W cieniu mojej siostry: Czy mam prawo wybrać siebie?

– Znowu ty wszystko psujesz! – krzyknęła Zuzanna, trzaskając drzwiami mojego pokoju. Jej głos odbił się echem w mojej głowie, a ja poczułam znajome ukłucie w żołądku. Ile razy już słyszałam te słowa? Ile razy byłam winna jej łzom, jej niepowodzeniom, jej rozczarowaniom? Stałam przy oknie, patrząc na szare niebo nad Warszawą i zastanawiałam się, kiedy ostatni raz ktoś zapytał mnie, czego ja chcę.

Mam na imię Marta. Jestem starszą siostrą Zuzanny – tej Zuzanny, która zawsze była oczkiem w głowie naszych rodziców. Od dziecka słyszałam: „Marta, pomóż Zuzi”, „Marta, ustąp Zuzi”, „Marta, bądź rozsądna”. Byłam tą odpowiedzialną, tą, która nigdy nie sprawiała problemów. Zuzanna była żywiołowa, impulsywna, czasem wręcz nieprzewidywalna. Ja – cicha i spokojna. Rodzice powtarzali, że powinnam być dla niej wzorem. Ale czy ktoś kiedyś zapytał mnie, czy chcę być tym wzorem?

Pamiętam, jak miałam szesnaście lat i marzyłam o kursie rysunku. Mama powiedziała wtedy: „Marta, może poczekasz jeszcze rok? Teraz musimy zapisać Zuzię na balet”. Czekałam rok. Potem drugi. W końcu przestałam pytać. Zuzanna miała swoje pasje, swoje sukcesy – występy, konkursy, nagrody. Ja byłam jej cichym kibicem i opiekunką.

Kiedy poszłyśmy na studia – ja na filologię polską, ona na architekturę – rodzice znowu byli dumni z niej. „Zuzia taka zdolna!”, „Zuzia taka kreatywna!”. Ja byłam tą, która robiła kanapki na drogę i pilnowała, żeby Zuzanna nie zapomniała kluczy do mieszkania.

Przez lata tłumiłam w sobie żal. Mówiłam sobie: „To nic, przecież ją kochasz”. Ale miłość nie powinna boleć. Miłość nie powinna być wiecznym poświęceniem jednej osoby dla drugiej.

Ostatnia kłótnia zaczęła się od drobiazgu. Zuzanna przyszła do mnie wieczorem i poprosiła o pomoc przy projekcie na studia. Byłam zmęczona po pracy, ale zgodziłam się – jak zawsze. Siedziałyśmy nad jej makietą do późnej nocy. W pewnym momencie powiedziałam: – Może tym razem sama spróbujesz rozwiązać ten problem? – Zuzanna spojrzała na mnie z wyrzutem: – Ty nigdy nie chcesz mi pomóc! Wszystko muszę robić sama! – Wtedy coś we mnie pękło.

– Naprawdę tak myślisz? – zapytałam cicho. – Przez całe życie robiłam wszystko dla ciebie! Odkładałam swoje marzenia na bok, żebyś ty mogła być szczęśliwa!

Zuzanna wzruszyła ramionami: – Nikt ci nie kazał tego robić.

Te słowa zabolały bardziej niż cokolwiek innego. Poczułam się niewidzialna. Moje poświęcenie okazało się bezwartościowe. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, analizując każde nasze wspólne wspomnienie. Czy naprawdę nikt nie widział mojego wysiłku? Czy byłam tylko tłem dla jej życia?

Następnego dnia zadzwoniła mama:
– Marta, dlaczego Zuzia jest taka roztrzęsiona? Coś jej zrobiłaś?
– Mamo, czy ty mnie w ogóle słyszysz? – zapytałam drżącym głosem.
– Oczywiście, że cię słyszę! Ale Zuzia jest młodsza, ona potrzebuje wsparcia…

Rozłączyłam się bez słowa. Poczułam się jak dziecko, które znowu musi ustąpić miejsca młodszej siostrze.

Przez kolejne dni unikałyśmy się z Zuzanną. W domu panowała napięta cisza. Rodzice próbowali nas pogodzić, ale ja już nie chciałam wracać do dawnego układu. Po raz pierwszy w życiu poczułam złość – nie na Zuzannę, ale na siebie samą. Dlaczego pozwoliłam innym decydować o moim życiu?

Zaczęłam wychodzić z domu wcześniej niż zwykle. Spacerowałam po mieście bez celu, obserwując ludzi w kawiarniach i parkach. Zazdrościłam im wolności – tej lekkości bycia sobą bez ciągłego oglądania się na innych.

Pewnego dnia spotkałam w parku kolegę ze studiów – Pawła. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać o dawnych czasach.
– Marta, pamiętam cię jako dziewczynę z wielkimi marzeniami o pisaniu książek – powiedział nagle.
Zamilkłam na chwilę.
– Już dawno przestałam marzyć – odpowiedziałam cicho.
– Dlaczego?
Wzruszyłam ramionami:
– Bo zawsze ktoś był ważniejszy ode mnie.

Paweł spojrzał mi prosto w oczy:
– Może czas to zmienić?

Te słowa długo dźwięczały mi w głowie. Może rzeczywiście nadszedł czas, by pomyśleć o sobie? Wieczorem usiadłam przy biurku i po raz pierwszy od lat otworzyłam pusty zeszyt. Zaczęłam pisać – o sobie, o swoich uczuciach, o tym wszystkim, co przez lata tłumiłam.

Zuzanna przyszła do mnie kilka dni później.
– Marta… przepraszam za tamto. Nie wiedziałam, że tak to odbierasz.
Spojrzałam na nią bez gniewu:
– Może obie powinnyśmy nauczyć się mówić o swoich potrzebach?
Zuzanna skinęła głową:
– Chciałabym spróbować być twoją siostrą… a nie tylko osobą, którą musisz się opiekować.

Nie wiem jeszcze, jak będzie wyglądało nasze życie dalej. Wiem tylko jedno: już nigdy nie pozwolę sobie zniknąć w czyimś cieniu.

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy mam prawo wybrać siebie? Czy egoizm to naprawdę coś złego… jeśli przez całe życie byłam tylko tłem dla innych? Może właśnie teraz nadszedł mój czas?