Pięć lat po zdradzie mojego syna: Czy matka może wybaczyć dziecku, które złamało rodzinę?

– Mamo, proszę cię, nie zaczynaj znowu – Bartosz patrzył na mnie z tym swoim zmęczonym wzrokiem, jakby to on był ofiarą. Stał w progu mojego mieszkania, trzymając w ręku torbę z zakupami, a ja czułam, jak narasta we mnie fala gniewu i żalu.

– Nie zaczynam, Bartoszu. Po prostu nie rozumiem, jak mogłeś to zrobić Natalii. I dzieciom. – Moje słowa były ostre, ale nie potrafiłam ich powstrzymać.

Pięć lat temu świat się zatrząsł. Pamiętam tamten wieczór, kiedy Natalia zadzwoniła do mnie zapłakana. „Pani Anno, Bartosz mnie zdradził. Od miesięcy. Z jakąś dziewczyną z pracy. Ja… ja już nie mam siły.”

Nie mogłam uwierzyć. Mój syn, mój Bartuś, który zawsze był taki opiekuńczy, taki rodzinny… Jak mógł zostawić Natalię samą z dwójką maleńkich dzieci? Jak mógł wybrać tę młodą, przebojową Paulinę zamiast rodziny?

Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Rodzinne święta stały się polem minowym. Dzieci – moje ukochane wnuki – coraz częściej pytały: „Babciu, dlaczego tata nie mieszka z mamą?”

Bartosz próbował tłumaczyć się wszystkim wokół. „Mamo, to nie było takie proste. Z Natalią już od dawna nam się nie układało. Paulina dała mi coś, czego brakowało mi w domu.”

Ale ja widziałam tylko łzy Natalii i strach w oczach dzieci. Widziałam, jak mój syn zamyka się na własne dzieci, bo nowa partnerka nie chciała „balastu” z poprzedniego życia.

Pewnego dnia przyszłam do Bartosza bez zapowiedzi. Paulina otworzyła drzwi w szlafroku.

– Dzień dobry… Pani Anna? – Jej głos był chłodny.

– Chciałam zobaczyć wnuki – powiedziałam sztywno.

– Dzieci są u Natalii. Bartosz zaraz wróci.

Usiadłam w salonie pełnym nowoczesnych mebli i zapachu perfum Pauliny. Czułam się jak intruz w życiu własnego dziecka.

Kiedy Bartosz wrócił, próbował rozładować napięcie żartem:

– Mamo, może kawa?

Ale ja nie chciałam kawy. Chciałam odpowiedzi.

– Czy ty naprawdę jesteś szczęśliwy? – zapytałam cicho.

Zamilkł na chwilę.

– Staram się być…

Wiedziałam, że kłamie. Widziałam to w jego oczach.

Od tamtej pory widujemy się rzadko. Każde spotkanie kończy się kłótnią lub milczeniem. Paulina unika mnie jak ognia. Dzieci coraz częściej pytają o tatę, a ja nie wiem, co im mówić.

Natalia… Natalia jest dla mnie jak córka. Pomagam jej jak mogę – odbieram dzieci ze szkoły, gotuję obiady, czasem po prostu przytulam ją, gdy płacze wieczorami.

Pewnego dnia usiadłyśmy razem przy stole.

– Pani Aniu… Ja już nie mam żalu do Bartka. Chcę tylko, żeby dzieci były szczęśliwe.

Podziwiam ją za siłę. Ja nie potrafię wybaczyć.

Czasem myślę o tym wszystkim nocami. Przewracam się z boku na bok i pytam siebie: gdzie popełniłam błąd? Czy mogłam wychować Bartosza inaczej? Czy powinnam była wcześniej zauważyć sygnały?

W święta próbuję udawać normalność. Siedzimy przy stole – ja, Natalia z dziećmi, czasem Bartosz wpada na chwilę z Pauliną. Atmosfera jest ciężka jak ołów.

– Babciu, a dlaczego tata nie przychodzi na nasze przedstawienia? – pyta Zosia.

Nie wiem, co odpowiedzieć. Czuję gulę w gardle.

Bartosz coraz bardziej oddala się od dzieci. Paulina nie chce ich u siebie – mówi, że „nie jest gotowa na cudze dzieci”.

Czasem mam ochotę krzyczeć: „Bartku! Obudź się! To są twoje dzieci!” Ale milczę. Boję się stracić go zupełnie.

Ostatnio Bartosz przyszedł sam. Usiadł naprzeciwko mnie i długo milczał.

– Mamo… Ja wiem, że cię zawiodłem. Ale nie umiem już wrócić do tamtego życia.

Patrzyłam na niego i widziałam zagubionego chłopca, a nie dorosłego mężczyznę.

– Synu… Ja cię kocham. Ale nie potrafię zaakceptować tego wszystkiego. Nie potrafię patrzeć na cierpienie twoich dzieci i Natalii.

Wyszedł bez słowa.

Czasem zastanawiam się: czy matka powinna zawsze stać po stronie dziecka? Czy są granice wybaczenia? Czy można kochać i jednocześnie czuć tak wielki żal?

Może kiedyś znajdę w sobie siłę na przebaczenie… Ale dziś jeszcze jej nie mam.

Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć własnemu dziecku taką zdradę? Czy matczyna miłość naprawdę jest bezwarunkowa?