Zobaczyłam, jak teściowa daje pieniądze swojemu synowi. Czy powinnam utrzymywać kontakt z rodziną męża?
— Znowu? — szepnęłam sama do siebie, stojąc w półmroku korytarza. Przez uchylone drzwi widziałam, jak teściowa wyciąga z portfela gruby plik banknotów i wręcza go Jankowi. — Tylko nikomu nie mów, dobrze? — usłyszałam jej szept. Janek skinął głową, a potem schował pieniądze do kieszeni bluzy. Miał 28 lat, a wyglądał jakby miał 18. Zawsze trochę nieobecny wzrok, wiecznie rozczochrane włosy i ta sama, lekko przygarbiona sylwetka.
Stałam tam chwilę dłużej, czując jak narasta we mnie złość i bezradność. Przecież to nie pierwszy raz. Od kiedy wyszłam za Michała, wiedziałam, że jego młodszy brat jest oczkiem w głowie teściowej. Ale nie sądziłam, że to pójdzie aż tak daleko.
Wróciłam do salonu, gdzie Michał rozmawiał z ojcem o polityce. Usiadłam na kanapie i próbowałam się uspokoić. „Może przesadzam? Może to tylko chwilowa pomoc?” — powtarzałam sobie w myślach. Ale przecież Janek od lat nie potrafił się usamodzielnić. Pracował dorywczo, mieszkał z rodzicami i nie miał żadnych planów na przyszłość.
Po powrocie do domu nie wytrzymałam:
— Michał, musimy pogadać — zaczęłam niepewnie.
— Co się stało? — spojrzał na mnie z troską.
— Widziałam dzisiaj, jak twoja mama daje Jankowi pieniądze. Dużo pieniędzy. To nie pierwszy raz, prawda?
Michał westchnął ciężko i spuścił wzrok.
— Wiem o tym… Ale co mam zrobić? Mama zawsze go wyręczała. Tata też przymyka oko. Próbowałem z nimi rozmawiać, ale kończy się na tym samym: „To jeszcze dziecko”, „Nie każdy jest taki sam”, „Trzeba mu pomóc”.
— Ale on nigdy się nie nauczy odpowiedzialności! — podniosłam głos. — My musimy sami sobie radzić, a on dostaje wszystko pod nos!
Michał milczał przez chwilę.
— Wiem, że to niesprawiedliwe… Ale to moja rodzina.
Przez kolejne dni nie mogłam przestać o tym myśleć. Każda wizyta u teściów była dla mnie coraz bardziej niezręczna. Czułam się jak intruz, ktoś obcy w ich małym świecie pełnym sekretów i niedopowiedzeń. Zaczęłam unikać spotkań, wymyślać wymówki.
Pewnego wieczoru zadzwoniła teściowa.
— Kasiu, może wpadniecie w niedzielę na obiad? Upiekę twoje ulubione ciasto.
— Dziękuję, ale mamy dużo pracy… — odpowiedziałam wymijająco.
— Kasiu… — jej głos złagodniał. — Czy coś się stało?
Zawahałam się. Może powinnam powiedzieć jej prawdę? Ale czy to coś zmieni?
— Po prostu… czuję się trochę zmęczona ostatnio — skłamałam.
Po rozmowie Michał spojrzał na mnie z wyrzutem:
— Nie możesz tak ciągle unikać mojej rodziny.
— A ty nie widzisz, że to wszystko jest chore? — wybuchłam. — Twoja mama traktuje Janka jak dziecko! A my? My musimy walczyć o każdy grosz!
Michał wzruszył ramionami.
— Nie zmienisz ich. Możesz tylko zaakceptować albo się odciąć.
Te słowa bolały bardziej niż chciałam przyznać. Przecież to była też moja rodzina… Przynajmniej powinna być.
W pracy byłam rozkojarzona. Koleżanka z biura, Ania, zauważyła moją frustrację.
— Coś się dzieje?
Opowiedziałam jej całą historię. Słuchała uważnie, a potem pokiwała głową:
— U mnie było podobnie. Mój brat zawsze był tym „biedniejszym” i rodzice ciągle mu pomagali. W końcu przestałam się przejmować. Skupiłam się na swoim życiu.
Ale czy ja potrafię tak po prostu odpuścić?
W weekend Michał pojechał sam do rodziców. Wrócił późno i był wyraźnie przybity.
— Mama pytała o ciebie cały czas — powiedział cicho.
— I co jej powiedziałeś?
— Że masz dużo pracy… Ale ona wie, że coś jest nie tak.
Usiadłam obok niego i złapałam go za rękę.
— Michał… Ja nie chcę być tą złą synową. Ale nie mogę patrzeć, jak twoja mama niszczy Janka przez swoją „miłość”.
Michał spojrzał mi w oczy:
— Może powinniśmy z nią porozmawiać? Razem?
Zgodziłam się, choć serce waliło mi jak młotem.
Następnego dnia pojechaliśmy do teściów. Janek siedział w swoim pokoju, grając na komputerze. Teściowa krzątała się po kuchni.
— Mamo… Musimy pogadać — zaczął Michał.
Usiedliśmy przy stole. Przez chwilę panowała niezręczna cisza.
— Wiem o pieniądzach dla Janka — powiedziałam cicho.
Teściowa pobladła.
— Kasiu… Ja tylko chcę mu pomóc… On sobie nie radzi…
— Ale przez to nigdy się nie nauczy! — przerwałam jej. — On jest dorosły! My też mamy problemy, ale nikt nam nie pomaga!
Teściowa zaczęła płakać.
— Nie rozumiecie… On jest taki wrażliwy… Boję się, że sobie nie poradzi…
Michał objął ją ramieniem:
— Mamo, musisz mu pozwolić dorosnąć. Inaczej nigdy nie będzie szczęśliwy.
Siedzieliśmy tak długo w milczeniu. W końcu teściowa przytaknęła przez łzy:
— Postaram się… Ale to trudne…
Wyszliśmy stamtąd wyczerpani emocjonalnie. Wiedziałam, że nic nie zmieni się z dnia na dzień. Ale może daliśmy jej do myślenia?
Od tamtej pory nasze relacje są chłodniejsze, ale bardziej szczere. Czasem zastanawiam się, czy warto było poruszać ten temat. Czy lepiej byłoby udawać, że nic nie widzę?
Czy naprawdę można być częścią rodziny, jeśli nie akceptuje się jej zasad? A może czasem trzeba postawić granicę – nawet jeśli boli?