„Kiedy Dotarliśmy do Chaty, Nieskazitelne Ogrodzenie i Brama Nas Zaskoczyły. Na Początku Myśleliśmy, że Mamy Zły Adres”

Kiedy dotarliśmy do chaty, nieskazitelne ogrodzenie i brama nas zaskoczyły. Na początku myśleliśmy, że mamy zły adres. GPS poprowadził nas w dół krętej, gruntowej drogi, przez gęsty las, aż w końcu dotarliśmy do tego pozornie dobrze utrzymanego wejścia. Był to wyraźny kontrast do zrujnowanych chat, które mijaliśmy po drodze.

Brama skrzypnęła przy pchnięciu, odsłaniając długą, wąską ścieżkę otoczoną wysoką trawą i dzikimi kwiatami. Gdy szliśmy ścieżką, powietrze stawało się gęste od zapachu sosny i wilgotnej ziemi. Chata pojawiła się w zasięgu wzroku, a nasze początkowe uczucie ulgi szybko zamieniło się w niepokój.

Dom był stary, jego drewniane ściany były zwietrzałe i szare. Dach uginał się w kilku miejscach, a kilka okien było zabitych deskami. Podwórko było zarośnięte trawą i chwastami, niektóre sięgały nam do kolan. Było jasne, że nikt nie dbał o to miejsce od lat.

Podchodziliśmy do frontowych drzwi, które były lekko uchylone. Podmuch wiatru otworzył je szerzej, odsłaniając ciemne wnętrze. Deski podłogowe skrzypiały pod naszym ciężarem, gdy weszliśmy do środka. Pyłki tańczyły w promieniach słońca wpadających przez szczeliny w ścianach.

Salon był skromnie umeblowany kilkoma starymi, niepasującymi do siebie meblami. Wyblakły dywan pokrywał część drewnianej podłogi, a kamienny kominek dominował na jednej ze ścian. Powietrze było zatęchłe, a cisza przytłaczająca.

Zdecydowaliśmy się zwiedzić resztę chaty. Kuchnia była mała i przestarzała, z zardzewiałymi urządzeniami i łuszczącą się tapetą. Szafki były puste, poza kilkoma pajęczynami. Wąski korytarz prowadził do dwóch sypialni i łazienki. Sypialnie były podobnie zaniedbane, z zapadniętymi łóżkami i połamanymi komodami.

Gdy staliśmy w jednej z sypialni, usłyszeliśmy cichy dźwięk dochodzący z zewnątrz. Brzmiało to jak kroki chrzęszczące na żwirze. Wymieniliśmy nerwowe spojrzenia i pospieszyliśmy do okna. Nikogo nie było widać.

Próbowaliśmy otrząsnąć się z niepokoju i kontynuowaliśmy zwiedzanie. W łazience znaleźliśmy starą wannę na lwich łapach i pęknięte lustro nad umywalką. Instalacje wodne wydawały się być w złym stanie, z plamami rdzy wokół armatury.

Zdecydowaliśmy się sprawdzić piwnicę. Drzwi do piwnicy były w kuchni, ukryte za stertą starych gazet. Przesunęliśmy je na bok i otworzyliśmy drzwi, odsłaniając strome schody prowadzące w ciemność.

Wahaliśmy się przez chwilę przed zejściem po schodach. Piwnica była zimna i wilgotna, z niskim sufitem i odkrytymi rurami. Półki wzdłuż jednej ze ścian były pełne zakurzonych słoików i puszek. W jednym rogu znaleźliśmy stary warsztat pokryty narzędziami i kawałkami drewna.

Gdy zwiedzaliśmy piwnicę, ponownie usłyszeliśmy kroki, tym razem głośniejsze i bliższe. Zamarliśmy, nasłuchując. Dźwięk wydawał się dochodzić z góry, z głównego piętra.

Pospieszyliśmy z powrotem po schodach, serca nam waliły. Gdy dotarliśmy do kuchni, zobaczyliśmy szeroko otwarte frontowe drzwi. Dreszcz przeszedł mi po plecach, gdy zdałem sobie sprawę, że ktoś był w środku, gdy byliśmy w piwnicy.

Szybko zebraliśmy nasze rzeczy i opuściliśmy chatę, nie zamykając za sobą drzwi. Gdy szliśmy ścieżką do naszego samochodu, nie mogliśmy pozbyć się uczucia, że ktoś nas obserwuje.

Odjechaliśmy w milczeniu, zostawiając chatę za sobą. Nieskazitelne ogrodzenie i brama wydawały się teraz okrutnym żartem, fałszywą obietnicą bezpieczeństwa i komfortu. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, kto lub co było w tej chacie razem z nami, ale wiedzieliśmy jedno na pewno: nigdy tam nie wrócimy.