Miłość, która dzieli: Historia przyjaźni i zdrady w Brzezinach

— Jadzia, nie możesz tego zrobić! — głos Basi drżał, a jej oczy błyszczały łzami. Stałyśmy naprzeciwko siebie na środku polnej drogi, gdzie jeszcze wczoraj śmiałyśmy się do łez, planując wspólną przyszłość. Teraz dzieliła nas przepaść, której nie potrafiłam przeskoczyć.

W Brzezinach wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich. Każdy dom to osobna historia, ale nasze — moje i Basi — były splecione jak korzenie starych lip rosnących przy kościele. Od dzieciństwa byłyśmy nierozłączne: razem do szkoły, razem na jagody, razem na pierwsze potańcówki w remizie. Gdy ktoś pytał o Jadzię, zawsze padało: — A Basia gdzie? Byłyśmy jak dwie krople wody.

Aż do tego dnia, kiedy wszystko się zmieniło.

Pamiętam, jakby to było wczoraj. Siedziałyśmy na ławce przed moim domem, popijając kompot z wiśni. Basia opowiadała o swoim nowym chłopaku, Krzyśku. W jej głosie słychać było szczęście, ale i niepokój. — On jest inny, Jadzia. Taki czuły, taki dobry… Ale czasem mam wrażenie, że coś przede mną ukrywa.

Nie wiedziałam wtedy, że to ja będę tą tajemnicą.

Krzyśka poznałam przypadkiem na targu w sąsiedniej wsi. Pomógł mi z ciężkimi torbami, uśmiechnął się tak szczerze, że serce mi zadrżało. Nie powiedziałam Basi o tym spotkaniu. Wmawiałam sobie, że to nic nie znaczy. Ale potem zaczęliśmy pisać do siebie. Najpierw niewinnie — o pogodzie, o pracy w polu. Potem coraz bardziej osobiste słowa. Aż pewnego wieczoru spotkaliśmy się pod starym dębem za wsią…

Nie powinnam była tam iść. Wiedziałam to całą sobą. Ale tęsknota za czymś więcej niż codzienność była silniejsza od rozsądku. Krzysiek patrzył na mnie tak, jakby widział we mnie cały świat. — Jadzia, napełnię twoją duszę miłością — szeptał, a ja chciałam wierzyć, że to prawda.

Kiedy Basia się dowiedziała, nie było już odwrotu. Przyszła do mnie wieczorem, cała roztrzęsiona. — Jak mogłaś? — krzyczała przez łzy. — Byłaś dla mnie jak siostra! Wiedziałaś, co on dla mnie znaczy!

Nie potrafiłam się bronić. Stałam jak skamieniała, słuchając jej wyrzutów. W jednej chwili straciłam wszystko: przyjaciółkę, spokój sumienia i poczucie własnej wartości.

Od tamtej pory Brzeziny podzieliły się na dwa obozy. Jedni szeptali za moimi plecami: — Jadzia rozbiła Basi życie. Inni twierdzili: — Basia przesadza, przecież chłopak to nie mąż. Ale żadna z tych opinii nie koiła mojego bólu.

Mama patrzyła na mnie z troską i smutkiem. — Dziecko, życie jest trudne, ale nie wolno ci zamykać serca na ludzi — mówiła cicho podczas wspólnych kolacji. Ojciec milczał, tylko czasem rzucał mi krótkie spojrzenia pełne zawodu.

Basia przestała się do mnie odzywać. Mijałyśmy się na drodze jak obce kobiety. Czasem widziałam ją z daleka — szła szybkim krokiem, głowę miała spuszczoną. Krzysiek próbował jeszcze kilka razy do mnie pisać, ale nie odpowiadałam już na jego wiadomości. Zrozumiałam za późno, jak bardzo zraniłam Basię i siebie samą.

Wszystko stało się jeszcze trudniejsze podczas dożynek. Cała wieś bawiła się na placu przy remizie, a ja czułam się jak intruz we własnym domu. Ludzie patrzyli na mnie ukradkiem, szeptali coś między sobą. Basia przyszła z nowym chłopakiem — Andrzejem z sąsiedniej wsi. Uśmiechała się szeroko, ale widziałam w jej oczach cień smutku.

Pod koniec zabawy podeszłam do niej niepewnie. — Basia…

Odwróciła się gwałtownie. — Nie mam ci nic do powiedzenia — rzuciła zimno i odeszła.

Wróciłam do domu ze ściśniętym gardłem i łzami spływającymi po policzkach. Mama próbowała mnie pocieszyć: — Może kiedyś ci wybaczy… Ale ja wiedziałam, że nie chodzi tylko o wybaczenie. Straciłyśmy coś więcej niż chłopaka czy kilka wspólnych wspomnień. Straciłyśmy zaufanie.

Minęły miesiące. Życie toczyło się dalej: praca w polu, obowiązki domowe, niedzielne msze w kościele. Ale we mnie coś umarło. Każdego dnia tęskniłam za dawną bliskością z Basią, za naszymi rozmowami do późna w nocy, za śmiechem bez powodu.

Czasem zastanawiam się: czy mogłam postąpić inaczej? Czy jedna chwila słabości musi przekreślić całe lata przyjaźni? Czy naprawdę można napełnić czyjąś duszę miłością, jeśli wcześniej złamało się jej serce?

Może są rzeczy, których nie da się naprawić… Ale czy to znaczy, że nie warto próbować? Co wy byście zrobili na moim miejscu?