Brat, który przestał ze mną rozmawiać: Opowieść o zazdrości, rodzinie i utraconej bliskości
– Naprawdę musieliście jej to kupić? – Filip rzucił kluczami na stół, a ja poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła. Mama spojrzała na niego z wyrzutem, ale nie odpowiedziała. Ojciec tylko westchnął i wrócił do czytania gazety, jakby nic się nie stało. A ja? Stałam w przedpokoju, ściskając w dłoni kluczyki do nowiutkiego, czerwonego Fiata Punto, który jeszcze pachniał fabryką.
Wiedziałam, że coś się zmieniło. Filip zawsze był moim starszym bratem, moim bohaterem. To on nauczył mnie jeździć na rowerze, to on bronił mnie przed chłopakami z sąsiedztwa, to on pierwszy powiedział mi, że świat nie jest sprawiedliwy. Ale tego dnia spojrzał na mnie tak, jakby widział kogoś obcego.
– To nie jest sprawiedliwe – powiedział cicho, ale wystarczająco głośno, żebym usłyszała. – Ja musiałem zbierać na swój motor przez dwa lata. A ty? Ty dostajesz wszystko pod nos.
Chciałam mu odpowiedzieć, że to nieprawda. Że ja też musiałam się starać, że miałam dobre oceny, że rodzice obiecali mi samochód, jeśli dostanę się na studia w Warszawie. Ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Zamiast tego tylko patrzyłam na niego bezradnie.
Od tamtego dnia Filip przestał ze mną rozmawiać. Najpierw przestał odpowiadać na moje wiadomości. Potem zaczął wychodzić z domu wcześnie rano i wracać późno w nocy. Wspólne obiady zamieniły się w milczenie. Mama próbowała udawać, że wszystko jest w porządku, ale widziałam, jak ukradkiem ociera łzy w kuchni.
Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę za zamkniętymi drzwiami:
– On nie może tak się zachowywać! – szeptała mama. – To jego siostra!
– Daj mu czas – odpowiadał ojciec. – Chłopak musi sobie z tym poradzić po swojemu.
Ale czas niczego nie naprawił. Minęły tygodnie, potem miesiące. Filip coraz bardziej oddalał się od nas wszystkich. Zaczął spotykać się z jakąś nową paczką znajomych, wracał pijany albo wcale nie wracał na noc. Mama coraz częściej płakała, ojciec zamknął się w sobie.
A ja? Czułam się winna. Każdego dnia patrzyłam na ten samochód i miałam ochotę oddać go rodzicom z powrotem. Ale wiedziałam, że to niczego nie zmieni.
Pewnego popołudnia postanowiłam spróbować jeszcze raz. Znalazłam Filipa w garażu, grzebał coś przy swoim motorze.
– Filip…
Nie spojrzał na mnie.
– Możemy porozmawiać?
Cisza.
– Proszę cię…
W końcu odwrócił się powoli.
– O czym? O tym, jak dobrze ci się teraz żyje?
– To nie tak…
– Właśnie tak! – krzyknął nagle. – Ty zawsze miałaś lepiej! Wszystko ci ułatwiali! Ja musiałem sam na wszystko zapracować!
– Ale ja…
– Nie rozumiesz?! Nigdy nie rozumiałaś!
Wybiegłam z garażu ze łzami w oczach. Po raz pierwszy poczułam prawdziwą złość – nie tylko na niego, ale też na rodziców i na siebie samą. Dlaczego nikt nie potrafił z nami porozmawiać? Dlaczego wszystko musiało być takie trudne?
Następne tygodnie były jeszcze gorsze. Filip zaczął znikać na całe dnie. Pewnego dnia mama zadzwoniła do mnie zapłakana:
– Nie wrócił na noc… Nie odbiera telefonu…
Zgłosiliśmy zaginięcie na policję. Przez dwa dni żyliśmy w zawieszeniu – ja nie spałam, mama nie jadła, ojciec chodził po domu jak cień. W końcu zadzwonił telefon: Filip był cały i zdrowy, zatrzymali go gdzieś pod Radomiem za jazdę po alkoholu.
Kiedy wrócił do domu, nie było już żadnych krzyków ani łez. Było tylko zmęczenie i rezygnacja. Mama przytuliła go bez słowa, ojciec poklepał po ramieniu. Ja stałam z boku i patrzyłam na brata, który jeszcze niedawno był moim najlepszym przyjacielem.
Od tamtej pory nasze relacje już nigdy nie były takie same. Filip wyprowadził się kilka miesięcy później do dziewczyny z Warszawy. Rzadko dzwonił, jeszcze rzadziej przyjeżdżał do domu. Kiedy pojawiał się na święta, rozmawialiśmy o pogodzie albo o polityce – nigdy o nas.
Czasem zastanawiam się, czy mogłam zrobić coś inaczej. Czy powinnam była oddać ten samochód? Czy powinnam była walczyć o naszą relację bardziej? Może gdybym wtedy znalazła właściwe słowa…
Dziś mam własną rodzinę i własne dzieci. Patrzę na nich i boję się powtórzyć błędy moich rodziców. Boję się faworyzowania jednego dziecka kosztem drugiego, bo wiem, jak bardzo to boli.
Czasem śni mi się Filip z tamtych lat – uśmiechnięty chłopak z rozczochranymi włosami, który zabiera mnie na rowerową wycieczkę do lasu pod Piasecznem. Budzę się wtedy ze ściśniętym sercem i pytaniem:
Czy można odzyskać utraconą bliskość? Czy są słowa, które potrafią naprawić to, co zostało złamane?
A wy? Czy kiedykolwiek straciliście kogoś bliskiego przez coś tak błahego – a jednak tak ważnego?