Jak moja teściowa zamieniła moje życie w koszmar przez jeden krem do twarzy – historia, której nie zapomnę

– Co to za krem stoi na półce w łazience? – głos teściowej przebił się przez poranny szum czajnika. Byłam jeszcze w piżamie, z kubkiem kawy w dłoni, kiedy weszła do kuchni z moim kremem do twarzy w ręku.

– To nowość od Eveline, dostałam w pracy – odpowiedziałam, próbując ukryć zmęczenie po nocnej zmianie. – Lepiej go nie używaj, jest bardzo silny, do cery tłustej.

Teściowa spojrzała na mnie z wyższością. – Ja wiem lepiej, co mi służy. Ty jesteś młoda, jeszcze się nie znasz na prawdziwych problemach skóry.

Westchnęłam. Od kiedy zamieszkaliśmy z mężem u jego rodziców, każdy dzień był próbą sił. Teściowa, pani Halina, była kobietą twardą, przyzwyczajoną do rządzenia domem i wszystkimi wokół. Ja – świeżo po studiach, z pracą w drogerii i marzeniami o własnym mieszkaniu – czułam się jak intruz.

Nie minęły dwie godziny, gdy usłyszałam krzyk z łazienki. Wpadłam tam jak burza. Teściowa stała przed lustrem, trzymając się za policzki. Jej twarz była czerwona jak burak, a oczy pełne łez.

– Coś ty mi dała?! – wrzasnęła. – Patrz, jak wyglądam! Mam ważne spotkanie z koleżankami z chóru!

– Przecież mówiłam, żeby nie używać… – zaczęłam tłumaczyć, ale przerwała mi gestem.

– To twoja wina! Specjalnie zostawiłaś ten krem na widoku! Chciałaś mnie ośmieszyć!

Zamarłam. W jednej chwili poczułam się winna wszystkiego: od jej podrażnienia skóry po jej nieudane życie. Mąż wbiegł do łazienki, spojrzał na matkę, potem na mnie.

– Co się stało?

– Twoja żona mnie otruła! – krzyknęła teściowa.

Mąż spojrzał na mnie bezradnie. – Magda, co ty jej dałaś?

– Nic! Przecież ostrzegałam!

Ale nikt mnie nie słuchał. Teściowa zadzwoniła do swojej siostry, potem do kuzynki. W ciągu godziny cała rodzina wiedziała już, że „Magda podtruła Halinę”. Telefon dzwonił bez przerwy. Słyszałam szepty za drzwiami: „Widzisz, mówiłam ci, że ona jest dziwna…”

Wieczorem mąż wrócił z pracy i usiadł obok mnie na kanapie.

– Moja mama jest roztrzęsiona. Może powinnaś ją przeprosić?

Poczułam, jak narasta we mnie bunt.

– Za co mam przepraszać? Ostrzegałam ją!

– Ale ona jest starsza… Może po prostu dla świętego spokoju?

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Czy naprawdę miałam przepraszać za cudzą upartość? Czy zawsze będę musiała ustępować?

Następnego dnia teściowa nie rozmawiała ze mną ani słowem. Chodziła po domu z miną męczennicy i pokazywała wszystkim swoją zaczerwienioną twarz. Mąż coraz częściej spędzał wieczory w garażu z ojcem. Ja czułam się coraz bardziej samotna.

W pracy opowiedziałam o wszystkim koleżance.

– Magda, musisz postawić granice – powiedziała Basia. – Inaczej ona cię zniszczy.

Ale jak postawić granice w domu, który nie jest mój? Jak walczyć o siebie, kiedy wszyscy patrzą na mnie jak na intruza?

Po tygodniu teściowa zaczęła rozpowiadać sąsiadkom, że „młoda to się zna tylko na malowaniu paznokci” i „lepiej nie ufać tym nowoczesnym kosmetykom”. Czułam się upokorzona. W sklepie spotkałam sąsiadkę panią Zofię, która spojrzała na mnie z politowaniem.

– Oj dziecko, trzeba było słuchać starszych…

Wróciłam do domu i zamknęłam się w pokoju. Zaczęłam płakać. Miałam ochotę spakować walizki i uciec gdziekolwiek.

Wieczorem mąż przyszedł do mnie.

– Magda… Może powinniśmy poszukać czegoś dla siebie? Wiem, że ci ciężko.

Spojrzałam na niego ze łzami w oczach.

– Myślisz, że to coś zmieni? Twoja mama nigdy mnie nie zaakceptuje…

Przytulił mnie mocno.

– Dla mnie jesteś najważniejsza.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym, ile kobiet w Polsce żyje pod jednym dachem z teściową i codziennie musi walczyć o szacunek i własne miejsce. Ile z nas rezygnuje z siebie dla „świętego spokoju”?

Dziś mieszkamy już sami. Z teściową widuję się rzadko i tylko wtedy, gdy naprawdę muszę. Nasze relacje nigdy nie wróciły do normy. Ale nauczyłam się jednego: czasem trzeba postawić granice, nawet jeśli oznacza to konflikt.

Czy naprawdę musimy zawsze ustępować starszym tylko dlatego, że są starsi? A może czasem warto zawalczyć o siebie – nawet jeśli oznacza to burzę w rodzinie?