu.
— Mamo, proszę… — Ewa ścisnęła moją dłoń. — Straciliśmy mieszkanie. Krzysiek nie może znaleźć pracy od miesięcy. Ja próbuję dorabiać korepetycjami, ale to za mało. Nie chcę wracać do schroniska.
Arianka patrzyła na mnie wielkimi oczami. — Babciu, będziemy tu mieszkać? — zapytała cicho.
Zanim odpowiedziałam, Krzysztof odezwał się pierwszy raz tego wieczoru:
— Pani Zosiu, wiem, że nie jest pani łatwo… Ale nie mamy innego wyjścia.
Zacisnęłam usta. W głowie kłębiły mi się myśli: czy jestem złą matką, jeśli powiem „nie”? Czy mam prawo odmawiać pomocy własnej córce i wnuczce tylko dlatego, że nie mogę znieść jej męża?
— Ewa… — zaczęłam powoli. — Ty i Arianka możecie zostać tak długo, jak będzie trzeba. Ale Krzysztof… Przepraszam, nie mogę się na to zgodzić.
W przedpokoju zapadła cisza. Ewa patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
— Mamo! Jak możesz? To mój mąż! Ojciec Arianki!
— Wiem — odpowiedziałam cicho. — Ale ja też mam swoje granice. Próbowałam już raz… Nie dam rady drugi raz przechodzić przez to samo.
Krzysztof spojrzał na mnie z pogardą:
— To pani dom, pani zasady. Ale niech pani pamięta, że rozdziela rodzinę.
Ewa zaczęła płakać.
— Mamo… Proszę cię…
Przytuliłam ją mocno. — Kochanie, pomogę wam najlepiej jak potrafię. Ale nie mogę poświęcić siebie całkowicie. Krzysztof jest dorosły, znajdzie sobie miejsce.
Krzysztof odwrócił się na pięcie i wyszedł trzaskając drzwiami. Arianka wtuliła się we mnie i zaczęła cicho szlochać.
Przez kolejne dni dom był pełen napięcia. Ewa chodziła jak cień, prawie się do mnie nie odzywała. Arianka pytała codziennie o tatę. Wieczorami słyszałam Ewę rozmawiającą przez telefon z Krzysztofem – kłócili się coraz częściej.
Pewnego popołudnia usiadłyśmy razem przy stole. Ewa miała zaczerwienione oczy.
— Mamo… Może powinnam była zostać z Krzyśkiem na ulicy? Może powinnam była nie prosić cię o pomoc?
Złapałam ją za rękę.
— Ewuniu, jesteś moją córką. Zawsze ci pomogę. Ale musisz zrozumieć… Ja też mam swoje życie. Przez te pół roku czułam się jak służąca we własnym domu. Krzysztof nigdy nie okazał mi szacunku. Nie mogłam spać po nocach ze stresu.
Ewa spuściła głowę.
— On się stara… Ale nie umie inaczej…
— Każdy może się zmienić — powiedziałam łagodnie — ale musi tego chcieć.
Tego wieczoru Krzysztof zadzwonił do drzwi. Przyszedł po Ariankę na spacer. Widziałam w jego oczach gniew i upokorzenie.
— Dziękuję za opiekę nad Ewą i Arianką — powiedział chłodno do mnie. — Ale długo tak nie pociągniemy.
Po jego wyjściu Ewa wybuchła:
— Mamo! On mówi, że jeśli nie pozwolisz mu tu zamieszkać, to on nas zostawi!
Poczułam zimny dreszcz na plecach.
— To szantaż emocjonalny — powiedziałam stanowczo. — Nie pozwól mu na to.
Ewa zaczęła płakać jeszcze mocniej.
— Ja już nie wiem, co robić…
Przez kolejne tygodnie sytuacja tylko się pogarszała. Krzysztof coraz rzadziej odwiedzał Ariankę, a kiedy już przychodził, był opryskliwy i oschły wobec mnie i Ewy. W końcu pewnego dnia Ewa oznajmiła:
— Mamo… Wynajmujemy pokój u znajomych Krzyśka. Nie chcę ci robić problemów.
Serce mi pękło. Przytuliłam ją mocno.
— Zawsze możesz wrócić. Ty i Arianka zawsze macie tu dom.
Odeszły następnego dnia rano. Przez kilka tygodni miałam wrażenie, że dom jest pusty jak nigdy dotąd.
Często zastanawiam się: czy zrobiłam dobrze? Czy miałam prawo postawić granice kosztem szczęścia własnej córki? Czy można być dobrą matką i jednocześnie dbać o siebie?
Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy egoizm matki to zawsze coś złego? A może czasem trzeba być egoistką, żeby przetrwać?