Kiedy mama postanowiła być młodsza: Historia jednego nieudanego eksperymentu i rodzinnych tajemnic
— Magda, czy ty naprawdę myślisz, że ja już się do niczego nie nadaję? — głos teściowej przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stała przy oknie, zaciśnięte pięści wbijała w parapet. W powietrzu unosił się zapach kawy i… czegoś jeszcze. Czegoś chemicznego.
Spojrzałam na nią zaskoczona. — Mamo Halino, o co chodzi? Przecież nikt tak nie mówi. — Próbowałam zachować spokój, choć czułam, że coś jest nie tak.
— Wszyscy patrzą na mnie jak na starą babę! Nawet ty! — Jej głos był drżący, a oczy błyszczały łzami. — Ale ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa!
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Od kilku miesięcy mieszkała z nami, odkąd zmarł teść. Było ciężko — dla niej, dla nas, dla mojego męża Pawła. Ale nigdy nie widziałam jej tak roztrzęsionej.
Wtedy zauważyłam: jej włosy były dziwnie sztywne, jakby posklejane. I ten zapach…
— Mamo, co masz na głowie? — zapytałam ostrożnie.
— To twoja krem! Ten z aloesem i kolagenem! Skoro wygładza zmarszczki, to może wygładzi też moje włosy! — wykrzyknęła z rozpaczą.
Zamarłam. Przypomniałam sobie, jak kilka dni temu zostawiłam w łazience próbkę nowego kremu od firmy. Miała być rewolucyjna — „odmładza skórę o 10 lat”. Ale nikt nie mówił o włosach!
— Mamo, to nie jest do włosów! — krzyknęłam, podbiegając do niej. — To może ci zaszkodzić!
Ale ona już płakała. — Chciałam tylko… Chciałam poczuć się znowu piękna. Dla siebie. Dla Pawła. Dla was wszystkich.
W tej chwili do kuchni wszedł mój mąż. Zatrzymał się w progu, widząc matkę w takim stanie.
— Co tu się dzieje? — spytał zaniepokojony.
— Twoja matka nałożyła sobie krem do twarzy na włosy! — powiedziałam bezradnie.
Paweł spojrzał na Halinę i nagle coś w nim pękło. — Mamo, dlaczego ty to sobie robisz? Przecież my cię kochamy taką, jaka jesteś!
Ale ona tylko pokręciła głową i wybiegła z kuchni.
Tamten dzień był początkiem końca naszej rodzinnej harmonii. Halina zamknęła się w sobie. Przestała wychodzić z domu, przestała rozmawiać z nami. Zaczęła obsesyjnie przeglądać katalogi kosmetyczne, zamawiać coraz to nowe specyfiki przez internet. W domu pojawiały się paczki z kremami, serum, ampułkami na porost włosów.
Pewnego wieczoru usłyszałam jej rozmowę przez telefon:
— Tak, pani Grażyno, słyszałam o tej metodzie mezoterapii igłowej… Tak, wiem, że to kosztuje… Ale ja muszę coś zrobić ze sobą! Nie mogę tak wyglądać!
Zrozumiałam wtedy, że to nie jest tylko kwestia próżności czy chwilowego kryzysu. To była walka o godność. O poczucie wartości, które gdzieś po drodze jej odebrano — przez śmierć męża, przez samotność, przez społeczne oczekiwania wobec kobiet po sześćdziesiątce.
Próbowałam rozmawiać z Pawłem:
— Ona potrzebuje pomocy. Może powinna porozmawiać z psychologiem?
Ale on tylko wzruszał ramionami.
— Mama zawsze była dumna. Nie pozwoli sobie pomóc.
Tymczasem Halina coraz bardziej zamykała się w swoim świecie. Zaczęły się kłótnie o pieniądze — bo wydawała coraz więcej na kosmetyki i zabiegi. Paweł miał do mnie pretensje:
— To przez twoją pracę! Gdybyś nie przynosiła tych próbek do domu…
— Przestań! To nie moja wina! — wybuchłam któregoś dnia. — Twoja mama potrzebuje wsparcia, a nie oskarżeń!
Wtedy Halina weszła do pokoju. Miała na sobie nową perukę i mocny makijaż.
— Wychodzę — oznajmiła chłodno.
— Dokąd? — spytał Paweł.
— Do ludzi! Do świata! Może tam ktoś mnie doceni!
Trzasnęły drzwi.
Siedzieliśmy w ciszy przez długą chwilę.
Następnego dnia zadzwoniła sąsiadka:
— Magda, widziałam panią Halinę na przystanku autobusowym… Płakała.
Znalazłam ją siedzącą na ławce pod blokiem. Wyglądała na zagubioną i zmęczoną.
— Mamo… — usiadłam obok niej. — Przepraszam, jeśli sprawiłam ci przykrość. Ale proszę cię… pozwól sobie pomóc.
Spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.
— Magda… Ja już nie wiem, kim jestem bez niego. Bez twojego taty Pawła… Bez pracy… Bez sensu.
Objęłam ją mocno.
Od tamtej pory zaczęłyśmy razem chodzić na spacery. Zapisałyśmy się na warsztaty dla seniorek w domu kultury. Powoli wracała do siebie — choć już nigdy nie była tą samą osobą co dawniej.
Czasem patrzę na nią i myślę: ile kobiet wokół nas czuje się niewidzialnych? Ile z nich desperacko szuka potwierdzenia swojej wartości w kremach i zabiegach? Czy potrafimy je dostrzec zanim będzie za późno?
A może każda z nas kiedyś stanie przed lustrem i zapyta: czy jeszcze jestem dla kogoś ważna?