Kiedy po dwunastu latach mój były mąż wrócił: Czy można wybaczyć zdradę?

– Co ty tu robisz? – mój głos zadrżał, gdy zobaczyłam Michała stojącego na wycieraczce. Było już po dwudziestej, dzieci spały, a ja właśnie kończyłam czytać książkę. Nie spodziewałam się nikogo. Zwłaszcza jego.

Michał, mój były mąż, którego nie widziałam od dwunastu lat. Odszedł wtedy nagle, zostawiając mnie z dwuletnią Zosią i czteromiesięcznym Antkiem. Zostawił dla innej kobiety – tej, która miała być jego „prawdziwą miłością”. Przez lata próbowałam poskładać siebie i dzieci na nowo, nauczyć się żyć bez niego, bez jego obecności, bez jego wsparcia. Teraz stał tuż przede mną, z siwymi włosami na skroniach i oczami pełnymi niepokoju.

– Muszę z tobą porozmawiać, Marto – powiedział cicho. – To ważne.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, poczułam w sobie falę gniewu i żalu. Przez tyle lat nie interesował się naszym życiem. Nie dzwonił na urodziny dzieci, nie płacił alimentów regularnie, nie pytał, czy mamy za co żyć. A teraz nagle wraca? Po co?

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – odpowiedziałam chłodno. – Dzieci śpią. Nie chcę ich budzić.

– Proszę… To tylko chwila.

Wpuściłam go do przedpokoju, ale nie zaprosiłam dalej. Stał tam niezręcznie, patrząc na stare zdjęcia na ścianie: ja z Zosią na placu zabaw, Antek na rowerku, nasza trójka na wakacjach nad morzem. Michała nie było na żadnym z nich.

– Marta… Ja wiem, że nie mam prawa prosić cię o nic – zaczął niepewnie. – Ale musisz wiedzieć…

– Co muszę wiedzieć? Że twoja wielka miłość cię zostawiła? Że nagle przypomniałeś sobie o dzieciach?

Zamilkł. Widziałam, jak walczy ze sobą. Przez chwilę miałam ochotę go wyrzucić, ale ciekawość była silniejsza.

– Tamta kobieta… Joanna… Zmarła pół roku temu – powiedział w końcu. – Byłem przy niej do końca. Ale od tamtej pory… nie mogę przestać myśleć o was. O tym, co zrobiłem.

Poczułam, jak coś ściska mnie w gardle. Przez tyle lat próbowałam zrozumieć, dlaczego to zrobił. Dlaczego nas zostawił. Teraz słyszałam w jego głosie żal i smutek, ale nie potrafiłam mu współczuć.

– Michał… My już sobie poradziliśmy bez ciebie – powiedziałam cicho. – Dzieci dorastają bez ojca. Ja nauczyłam się być sama. Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz.

Usiadł na krześle w przedpokoju i ukrył twarz w dłoniach.

– Chciałbym spróbować to naprawić… Chociaż trochę…

Zaśmiałam się gorzko.

– Naprawić? Po dwunastu latach? Myślisz, że można cofnąć czas?

W tym momencie drzwi do pokoju uchyliły się i wyszła Zosia. Miała czternaście lat i była już prawie dorosła.

– Mamo? Kto to? – zapytała zaspanym głosem.

Michał podniósł głowę i spojrzał na nią z mieszaniną dumy i bólu.

– Cześć… Zosiu…

Zosia spojrzała na mnie pytająco.

– To twój tata – powiedziałam cicho.

Dziewczynka przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu. W jej oczach widziałam lęk i ciekawość jednocześnie.

– Dlaczego teraz? – zapytała nagle ostro. – Gdzie byłeś przez całe moje życie?

Michał spuścił wzrok.

– Przepraszam…

Zosia odwróciła się na pięcie i zamknęła drzwi do swojego pokoju z hukiem.

Zostaliśmy sami w ciszy przerywanej tylko tykaniem zegara.

– Widzisz? – powiedziałam cicho. – To nie jest takie proste.

Michał podszedł do drzwi.

– Wiem… Ale będę próbował. Jeśli pozwolisz…

Nie odpowiedziałam. Zamknęłam za nim drzwi i długo jeszcze stałam oparta o framugę, czując jak łzy spływają mi po policzkach.

Następnego dnia Zosia nie chciała ze mną rozmawiać. Antek udawał, że nic się nie stało, ale widziałam po nim, że jest roztrzęsiony. Wieczorem usiedliśmy razem przy stole.

– Chcecie porozmawiać o wczorajszym? – zapytałam ostrożnie.

Zosia wzruszyła ramionami.

– Po co? On już dawno nas zostawił. Nie potrzebuję go.

Antek spojrzał na mnie niepewnie.

– A jeśli on naprawdę chce być teraz z nami?

Westchnęłam ciężko.

– Nie wiem, synku. Czasem ludzie żałują swoich decyzji… Ale to nie znaczy, że wszystko można naprawić.

Przez kolejne tygodnie Michał próbował się kontaktować: dzwonił, pisał listy, przynosił prezenty dla dzieci. Zosia była nieugięta – ignorowała go zupełnie. Antek czasem odbierał telefon, ale rozmowy były krótkie i pełne niezręczności.

Ja sama czułam się rozdarta. Z jednej strony chciałam chronić dzieci przed kolejnym rozczarowaniem; z drugiej – widziałam w Michału człowieka złamanego przez życie, który naprawdę żałuje swoich błędów.

Pewnego dnia spotkałam się z moją mamą na kawie w centrum miasta.

– Marto, musisz myśleć o dzieciach – powiedziała stanowczo. – Może one potrzebują ojca bardziej niż ci się wydaje?

– Ale jak mam im zaufać? Jak mam zaufać jemu po tym wszystkim?

Mama ujęła moją dłoń.

– Ludzie się zmieniają. Ty też się zmieniłaś przez te lata. Może warto dać mu szansę… choćby tylko jako ojcu dzieci?

Wróciłam do domu z jeszcze większym mętlikiem w głowie. Wieczorem usiadłam przy oknie i patrzyłam na światła miasta. Przypomniałam sobie wszystkie noce spędzone samotnie przy łóżkach chorych dzieci, wszystkie święta bez niego, wszystkie łzy i chwile zwątpienia.

Czy potrafię wybaczyć? Czy potrafię pozwolić mu wrócić do życia moich dzieci?

Kilka dni później Michał przyszedł jeszcze raz. Tym razem zaprosiłam go do środka. Usiadł naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.

– Marta… Ja wiem, że nie zasługuję na drugą szansę – zaczął cicho. – Ale jeśli pozwolisz mi być choć trochę obecny w życiu Zosi i Antka… będę wdzięczny do końca życia.

Patrzyłam na niego długo w milczeniu. Widziałam w nim człowieka zmęczonego życiem, skruszonego i pełnego żalu.

– To nie będzie łatwe – powiedziałam w końcu. – Ale jeśli dzieci będą chciały cię poznać… nie będę im tego zabraniać.

Michał skinął głową ze łzami w oczach.

Dziś minęło kilka miesięcy od tamtego wieczoru. Relacje są trudne i pełne napięcia, ale powoli uczymy się siebie na nowo. Zosia nadal jest zamknięta w sobie, Antek czasem rozmawia z ojcem przez telefon. Ja sama wciąż walczę ze swoimi demonami: gniewem, żalem i strachem przed kolejnym rozczarowaniem.

Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć zdradę? Czy da się odbudować coś, co zostało tak brutalnie zniszczone? A może są rany, które nigdy się nie zagoją?