Zdrada przy weselnym stole – historia Teresy Nowakowskiej
– Kasia, co się stało? – zapytałam, ledwo przekraczając próg mieszkania syna. Moja synowa wyglądała, jakby nie spała całą noc. Oczy miała czerwone, policzki spuchnięte od płaczu. W rękach ściskała kubek z zimną już herbatą.
– A, to pani? Proszę wejść – powiedziała lodowato, nie patrząc mi w oczy. Zamarłam. Zawsze byłam z Kasią w dobrych stosunkach, a dziś czułam się jak intruz. Przeszłam do salonu, gdzie panował bałagan – porozrzucane zabawki mojego wnuka, sterta prania na kanapie, niedojedzone śniadanie na stole.
– Przyniosłam zdjęcia z wesela Ani – zaczęłam nieśmiało, wyciągając kopertę. – Chciałam wam pokazać, jak pięknie wszystko wyszło…
Kasia spojrzała na mnie z wyrzutem. – Zdjęcia? Naprawdę? Po tym wszystkim?
Zamarłam. Coś było nie tak. Czułam to całym ciałem.
– Kasiu, co się dzieje? – zapytałam cicho.
Wtedy usłyszałam trzask drzwi w sypialni. Mój syn, Michał, wyszedł w samych dresach, z podkrążonymi oczami. Spojrzał na mnie i na Kasię, po czym westchnął ciężko.
– Mamo, może lepiej, żebyś wróciła do siebie – powiedział cicho.
– Nie! – Kasia podniosła głos. – Niech pani zostanie. Może pani powinna wiedzieć, co się wydarzyło na tym cudownym weselu swojej córki!
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Przypomniałam sobie momenty z wesela Ani – śmiechy, tańce, toasty… Ale też dziwne spojrzenia Kasi i mojego szwagra, Pawła. Czy coś przeoczyłam?
– Kasia…
– Michał dowiedział się o wszystkim – przerwała mi synowa. – O tym, że Paweł… że ja…
Zatkało mnie. Paweł był mężem mojej starszej córki, Magdy. Zawsze wydawał się taki opanowany, odpowiedzialny…
– To nie tak miało być – szepnęła Kasia. – To był tylko jeden raz… po prostu… po alkoholu…
Michał patrzył w okno, jakby chciał uciec od tej rozmowy.
– Wiedziałaś o tym? – zapytał mnie nagle.
– O czym? O Boże… Nie!
Czułam się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. Próbowałam sobie przypomnieć coś podejrzanego z tamtej nocy. Pamiętałam tylko, że Kasia i Paweł długo rozmawiali na tarasie, ale wtedy nie zwróciłam na to uwagi.
– Michał znalazł wiadomości w moim telefonie – powiedziała Kasia cicho. – I zdjęcia…
Zrobiło mi się słabo. Usiadłam ciężko na krześle.
– I co teraz? – zapytałam bezradnie.
Michał wzruszył ramionami.
– Nie wiem. Chyba muszę wyjechać na kilka dni. Nie mogę tu być.
Kasia zaczęła płakać jeszcze głośniej.
– Przepraszam… Przepraszam cię, Michał…
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież to była moja rodzina! Moje dzieci! Jak mogło do tego dojść?
Przypomniałam sobie momenty z dzieciństwa moich dzieci – wspólne wakacje nad morzem, święta przy jednym stole… Czy naprawdę wszystko mogło się rozpaść przez jeden błąd?
Po chwili Michał wyszedł z mieszkania bez słowa. Kasia została sama ze mną i zaczęła opowiadać wszystko od początku. O tym, jak czuła się samotna po narodzinach dziecka, jak Michał coraz więcej pracował i coraz mniej był w domu. O tym, jak Paweł był jedyną osobą, która jej wtedy wysłuchała.
– To nie była miłość – mówiła przez łzy. – To była chwila słabości…
Siedziałam w milczeniu. Nie wiedziałam, czy bardziej współczuć Kasi, czy być na nią wściekła. Z jednej strony rozumiałam jej samotność, z drugiej – nie mogłam wybaczyć tego bólu, jaki sprawiła mojemu synowi i całej rodzinie.
Wieczorem zadzwoniła do mnie Magda.
– Mamo, czy ty coś wiedziałaś? Paweł się przyznał… Wyprowadził się z domu!
Poczułam się winna wszystkiemu. Jak mogłam nie zauważyć sygnałów? Czy byłam zbyt zajęta organizacją wesela Ani, by dostrzec cierpienie własnych dzieci?
Przez kolejne dni cała rodzina żyła tą zdradą. Plotki rozeszły się błyskawicznie po całej rodzinie i sąsiadach. Każdy miał swoje zdanie: jedni obwiniali Kasię, inni Pawła, jeszcze inni winili mnie za to, że nie dopilnowałam dzieci.
Najgorsze były święta Bożego Narodzenia kilka miesięcy później. Po raz pierwszy od lat nie usiedliśmy razem przy jednym stole. Michał spędził Wigilię u kolegi w Krakowie, Magda nie odezwała się do Pawła ani słowem przez cały wieczór. Kasia została sama z wnukiem w swoim mieszkaniu.
Czułam się rozdarta między wszystkimi stronami konfliktu. Chciałam pomóc każdemu z osobna: Michałowi znaleźć spokój, Kasi wybaczyć sobie samą siebie, Magdzie odbudować poczucie własnej wartości… Ale czy matka może naprawić wszystko?
Któregoś dnia spotkałam Pawła na ulicy. Wyglądał na człowieka złamanego.
– Przepraszam panią… – powiedział tylko i odszedł szybko.
Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy jeszcze rodziną taką jak dawniej. Może czas leczy rany, ale blizny zostają na zawsze.
Często wracam myślami do tamtego wesela i zastanawiam się: czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy powinnam była bardziej rozmawiać z dziećmi o ich problemach? Czy jedna noc naprawdę może przekreślić całe życie?
Może każda rodzina ma swoje tajemnice i swoje dramaty? Może najważniejsze to umieć wybaczać – innym i sobie samemu?
A Wy? Co byście zrobili na moim miejscu?