W dniu ślubu mojej córki usłyszałam słowa, które zburzyły cały mój świat: „Nie pozwól mu jej skrzywdzić. Tak jak mnie skrzywdził.”
– Pani Anno, niech pani nie pozwoli, żeby on ją skrzywdził. Tak jak mnie skrzywdził…
Te słowa, wyszeptane przez nieznajomą kobietę w tłumie gości, przeszyły mnie na wskroś. Stałam właśnie przy wejściu do kościoła, poprawiając welon mojej córki, Magdy. Miała zaraz powiedzieć „tak” Michałowi – chłopakowi, którego znałam od lat, który wydawał się być spełnieniem jej marzeń. Ale teraz…
Odwróciłam się gwałtownie, szukając wzrokiem tej kobiety. Miała ciemne włosy, była ubrana w prostą granatową sukienkę. Jej twarz wyrażała ból i determinację. Chciałam ją zatrzymać, zapytać o wszystko, ale już zniknęła w tłumie.
Moje serce waliło jak oszalałe. Przez chwilę miałam ochotę pobiec za nią, ale usłyszałam głos proboszcza: – Pani Anno, czas już…
Weszłam do kościoła jak w transie. Wszystko wokół wydawało się nierealne – kwiaty, muzyka organowa, uśmiechy gości. Magda szła do ołtarza z ojcem, promieniała szczęściem. Michał czekał na nią z szerokim uśmiechem. A ja… ja czułam tylko lęk.
Przez całą ceremonię nie mogłam oderwać wzroku od Michała. Próbowałam doszukać się w jego twarzy czegoś złowrogiego, jakiegoś śladu kłamstwa. Ale on wyglądał na zakochanego i szczęśliwego.
Po ślubie, podczas wesela w restauracji „Pod Dębem”, próbowałam odnaleźć tę kobietę. Przechodziłam między stołami, zagadywałam znajomych i nieznajomych, ale nikt jej nie widział. W końcu usiadłam przy stole i zaczęłam analizować wszystko od początku.
Michał był synem sąsiadów z sąsiedniej ulicy. Zawsze uprzejmy, pomocny, trochę zamknięty w sobie. Magda poznała go na studiach – zakochali się niemal od razu. Przez ostatnie dwa lata byli nierozłączni. Nigdy nie zauważyłam niczego niepokojącego…
Ale czy na pewno? Przypomniałam sobie kilka sytuacji: raz Magda wróciła do domu zapłakana po kłótni z Michałem, innym razem mówiła coś o jego zazdrości. Zbywałam to wtedy – myślałam, że to normalne w młodych związkach.
Po weselu nie mogłam spać. Wstałam o świcie i zaczęłam szukać informacji o Michału w internecie. Nic – żadnych skandali, żadnych plotek. Ale ta kobieta… jej słowa nie dawały mi spokoju.
Kilka dni później spotkałam się z Magdą na kawie.
– Mamo, co się dzieje? Jesteś jakaś nieobecna – zapytała z troską.
– Magda… czy Michał cię kiedyś skrzywdził? – wypaliłam nagle.
Zbladła.
– Skąd ten pomysł?
– Po prostu… chcę wiedzieć.
– Mamo, kocham go. Czasem się kłócimy, jak wszyscy. Ale jest dobrym człowiekiem.
Nie przekonała mnie. Postanowiłam działać dalej.
Zadzwoniłam do Ewy – dawnej koleżanki ze szkoły średniej, która znała rodzinę Michała lepiej niż ja.
– Ewa, czy ty coś wiesz o Michału? O jego przeszłości?
Zapadła cisza.
– Anka… lepiej nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy – powiedziała w końcu.
– Proszę cię!
– Słyszałam tylko plotki… Że był kiedyś z dziewczyną z naszej dzielnicy. Podobno bardzo ją zranił. Ale nikt nie zna szczegółów.
To musiała być ta kobieta! Postanowiłam ją odnaleźć.
Przez kilka dni pytałam znajomych, przeglądałam stare zdjęcia ze szkoły Michała. W końcu natrafiłam na imię: Karolina Nowak. Znalazłam ją na Facebooku i napisałam wiadomość: „Proszę o kontakt. To ważne.”
Odpisała po dwóch dniach: „Spotkajmy się jutro o 18 w kawiarni przy rynku.”
Byłam cała w nerwach. Karolina przyszła punktualnie. Wyglądała na zmęczoną życiem.
– Pani Anno… wiem, że to dziwne. Ale musiałam panią ostrzec.
– Co się stało?
– Byliśmy z Michałem razem przez dwa lata. Na początku był cudowny… Ale potem zaczął mnie kontrolować. Sprawdzał mój telefon, zabraniał spotykać się z koleżankami. Kiedy próbowałam odejść… groził mi. Raz nawet podniósł rękę.
Zamarłam.
– Dlaczego nikt o tym nie wie?
– Wstydziłam się. Bałam się jego rodziny – są wpływowi w naszej dzielnicy.
– Czy Magda wie?
– Nie sądzę… Ale proszę ją chronić.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Całą noc płakałam – ze strachu o córkę i z poczucia winy, że niczego wcześniej nie zauważyłam.
Następnego dnia zadzwoniłam do Magdy i poprosiłam ją o szczerość.
– Magda… proszę cię, powiedz mi prawdę o Michału.
Zamilkła na długo.
– Mamo… czasem jest zazdrosny, czasem krzyczy… Ale ja go kocham! On obiecał się zmienić!
– Kochanie… miłość to nie tylko wybaczanie i cierpienie. Jeśli cię rani – musisz odejść.
Magda rozpłakała się.
Przez kolejne tygodnie nasza relacja była napięta jak nigdy wcześniej. Michał próbował mnie przekonać, że wszystko jest w porządku – przynosił kwiaty, dzwonił z przeprosinami. Ale widziałam strach w oczach Magdy.
W końcu podjęła decyzję – wyprowadziła się do mnie na kilka tygodni „żeby przemyśleć wszystko”. Michał groził jej SMS-ami, błagał o powrót, potem znów groził. Zgłosiłyśmy sprawę na policję.
Dziś Magda jest już bezpieczna – zaczyna nowe życie powoli odbudowując siebie po tym wszystkim. Ja zaś każdego dnia pytam siebie: czy mogłam zrobić coś wcześniej? Czy mogłam lepiej chronić własne dziecko?
Czasem patrzę na zdjęcia ze ślubu i myślę: ile matek ignoruje sygnały ostrzegawcze? Ile kobiet milczy ze strachu lub wstydu? Czy mamy odwagę mówić głośno o tym, co boli najbardziej?