Teściowa bez granic i szwagierka, która nie znała umiaru – historia Kasi
– No nareszcie! – usłyszałam, zanim jeszcze zdążyłam zamknąć drzwi. Głos mojej teściowej przeszył ciszę mieszkania jak nóż. Stała w kuchni, z rękami opartymi na biodrach, a jej spojrzenie mówiło wszystko: znowu coś zrobiłam nie tak.
– Przepraszam, praca się przeciągnęła – rzuciłam cicho, zdejmując buty. Głowa pulsowała mi od bólu, a w piersiach czułam ciężar zmęczenia. Marzyłam tylko o tym, żeby usiąść na kanapie i na chwilę zamknąć oczy. Ale wiedziałam, że to niemożliwe.
– Praca, praca… A dom? Dzieci? Mój syn wrócił głodny! – kontynuowała teściowa, nie zwracając uwagi na moje zmęczenie. – Kiedyś kobiety wiedziały, co to znaczy być żoną i matką.
Z kuchni dobiegł mnie jeszcze inny głos – tym razem szwagierki, Agaty. – Mamo, daj spokój Kasi. Ona przecież robi karierę! – powiedziała z przekąsem, podkreślając ostatnie słowo tak, jakby to była obelga.
Agata mieszkała z nami od trzech miesięcy. Miała „chwilowe” problemy z pracą i rozstaniem z chłopakiem. Chwilowe okazało się być bardzo względne. Zajmowała nasz pokój gościnny, a jej rzeczy rozlewały się po całym mieszkaniu. Często wracała późno w nocy, hałasując i budząc dzieci.
Mój mąż, Tomek, był między młotem a kowadłem. Kochał swoją rodzinę i nie potrafił postawić granic ani matce, ani siostrze. Ja byłam tą „złą”, bo śmiałam się upomnieć o własną przestrzeń.
– Kasiu, czy możesz zrobić herbatę? – zapytała Agata, nawet nie podnosząc się z kanapy. – I może coś do jedzenia? Jestem wykończona po tych rozmowach kwalifikacyjnych.
Zacisnęłam zęby. Przez chwilę miałam ochotę rzucić wszystko i wyjść. Ale dzieci były już głodne, a Tomek jeszcze nie wrócił z pracy. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam przygotowywać kolację.
W kuchni teściowa nie przestawała komentować: – Kiedyś to było inaczej… Ja po pracy jeszcze gotowałam obiady na dwa dni do przodu! A ty? Ledwo wrócisz i już zmęczona.
– Mamo, czasy się zmieniły – próbowałam tłumaczyć spokojnie. – Pracuję na pełen etat, Tomek też. Staramy się jak możemy.
– Staracie się? To dlaczego dzieci takie rozpuszczone? I dlaczego Agata musi spać w pokoju gościnnym? Może powinniście się przeprowadzić do większego mieszkania?
Poczułam, jak narasta we mnie frustracja. Przecież to ona sama zaproponowała Agacie, żeby u nas zamieszkała! Ale teraz to ja byłam winna wszystkiemu.
Wieczorem Tomek wrócił do domu. Zmęczony, ale uśmiechnięty. – Cześć wszystkim! Co na kolację?
Teściowa od razu zaczęła: – Tomeczku, twoja żona znowu spóźniona. Dzieci głodne, a Agata biedna czeka na herbatę.
Tomek spojrzał na mnie z lekkim wyrzutem. – Kasiu, może faktycznie powinniśmy lepiej się zorganizować?
Poczułam łzy pod powiekami. Nie chciałam wybuchnąć przy dzieciach, więc wyszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i pozwoliłam sobie na kilka minut ciszy.
W głowie kłębiły mi się myśli: czy naprawdę jestem taka zła? Czy to ja powinnam się zmienić? Czy może oni wszyscy przekroczyli granicę?
Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Agata zostawiła swoje rzeczy w całym salonie, dzieci potknęły się o jej buty. Teściowa narzekała na bałagan i oczywiście winą obarczała mnie.
W pracy szef poprosił mnie o zostanie dłużej – ważny projekt miał być gotowy na rano. Zgodziłam się bez słowa sprzeciwu, bo wiedziałam, że w domu czeka mnie tylko kolejna fala pretensji.
Wieczorem zadzwoniłam do Tomka: – Możesz dziś odebrać dzieci od mamy?
– Nie mogę, mam spotkanie służbowe – odpowiedział szybko.
Westchnęłam ciężko. Znowu wszystko na mojej głowie.
Gdy wróciłam do domu po dwudziestej drugiej, w salonie siedziały teściowa i Agata. Rozmawiały o mnie.
– Ona nigdy nie była dla ciebie dobra – mówiła teściowa do Agaty. – Zawsze tylko praca i praca.
– Wiem… Ale co zrobić? Tomek ją kocha – odpowiedziała szwagierka.
Stanęłam w drzwiach i poczułam, jak coś we mnie pęka.
– Dość! – powiedziałam głośno. Obie spojrzały na mnie zaskoczone.
– Mam już tego dosyć! To jest mój dom i chcę tu czuć się bezpiecznie! Agata, miałaś mieszkać u nas przez dwa tygodnie, minęły trzy miesiące! Mamo Tomka, proszę cię… Szanuj moje granice!
Zapadła cisza. Agata spuściła wzrok. Teściowa zacisnęła usta.
– Kasiu… – zaczęła teściowa.
– Nie! Teraz ja mówię! Przez cały czas staram się być dobrą żoną, matką i synową. Ale nie dam już sobą pomiatać! Jeśli to ma tak wyglądać dalej… musimy poważnie porozmawiać o przyszłości naszego wspólnego mieszkania.
Wyszłam do sypialni i zamknęłam drzwi za sobą. Po raz pierwszy od dawna poczułam ulgę.
Następnego dnia Tomek przyszedł do mnie rano.
– Kasiu… Może masz rację. Musimy coś zmienić.
Agata zaczęła szukać nowego mieszkania. Teściowa przez kilka dni była obrażona, ale potem zaczęła traktować mnie z większym szacunkiem.
Dziś wiem jedno: czasem trzeba postawić granice nawet najbliższym. Bo jeśli my ich nie postawimy, nikt tego za nas nie zrobi.
Czy naprawdę musimy czekać aż pękniemy? Dlaczego tak trudno nam mówić „dość”, kiedy chodzi o własne szczęście?