Kiedy Teściowa Przekroczyła Próg Bez Zapowiedzi – O Granicach, Które Musiałam Postawić
– Znowu przyszła bez zapowiedzi – pomyślałam, słysząc dźwięk domofonu o ósmej rano w sobotę. Ledwo zdążyłam założyć szlafrok, a już w słuchawce usłyszałam znajomy, nieco zniecierpliwiony głos:
– Marto, otwórz, bo zimno na klatce!
To była moja teściowa, pani Halina. Zawsze energiczna, zawsze z torbą pełną jedzenia i dobrych rad. Mój mąż, Tomek, jeszcze spał. Nasza córka, Zosia, bawiła się w swoim pokoju. Ja marzyłam o spokojnej kawie i chwili ciszy. Ale Halina miała inne plany.
Otworzyłam drzwi i zanim zdążyłam się przywitać, już była w przedpokoju, zdejmując płaszcz i rozstawiając siatki.
– Przyniosłam wam pierogi i trochę mięsa na obiad. Widziałam wczoraj w Biedronce promocję na schab, to kupiłam – mówiła szybko, jakby bała się, że nie zdążę jej wysłuchać.
– Dziękujemy, mamo, ale naprawdę nie trzeba było – próbowałam zachować spokój.
– Oj tam, oj tam! Co wy byście jedli bez mojej pomocy? – uśmiechnęła się szeroko i ruszyła do kuchni.
Wiedziałam, że zaraz zacznie przestawiać rzeczy w lodówce i komentować porządek na blacie. Tak było zawsze. Ale tym razem poczułam coś więcej niż irytację – poczułam bezsilność. To był nasz dom. Nasza przestrzeń. A ja czułam się w niej jak gość.
Tomek wszedł do kuchni zaspany i od razu zobaczył minę swojej mamy.
– Cześć, mamo… – mruknął niepewnie.
– Tomek, zobacz, jakie masz brudne kubki! Marta chyba nie miała czasu posprzątać? – rzuciła z przekąsem.
Poczułam ukłucie wstydu i złości. Przecież sprzątam codziennie! Ale Halina zawsze znajdzie coś, co można zrobić lepiej.
Po śniadaniu usiadłam z Tomkiem w salonie.
– Musimy coś z tym zrobić – powiedziałam cicho. – Nie chcę już tak żyć. To nasz dom. Chcę mieć wpływ na to, kto i kiedy tu przychodzi.
Tomek westchnął ciężko.
– Wiem… Ale ona się obrazi. Wiesz jaka jest…
– A ja? Ja już jestem obrażona na cały świat! – wybuchłam nagle. – Czuję się jak dziecko we własnym domu!
Tego dnia Halina została do wieczora. Pomagała Zosi układać puzzle, gotowała obiad i komentowała wszystko: od wyboru firanek po sposób wychowywania dziecka. Wieczorem wyszła zadowolona z siebie, a ja zostałam z bólem głowy i łzami w oczach.
Następnego dnia postanowiłam działać. Zadzwoniłam do mamy i opowiedziałam jej wszystko.
– Musisz postawić granice, Marto – powiedziała stanowczo. – Inaczej nigdy się to nie skończy.
Bałam się tej rozmowy jak ognia. Ale wiedziałam, że muszę to zrobić dla siebie, dla Tomka i dla Zosi.
W poniedziałek po pracy zadzwoniłam do Haliny.
– Mamo, czy możemy się spotkać? Chciałabym porozmawiać.
– Coś się stało? – zapytała podejrzliwie.
– Po prostu… chciałabym wyjaśnić kilka spraw.
Spotkałyśmy się w kawiarni niedaleko jej domu. Była spięta i patrzyła na mnie badawczo.
– Mamo… bardzo cię proszę… Nie przychodź do nas bez zapowiedzi. Potrzebuję trochę prywatności. Chciałabym mieć wpływ na to, kiedy mamy gości. Nawet jeśli to rodzina.
Halina milczała przez chwilę. Widziałam, jak walczy ze sobą.
– Myślałam, że wam pomagam… – powiedziała cicho. – Sama byłam młodą matką. Moja teściowa nigdy mi nie pomagała. Było mi ciężko…
Zrobiło mi się jej żal. Zrozumiałam wtedy coś ważnego: ona nie chciała mnie kontrolować. Chciała być potrzebna. Bała się samotności.
– Doceniam wszystko, co robisz – odpowiedziałam łagodniej. – Ale muszę mieć swoje życie. Chcę być dobrą żoną i matką po swojemu.
Halina spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Nie chcę być ciężarem…
– Nie jesteś ciężarem. Ale musimy się szanować nawzajem.
Od tamtej pory wiele się zmieniło. Halina zaczęła dzwonić przed wizytą. Czasem zapraszam ją na obiad albo proszę o pomoc przy Zosi. Nasze relacje stały się spokojniejsze. Ja odzyskałam poczucie kontroli nad swoim życiem.
Czasem jednak zastanawiam się: dlaczego tak trudno nam mówić o swoich potrzebach najbliższym? Czy naprawdę musimy czekać aż do granic wytrzymałości? Może gdybyśmy wcześniej rozmawiali szczerze o swoich uczuciach, byłoby nam wszystkim łatwiej…