Strach o mojego syna: Testament mojego męża i rodzina, która wszystko rozdziera

– Kłamiesz, Aneto! Już dawno przelałaś te pieniądze na jakieś tajne konto! – krzyk mojej szwagierki, Iwony, odbijał się echem od ścian kuchni. Stałam przy zlewie, z telefonem w drżącej dłoni, a deszcz bębnił w szybę jakby chciał zagłuszyć wszystko, co działo się w środku. Mój syn, Kuba, siedział przy stole, pochylony nad zeszytem, udając, że skupia się na zadaniu z matematyki. Ale widziałam jego napięte ramiona i to, jak co chwilę zerkał na mnie spod ciemnych brwi.

Od dnia, kiedy Paweł – mój mąż – zginął w wypadku samochodowym pod Piotrkowem, wszystko się zmieniło. Mówią, że to był przypadek. Ale czasem myślę, że los po prostu bywa okrutny. Paweł był moim światem – spokojem w chaosie codzienności. Teraz zostałam sama: z dziesięcioletnim synem, domem na kredyt w Łodzi i spadkiem, o który nagle upomniała się cała rodzina Pawła.

– Mamo? – Kuba podniósł głowę, jego oczy były wielkie i ciemne. – Dlaczego ciocia Iwona tak na ciebie krzyczała?

Przełknęłam ślinę. – Jest po prostu zła, kochanie. Czasem ludzie tak reagują, kiedy kogoś stracą.

Ale to nie była prawda. Iwona nie była smutna – była wściekła. Uważała, że jej należy się część majątku Pawła. Nie tylko ona – jej brat, mój szwagier Artur, pojawił się nagle po latach milczenia z pretensjami i opowieściami o tym, co Paweł mu kiedyś obiecał. Ludzie, którzy przez lata nie interesowali się naszym życiem, teraz stali pod drzwiami z żądaniami i groźbami.

Pierwsze tygodnie po pogrzebie były jak zamglony sen: kwiaty, kondolencje i cisza. Potem przyszedł notariusz. – Pani Nowak – powiedział poważnie – mąż zapisał wszystko pani i synowi.

Poczułam się winna. Jakbym coś ukradła.

Następnego dnia Iwona przyszła do mnie z łzami w oczach.

– Paweł nigdy by nie chciał, żebyśmy zostali z niczym – powiedziała drżącym głosem.

– Iwona, przykro mi…

– Nie! Ty nic nie rozumiesz! Ty masz wszystko! My nie mamy nic!

Od tego momentu wszystko się zmieniło. Rodzinne obiady przestały istnieć. Kuba nie dostawał już kartek na urodziny od kuzynów. Nawet teściowa – zawsze ciepła i serdeczna – patrzyła na mnie chłodno, kiedy spotykałyśmy się w sklepie.

Starałam się być silna dla Kuby. Ale każdy dzień był walką. Listy od Iwony i Artura stawały się coraz bardziej agresywne. „Wiemy gdzie mieszkasz” – przeczytałam w jednym z nich. „Nie myśl, że ci się upiecze.”

W nocy leżałam bezsennie, wsłuchując się w oddech Kuby za ścianą. Myślałam o Pawle – zawsze powtarzał, że rodzina jest najważniejsza. Ale co jeśli rodzina staje się twoim najgorszym wrogiem?

Pewnego wieczoru Kuba przytulił się do mnie na kanapie.

– Mamo… czy ty też umrzesz?

Serce mi pękło. – Nie, kochanie. Zawsze będę przy tobie.

Ale jak mogłam go ochronić przed czymś, czego sama nie rozumiałam? Przed ludźmi gotowymi zdradzić własną krew dla pieniędzy?

Któregoś dnia Artur zjawił się pod drzwiami. Był czerwony ze złości.

– Aneta, tak dalej być nie może! Nie masz prawa do wszystkiego! Paweł obiecał mi swój motocykl!

– Arturze, sprzedaliśmy go lata temu… żeby opłacić operację Kuby.

Prychnął pogardliwie. – Zawsze jakieś wymówki! Kłamiesz!

Czułam jak pocą mi się dłonie. – Proszę cię…

Nachylił się do mnie tak blisko, że poczułam jego oddech na twarzy.

– Myślisz, że jesteś bezpieczna? Nie masz pojęcia do czego są zdolni ludzie, którzy nie mają już nic do stracenia.

Tej nocy zamknęłam wszystkie zamki i spałam z telefonem pod poduszką.

Z tygodnia na tydzień presja rosła. W szkole rodzice szeptali za moimi plecami: „To ta wdowa z pieniędzmi”. Czułam ich spojrzenia palące mnie w plecy.

Pewnego popołudnia Kuba wrócił zapłakany.

– Mówią, że jesteśmy bogaci i mogę mieć wszystko… Ale ja chcę tylko tatę!

Przytuliłam go mocno i poczułam jego łzy na ramieniu.

– Przepraszam cię…

Nie wiedziałam już komu ufać. Moi własni rodzice mówili: „Może powinnaś coś oddać Iwonie i Arturowi… dla świętego spokoju.”

Ale co wtedy zostanie dla Kuby? Dla jego przyszłości?

Wieczorem siedziałam sama w kuchni z herbatą, kiedy zadzwoniła mama.

– Aneta… musisz zrozumieć, że pieniądze zmieniają ludzi.

– Ale dlaczego to ja mam się zmieniać? Dlaczego to ja mam wszystko stracić?

Westchnęła ciężko. – Bo inaczej zostaniesz sama.

Ale czy warto mieć rodzinę tylko wtedy, gdy przychodzą po swoje?

Następnego dnia dostałam pismo od adwokata: Iwona i Artur pozywają mnie o spadek.

Zrobiło mi się niedobrze. Jak mam to wytrzymać? Jak mam powiedzieć Kubie, że jego rodzina stała się naszym wrogiem?

Wieczorem Kuba patrzył na mnie znad talerza.

– Mamo… oddasz im wszystko?

Spojrzałam mu w oczy i poczułam łzy napływające do oczu.

– Nie, Kuba. To jest nasze. Tata chciał, żebyśmy byli bezpieczni.

Skinął głową i ścisnął moją dłoń.

– To będziemy walczyć razem?

Uśmiechnęłam się przez łzy.

– Tak, kochanie. Razem.

Ale gdzieś głęboko strach nie dawał mi spokoju: czy jestem wystarczająco silna? Czy miłość naprawdę może wygrać z zazdrością i chciwością? A może stracę wszystko – nawet siebie?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy krew naprawdę jest gęstsza od wody, gdy chodzi o pieniądze?