„Moja teściowa chciała wyjść za mąż, ale postawiłem ją do pionu” – szczera spowiedź zięcia, który nie chciał stracić darmowej pomocy w domu
– Mamo, co ty wyprawiasz?! – wykrzyczałem do słuchawki, ledwo powstrzymując drżenie głosu. – Chcesz zostawić Emilię samą z dzieckiem i domem? A kto nam teraz pomoże?
Po drugiej stronie zapadła cisza. Słyszałem tylko jej cichy oddech. Moja teściowa, Lidia, zawsze była dla nas podporą. Odkąd urodził się nasz syn, Michałek, to ona gotowała obiady, sprzątała, odbierała wnuka z przedszkola. Była jak cień – obecna, ale niewidzialna. Nigdy nie narzekała, nigdy nie prosiła o nic dla siebie. I nagle…
– Piotrze, ja… ja też mam prawo do szczęścia – wyszeptała. – Mam dopiero pięćdziesiąt lat. Nie chcę być tylko waszą gosposią.
Zacisnąłem pięści. W głowie kłębiły mi się myśli: „Jak ona może być taka samolubna? Przecież Emilia jej potrzebuje! Ja jej potrzebuję!”
Jeszcze kilka dni temu wszystko wydawało się poukładane. Emilia i ja pracowaliśmy do późna, a Lidia zajmowała się domem. Czasem żartowaliśmy, że mamy luksusową pomoc domową za darmo. Ale kiedy Emilia wróciła z pracy z wypiekami na twarzy i rzuciła: „Mama się zakochała!”, poczułem, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
– Zakochała? W tym wieku? – nie mogłem uwierzyć.
Emilia spojrzała na mnie z wyrzutem:
– Piotrze, mama jest jeszcze młoda! Ma prawo do życia!
Ale ja widziałem tylko jedno: chaos. Kto teraz będzie odbierał Michałka? Kto ugotuje rosół w niedzielę? Kto posprząta po naszym bałaganie?
Lidia zaczęła znikać z domu coraz częściej. Wracała późno, uśmiechnięta, z błyskiem w oku, którego nie widziałem u niej od lat. Zaczęła nosić sukienki, malować usta na czerwono. Emilia była zachwycona:
– Widziałeś mamę? Wygląda jakby odmłodniała o dziesięć lat!
Ale ja czułem tylko narastającą irytację.
Pewnego wieczoru usłyszałem rozmowę przez drzwi kuchni:
– Mamo, a co jeśli Piotr się nie zgodzi?
– Kochanie, to moje życie. Chcę być szczęśliwa.
Wtedy postanowiłem działać. Zadzwoniłem do niej następnego dnia.
– Lidio, musisz się opamiętać! My sobie bez ciebie nie poradzimy! – powiedziałem ostro.
– Piotrze… całe życie byłam dla was. Teraz chcę być dla siebie.
Zacząłem ją szantażować emocjonalnie:
– A Michałek? On cię kocha! Jak mu to wytłumaczysz?
Usłyszałem cichy płacz.
– Piotrze… ja już nie mogę tak żyć…
Rozłączyłem się wściekły. Przez kolejne dni w domu panowała napięta atmosfera. Emilia była na mnie obrażona:
– Jak mogłeś tak potraktować moją mamę?
A ja czułem się zdradzony. Przecież tyle dla nas zrobiła – czy nie powinna dalej być częścią naszego życia?
W końcu Lidia przyszła do nas na poważną rozmowę. Usiadła przy stole, spojrzała mi prosto w oczy:
– Piotrze, wiem, że boisz się zmian. Ale ja też mam prawo do miłości. Nie chcę być już tylko waszą pomocą domową.
Emilia ścisnęła jej dłoń:
– Mamo, jeśli jesteś szczęśliwa…
Ale ja nie mogłem tego zaakceptować.
– A co z nami? Z Michałkiem? – zapytałem z rozpaczą.
Lidia westchnęła:
– Zawsze będę was kochać. Ale muszę też kochać siebie.
Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Przez kilka godzin błąkałem się po mieście. W głowie miałem chaos: czy naprawdę jestem taki egoistyczny? Czy mam prawo żądać od niej poświęcenia?
Kiedy wróciłem, Lidia już pakowała walizkę.
– Mamo… – Emilia płakała.
Lidia przytuliła ją mocno:
– Kochanie, zawsze będę przy tobie. Ale muszę spróbować być szczęśliwa.
Patrzyłem na nią i nagle zobaczyłem kobietę – nie tylko teściową czy babcię mojego syna. Kobietę, która przez lata zapomniała o sobie.
Lidia wyszła z mieszkania z podniesioną głową. W domu zapadła cisza jak po burzy.
Od tamtej pory musieliśmy nauczyć się żyć sami. Sprzątanie, gotowanie, opieka nad dzieckiem – wszystko spadło na nas. Było ciężko. Czasem miałem ochotę zadzwonić do niej i błagać, żeby wróciła.
Ale kiedy spotkałem ją przypadkiem na rynku – uśmiechniętą, trzymającą za rękę nowego partnera – zrozumiałem coś ważnego.
Może czasem trzeba pozwolić ludziom odejść i być szczęśliwym?
Czy miałem prawo zatrzymać ją tylko dlatego, że było mi wygodnie? Czy potrafię zaakceptować jej wybór i nauczyć się żyć bez niej?
A wy… co byście zrobili na moim miejscu?