Testament, który podzielił rodzinę: Jak mój brat stał się dla mnie obcy
– Anna, podpisz to. – Głos Pawła był zimny, obcy, jakby mówił do mnie ktoś zupełnie inny. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy starym dębowym stole w salonie rodziców. Na stole leżały papiery – testament taty i jakieś dokumenty przygotowane przez notariusza. Mama płakała w kuchni, a ja czułam, jakby ktoś ściskał mnie za gardło.
Jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażałam sobie, że moglibyśmy się tak kłócić. Paweł był moim starszym bratem, moim bohaterem z dzieciństwa. To on uczył mnie jeździć na rowerze, to on bronił mnie przed kolegami z podwórka. Ale odkąd tata zmarł nagle na zawał, Paweł jakby zamknął się w sobie. Przestał dzwonić, przestał odwiedzać mamę. A kiedy pojawił się temat spadku, zobaczyłam w jego oczach coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam – chciwość.
– Nie rozumiem, dlaczego tata zapisał dom nam obojgu – powiedział Paweł, patrząc mi prosto w oczy. – Przecież ty masz mieszkanie w Warszawie, a ja zostałem tutaj z mamą. To ja się wszystkim zajmowałem.
– Paweł, przecież to nieprawda – odpowiedziałam cicho. – Byłam tu tyle samo co ty. Tata chciał, żebyśmy byli razem, żebyśmy się nie kłócili.
– To podpisz zrzeczenie się swojej części! – przerwał mi ostro. – Wtedy wszystko będzie jasne.
Spojrzałam na niego i poczułam łzy napływające do oczu. Przypomniałam sobie ostatnią rozmowę z tatą. Leżał już wtedy w szpitalu, był słaby, ale uśmiechał się do mnie ciepło.
– Aniu, pamiętaj… rodzina jest najważniejsza. Nie pozwólcie nigdy, żeby coś was poróżniło.
A teraz siedziałam naprzeciwko własnego brata i czułam się jak intruz we własnym domu.
Mama weszła do pokoju, otarła łzy i spojrzała na nas z rozpaczą.
– Dzieci, proszę was… Tata by tego nie chciał.
Paweł odwrócił wzrok.
– Mamo, ja tylko chcę sprawiedliwości.
– Sprawiedliwości? – powtórzyłam z goryczą. – Czy sprawiedliwość to zabrać mi wszystko?
Wyszedł trzaskając drzwiami. Zostałyśmy z mamą same. Przytuliła mnie mocno.
– On jest zagubiony – szepnęła. – Boi się przyszłości.
Ale ja czułam tylko żal i gniew. Przez kolejne tygodnie unikaliśmy się z Pawłem. Każda rozmowa kończyła się kłótnią. Mama próbowała nas godzić, ale bez skutku.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie ciotka Basia.
– Aniu, musisz z nim porozmawiać. On naprawdę nie radzi sobie po śmierci taty. Zawsze był silny tylko na pokaz.
Zgodziłam się spotkać z Pawłem w kawiarni na rynku. Przyszedł spóźniony, zmęczony, jakby starszy o kilka lat.
– Przepraszam – powiedział cicho. – Nie powinienem był tak na ciebie naciskać.
Milczałam przez chwilę.
– Paweł… dlaczego to robisz? Przecież zawsze byliśmy razem.
Westchnął ciężko.
– Boję się, Anka. Boję się, że zostanę tu sam z mamą i wszystkim na głowie. Ty masz swoje życie w Warszawie… Ja zostałem tu z niczym.
Poczułam ukłucie winy i jednocześnie bunt.
– Ale przecież możemy to wszystko zrobić razem! Dom jest nasz wspólny! Możemy go sprzedać i podzielić się pieniędzmi albo wynająć… Tata chciał, żebyśmy byli rodziną!
Paweł spuścił głowę.
– Nie umiem już być rodziną… Od śmierci taty wszystko się rozsypało.
Wróciłam do domu z ciężkim sercem. Przez kolejne dni rozważałam wszystkie za i przeciw. Czy powinnam ustąpić? Czy powinnam walczyć o swoje?
W końcu postanowiłam napisać list do Pawła:
„Pawle,
Nie chcę walczyć o pieniądze ani dom. Chcę odzyskać brata. Jeśli dom jest dla ciebie tak ważny, możesz go zatrzymać. Ale proszę cię – nie traćmy siebie nawzajem. Tata by tego nie chciał.
Anna”
Nie odpowiedział od razu. Minęły dwa tygodnie ciszy. W tym czasie mama zachorowała na zapalenie płuc i trafiła do szpitala. Wtedy Paweł zadzwonił pierwszy raz od dawna.
– Anka… przepraszam cię za wszystko. Chcę spróbować jeszcze raz być rodziną.
Spotkaliśmy się przy łóżku mamy w szpitalu. Trzymała nas za ręce i płakała ze szczęścia.
Dziś dom należy do Pawła, a ja wróciłam do Warszawy. Nasze relacje są inne niż kiedyś – bardziej ostrożne, pełne niewypowiedzianych słów i żalu za straconym czasem. Ale uczymy się na nowo być rodzeństwem.
Czasem patrzę na stare zdjęcia i zastanawiam się: czy testament naprawdę musi dzielić rodzinę? Czy można wybaczyć wszystko dla dobra bliskich? Co wy byście zrobili na moim miejscu?