Zmyślny Spryciarz: Historia Tymka i Kasi w cieniu rodzinnych kłótni

– Z tobą nie da się rozmawiać! Tylko twoje zdanie się liczy. Nawet taty nie słuchałaś. Pewnie dlatego odszedł! – wrzasnęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Wiem, że to było okrutne, ale nie mogłam już dłużej wytrzymać tego napięcia. Mama patrzyła na mnie przez chwilę w milczeniu, jej twarz była blada, a usta zaciśnięte. W końcu odwróciła się i wyszła z kuchni, zostawiając mnie samą z moim gniewem i poczuciem winy.

Od kilku dni w naszym domu panowała atmosfera, którą można by kroić nożem. Każda rozmowa z mamą kończyła się kłótnią. O cokolwiek – o bałagan w pokoju, o oceny, o to, że za długo siedzę przy komputerze. Ale tak naprawdę chodziło o coś więcej. O to, że od kiedy tata odszedł, wszystko się zmieniło. Mama stała się nerwowa, zamknięta w sobie. Ja też nie byłam już tą samą Kasią co kiedyś.

Tymek, mój młodszy brat, próbował jakoś rozładować sytuację. Był sprytny i zmyślny – zawsze potrafił wymyślić coś, co choć na chwilę odciągało naszą uwagę od problemów. Pewnego wieczoru, kiedy mama zamknęła się w sypialni, a ja siedziałam na schodach i płakałam, Tymek przyszedł do mnie z szerokim uśmiechem.

– Kasia, chodź! Zobaczysz coś fajnego – szepnął konspiracyjnie.

Nie miałam ochoty na żadne zabawy, ale jego entuzjazm był zaraźliwy. Poszłam za nim do jego pokoju. Na biurku stała misterna konstrukcja z klocków LEGO – coś na kształt zamku z ruchomym mostem i wieżyczkami.

– To nasza twierdza! – oznajmił dumnie. – Tu nikt nie może się kłócić. Jak tylko ktoś zaczyna krzyczeć, most się podnosi i nie można wejść.

Uśmiechnęłam się mimo woli.

– A jak ktoś chce się pogodzić? – zapytałam.

Tymek podrapał się po głowie.

– To wtedy trzeba powiedzieć „przepraszam” i most opada – wyjaśnił poważnie.

Patrzyłam na niego i przez chwilę poczułam ulgę. Może gdyby życie było takie proste jak zabawa Tymka…

Następnego dnia mama próbowała ze mną porozmawiać przy śniadaniu.

– Kasiu… wiem, że ostatnio jest ciężko. Ale musimy jakoś przez to przejść razem – zaczęła cicho.

Nie odpowiedziałam. Wpatrywałam się w talerz z owsianką, udając, że nie słyszę jej głosu. W głowie wciąż brzmiały moje własne słowa: „Pewnie dlatego odszedł”. Wiedziałam, że ją zraniłam, ale nie umiałam przeprosić.

Po południu zadzwonił tata. Od kiedy wyprowadził się do innego miasta, dzwonił rzadziej niż obiecywał. Tym razem chciał porozmawiać ze mną i z Tymkiem.

– Kasiu, wiem, że jest wam trudno. Ale mama bardzo was kocha. Ja też – powiedział cicho przez telefon.

– To dlaczego nas zostawiłeś? – wypaliłam bez zastanowienia.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– To nie tak… Czasem dorośli popełniają błędy. Ale wy nie jesteście temu winni – odpowiedział w końcu.

Nie chciałam słuchać tłumaczeń. Odkąd tata odszedł, czułam się jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca. Mama próbowała być silna dla nas obojga, ale ja widziałam jak płacze nocami w łazience.

Wieczorem znów pokłóciłyśmy się z mamą o drobiazg – o to, że nie wyniosłam śmieci. Krzyczałyśmy na siebie coraz głośniej, aż Tymek wbiegł do kuchni z poduszką pod pachą.

– Przestańcie! – krzyknął rozpaczliwie. – Nie chcę już więcej wojny!

Zamilkłyśmy obie. Spojrzałyśmy na siebie i nagle poczułam jakby cała złość ze mnie uleciała. Mama podeszła do Tymka i przytuliła go mocno. Ja też podeszłam i objęłam ich oboje.

– Przepraszam… – wyszeptałam przez łzy.

Mama spojrzała na mnie ze smutkiem i czułością jednocześnie.

– Ja też przepraszam, Kasiu. To wszystko jest trudne dla nas wszystkich…

Tymek spojrzał na nas poważnie.

– Może byście przyszły do mojej twierdzy? Tam nie wolno się kłócić – zaproponował.

Zaśmiałyśmy się przez łzy i poszłyśmy za nim do jego pokoju. Siedzieliśmy razem na podłodze, budując nowe wieżyczki i wymyślając zasady naszej małej krainy bez kłótni.

Minęło kilka tygodni zanim naprawdę zaczęłyśmy z mamą rozmawiać szczerze o tym, co się stało. Były łzy, były trudne słowa i jeszcze trudniejsze milczenie. Ale powoli zaczęłyśmy odbudowywać coś na nowo – może nie idealną rodzinę, ale rodzinę, która potrafi być razem mimo bólu i żalu.

Czasem zastanawiam się, czy można naprawdę wybaczyć wszystko i zacząć od nowa? Czy dzieci powinny być zmuszane do dorosłych problemów? Może każdy z nas ma swoją twierdzę, do której chowa się przed światem…