Sprzedałem Moją Najcenniejszą Zabawę, by Pomóc Rodzinie – Historia Małego Bohatera z Krakowa

– Kuba, chodź tu na chwilę – usłyszałem głos mamy z kuchni. Siedziałem na podłodze w moim pokoju, trzymając w rękach mojego ukochanego robota – prezent od taty na ósme urodziny. To była moja najcenniejsza rzecz. Zawsze wyobrażałem sobie, że razem z nim ratujemy świat przed złymi potworami. Ale tego dnia świat wydawał się wyjątkowo ponury.

Wszedłem do kuchni, gdzie mama siedziała przy stole z głową opartą na dłoniach. Na stole leżały rachunki i otwarta koperta z czerwonym napisem „Pilne”. Tata stał przy oknie i patrzył w dal, jakby szukał odpowiedzi na pytania, których nikt nie chciał zadawać.

– Kuba, musimy z tobą porozmawiać – powiedziała mama cicho. – Wiesz, że ostatnio jest nam ciężko. Tata stracił pracę, a ja mam mniej zleceń. Musimy oszczędzać na wszystkim.

Patrzyłem na nich i czułem, jak coś ściska mnie w środku. Wiedziałem, że nie jest dobrze, bo od kilku tygodni nie było już kolacji z pizzą w piątki, a tata coraz częściej wracał do domu smutny i milczący.

– Mamo… – zacząłem niepewnie – a co jeśli sprzedamy coś z domu? Może… może mojego robota?

Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach. – Kochanie, to twoja ulubiona zabawka. Nie chcemy ci jej zabierać.

Ale ja już podjąłem decyzję. W nocy długo nie mogłem zasnąć. Słyszałem przez cienką ścianę, jak rodzice rozmawiają szeptem o pieniądzach, o tym, że nie starczy na czynsz i że trzeba będzie pożyczyć od cioci Basi. Czułem się bezradny i malutki. Ale rano, kiedy zobaczyłem mamę znowu zapłakaną przy kuchence, wiedziałem, że muszę coś zrobić.

Wziąłem robota pod pachę i pobiegłem do sklepu z używanymi rzeczami na rogu ulicy. Pan Marek znał mnie od zawsze.

– Kuba, co cię tu sprowadza? – zapytał z uśmiechem.

– Chciałbym sprzedać mojego robota – powiedziałem drżącym głosem. – Potrzebujemy pieniędzy w domu.

Pan Marek spojrzał na mnie poważnie. – Jesteś pewien? To twój ulubieniec.

Pokiwałem głową i poczułem, jak łzy napływają mi do oczu. Pan Marek wyjął portfel i podał mi sto złotych.

– To więcej niż on jest wart, ale wiem, że robisz to z serca.

Wróciłem do domu z pieniędzmi w kieszeni. Mama patrzyła na mnie zdziwiona.

– Skąd to masz?

– Sprzedałem robota – odpowiedziałem cicho. – Chciałem pomóc.

Mama przytuliła mnie mocno i płakała jeszcze bardziej. Tata przyszedł i położył mi rękę na ramieniu.

– Jesteś dzielnym chłopcem, Kuba. Bardzo cię kochamy.

Przez kilka dni w domu było trochę jaśniej. Mama kupiła chleb i mleko, tata znalazł dorywczą pracę przy remontach. Ale brakowało mi mojego robota bardziej niż mogłem sobie wyobrazić. Wieczorami patrzyłem na puste miejsce na półce i czułem się samotny.

Pewnego dnia w szkole pani wychowawczyni poprosiła mnie do tablicy.

– Kuba, słyszałam o twoim geście. Jesteś bohaterem dla swojej rodziny i dla nas wszystkich.

Koledzy zaczęli bić brawo, ale ja tylko spuściłem głowę. Nie czułem się bohaterem. Chciałem tylko, żeby mama się uśmiechała.

Kilka dni później wydarzyło się coś niesamowitego. Pan Marek przyszedł do nas do domu z paczką.

– Kuba, to dla ciebie – powiedział tajemniczo.

Otworzyłem paczkę i zobaczyłem… mojego robota! Pan Marek powiedział, że ktoś zobaczył filmik w internecie o mojej historii i postanowił odkupić zabawkę dla mnie.

Mama płakała ze wzruszenia, tata śmiał się przez łzy, a ja przytuliłem robota najmocniej jak potrafiłem.

Dziś wiem jedno: czasem trzeba poświęcić coś ważnego, żeby pomóc tym, których kochamy najbardziej. Ale czy naprawdę musimy wybierać między szczęściem swoim a szczęściem rodziny? Czy dzieci powinny być zmuszone do takich decyzji? Może czasem dorośli powinni bardziej słuchać swoich dzieci…