Nie otwieraj tej skrzyni – historia Bożeny Kowalskiej

— Nie otwieraj tej skrzyni — powiedziałam cicho, niemal szeptem, zanim jeszcze Ania zdążyła wejść do pokoju. Stałam przy oknie, przytulając dłoń do zimnej szyby i patrzyłam, jak woźny Stasio grabi ostatnie żółte liście pod naszym blokiem. Październik był wyjątkowo deszczowy, a w moim sercu panowała podobna szarość i wilgoć. Czułam, jakby każdy liść, który Stasio zmiatał z chodnika, był jednym z moich wspomnień, które próbuję ukryć przed światem.

— Mamo, znowu stoisz przy oknie? — Ania weszła do pokoju bezszelestnie, jakby bała się mnie przestraszyć. Miała już prawie czterdzieści lat, a wciąż widziałam w niej tę małą dziewczynkę z rozczochranymi włosami i wiecznie zdartymi kolanami. — Zrobić ci herbatę?

Pokręciłam głową. — Nie trzeba, kochanie. Po prostu… myślę.

Ania westchnęła i usiadła na kanapie. Przez chwilę milczałyśmy, słuchając tylko szumu deszczu i odległego dźwięku grabi. Wiedziałam, że zaraz zacznie pytać. Ostatnio coraz częściej wracała do tematu skrzyni stojącej w mojej sypialni — starego, dębowego kufra, który przywiozłam jeszcze z rodzinnego domu w Radomiu. Nigdy nie pozwalałam jej go otworzyć.

— Mamo… — zaczęła ostrożnie. — Dlaczego właściwie nie mogę zajrzeć do tej skrzyni? Przecież to tylko rzeczy. Może trzeba je przejrzeć, wyrzucić stare papiery?

Zacisnęłam palce na parapecie tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. — Prosiłam cię już tyle razy. Nie otwieraj jej. To nie są rzeczy dla ciebie.

Ania spojrzała na mnie z wyrzutem. — Ale ja jestem twoją córką! Mam prawo wiedzieć, co tam trzymasz. Może to coś ważnego dla naszej rodziny?

Poczułam znajome ukłucie lęku w żołądku. Ile razy już próbowałam jej wyjaśnić? Ile razy sama przed sobą udawałam, że ta skrzynia to tylko zwykły mebel? Ale ona była czymś więcej — była moim więzieniem i moją ochroną jednocześnie.

— Nie rozumiesz, Aniu — powiedziałam cicho. — Są rzeczy, których lepiej nie ruszać. Nawet jeśli bardzo się chce.

Ania wstała gwałtownie i podeszła do mnie. — Mamo, ja już nie jestem dzieckiem! Całe życie coś przede mną ukrywasz! Tata nigdy nie chciał o tym rozmawiać, a teraz ty… Czy to ma związek z tym, co się stało przed laty?

Zadrżałam. Przez chwilę miałam ochotę wykrzyczeć całą prawdę, ale coś mnie powstrzymało. Może strach? Może wstyd? A może po prostu nie chciałam zburzyć tego kruchego spokoju, który udało mi się zbudować przez lata.

— Proszę cię, Aniu — wyszeptałam błagalnie. — Zostaw tę skrzynię w spokoju.

Ale ona już mnie nie słuchała. Wybiegła z pokoju i usłyszałam trzask drzwi do sypialni. Serce waliło mi jak oszalałe. Przez chwilę stałam nieruchomo, a potem pobiegłam za nią.

Zastałam ją klęczącą przy skrzyni. Miała już w ręku klucz, który zawsze trzymałam na dnie szuflady z bielizną.

— Skąd go masz?!

— Znalazłam przypadkiem! — odpowiedziała drżącym głosem. — Mamo, ja muszę wiedzieć!

Patrzyłyśmy na siebie przez chwilę w milczeniu. W jej oczach widziałam upór i determinację, ale też strach. W moich pewnie odbijało się wszystko to, czego tak bardzo się bałam.

— Jeśli ją otworzysz… już nic nie będzie takie samo — powiedziałam cicho.

Ania zawahała się na moment, ale potem przekręciła klucz w zamku. Wieko skrzyni otworzyło się ze skrzypnięciem.

W środku leżały stare listy związane wstążką, kilka pożółkłych fotografii i mały dziecięcy bucik. Ania wyjęła jeden z listów i zaczęła czytać na głos:

„Bożenko,
Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczysz…”

Zamknęłam oczy. Wszystko wróciło — tamten dzień sprzed czterdziestu lat, kiedy mój brat Marek wrócił pijany do domu i pobił ojca tak mocno, że ten już nigdy nie odzyskał pełni sił. Mama płakała całymi nocami, a ja byłam wtedy w ciąży z Anią i nie miałam dokąd uciec. Marek uciekł z domu następnego dnia i nigdy więcej go nie widziałam.

— Mamo… kto to napisał? — zapytała Ania cicho.

— Twój wujek Marek — odpowiedziałam drżącym głosem. — Twój ojciec nigdy nie chciał o nim mówić. Bał się, że przeszłość nas dogoni.

Ania patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.

— Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?

Usiadłam ciężko na łóżku obok niej.

— Bo chciałam cię chronić przed tym wszystkim. Przed bólem i wstydem. Przed tym, co zrobił Marek… Przed tym, co zrobiłam ja.

Ania milczała przez dłuższą chwilę.

— A ten bucik?

Przełknęłam ślinę.

— To był bucik twojej siostry… Zmarła tuż po urodzeniu. Nikt o niej nie wie poza mną i twoim ojcem.

Łzy popłynęły mi po policzkach. Ania objęła mnie mocno.

— Mamo… ja niczego ci nie wyrzucam. Ale musisz mi ufać.

Siedziałyśmy tak długo w ciszy, trzymając się za ręce. Po raz pierwszy od lat poczułam ulgę, choć serce bolało mnie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Wieczorem Ania zaparzyła herbatę i usiadłyśmy razem przy kuchennym stole.

— Myślisz, że można uciec przed przeszłością? — zapytałam cicho.

Ania spojrzała na mnie poważnie.

— Może nie można uciec… Ale można się z nią pogodzić.

Patrzyłam na parującą filiżankę i zastanawiałam się: czy naprawdę można wybaczyć sobie samej? Czy są tajemnice, które powinny zostać zamknięte na zawsze? Co byście zrobili na moim miejscu?