Przez przypadek przeczytałam pamiętnik córki. Po tym już nic nie było takie samo
— Mamo, możesz mi podać tę torbę? — głos Magdy zabrzmiał chłodno, niemal obco. Stałam w progu jej mieszkania, ściskając w dłoni torbę z ubraniami dla wnuczka. Zawsze przywoziłam coś dla Antosia, a ona zwykle się uśmiechała, dziękowała, czasem nawet przytulała. Dziś nie było nawet cienia czułości.
— Oczywiście — odpowiedziałam, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo mnie to zabolało. Przez chwilę miałam nadzieję, że zaprosi mnie na herbatę, że usiądziemy razem jak dawniej. Ale Magda już odwróciła się na pięcie i zniknęła w kuchni.
Zostałam sama w przedpokoju, otoczona ciszą i zapachem świeżo upieczonego chleba. Antoś bawił się w swoim pokoju, śmiejąc się do siebie pod nosem. Zawsze czułam się tu potrzebna, jakby moje życie miało sens tylko wtedy, gdy mogłam pomóc córce i wnukowi. Ale dziś…
— Mamo, możesz zostawić książki na stole? — usłyszałam zza ściany. — Muszę zaraz wyjść z Antosiem na angielski.
— Może zostanę z nim, jeśli chcesz? — zaproponowałam z nadzieją.
— Nie trzeba. Poradzimy sobie — odpowiedziała szybko, niemal zbyt szybko.
Zebrałam się do wyjścia, czując narastający ucisk w gardle. Próbowałam sobie wmówić, że to tylko zły dzień, że Magda jest zmęczona. Ale w środku wiedziałam, że coś się zmieniło.
Wróciłam do domu i długo nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Przechadzałam się po pustym mieszkaniu, zaglądałam do szafek, przestawiałam filiżanki. W końcu usiadłam na kanapie i rozpłakałam się jak dziecko.
Kilka dni później Magda zadzwoniła.
— Mamo, mogłabyś przyjechać po te rzeczy z piwnicy? Muszę zrobić miejsce na rower Antosia.
— Oczywiście — odpowiedziałam bez wahania. Może dziś będzie lepiej, może porozmawiamy…
Kiedy przyjechałam, Magda była zajęta rozmową przez telefon. Antoś bawił się klockami na dywanie. Zeszłam do piwnicy i zaczęłam przeglądać stare pudła. W jednym z nich znalazłam zeszyt w twardej oprawie, ozdobiony naklejkami z dzieciństwa Magdy. Rozpoznałam go od razu — jej pamiętnik.
Przez chwilę walczyłam ze sobą. Wiedziałam, że nie powinnam go czytać. Ale ciekawość była silniejsza. Otworzyłam na chybił trafił.
„Czasem mam wrażenie, że mama mnie nie słyszy. Że wszystko musi być po jej myśli. Kiedy byłam mała, chciałam jej powiedzieć o tym chłopaku z klasy, ale ona tylko mówiła o ocenach i obowiązkach. Teraz też nie potrafię jej zaufać. Boję się jej reakcji. Boję się rozczarować ją jeszcze bardziej.”
Serce mi zamarło. Przewracałam kolejne strony, czytając o jej lękach, żalach i poczuciu osamotnienia. O tym, jak bardzo pragnęła mojej akceptacji i jak często czuła się niewystarczająca.
„Kiedy Antoś się urodził, mama była wszędzie. Pomagała mi, ale czasem miałam wrażenie, że odbiera mi moje macierzyństwo. Że wszystko robi lepiej ode mnie. Czułam się wtedy taka mała…”
Łzy kapały mi na kartki zeszytu. Nie wiedziałam już, czy bardziej boli mnie to, co przeczytałam, czy fakt, że zawiodłam własne dziecko.
Nagle usłyszałam kroki na schodach.
— Mamo? Co robisz? — Magda stanęła w drzwiach piwnicy.
Zeszyt wypadł mi z rąk.
— Przepraszam… Nie chciałam… — zaczęłam bełkotać.
Jej twarz stężała.
— Czytałaś mój pamiętnik?
— To był przypadek… Znalazłam go w pudle…
— Przypadek? — prychnęła gorzko. — Ty zawsze wszystko musisz wiedzieć najlepiej! Nawet moje myśli!
Chciałam ją objąć, przeprosić, powiedzieć coś mądrego. Ale ona już odwróciła się na pięcie i wybiegła z piwnicy.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Nie spałam całą noc. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: jak krzyczałam na Magdę za bałagan w pokoju; jak wyśmiałam jej pierwszą miłość; jak narzekałam na jej wybory życiowe; jak próbowałam być „idealną matką”, nie zauważając jej potrzeb.
Następnego dnia zadzwoniłam do niej dziesięć razy. Nie odebrała ani razu.
Minął tydzień. Potem drugi. W końcu napisała SMS-a: „Nie chcę teraz rozmawiać”.
Czułam się jak wrak człowieka. Chodziłam po domu bez celu, nie mogłam jeść ani spać. Zaczęłam analizować każde nasze spotkanie od nowa: czy naprawdę byłam tak ślepa? Czy naprawdę nie widziałam jej cierpienia?
Pewnego wieczoru zadzwonił mój były mąż, Andrzej.
— Słyszałem od Magdy… Coś się stało?
— Przeczytałam jej pamiętnik — wyszeptałam przez łzy.
— Oj… — westchnął ciężko. — Wiesz, ona zawsze miała ci za złe to twoje „wiem lepiej”…
— Dlaczego mi nie powiedzieliście?
— Bo nie chciała cię ranić. I tak cię kocha…
Po tej rozmowie długo siedziałam w ciemności. W końcu postanowiłam napisać list do Magdy.
„Kochana córeczko,
Nie wiem nawet od czego zacząć ten list. Przepraszam za wszystko: za to, że cię nie słuchałam; za to, że chciałam być idealną matką zamiast być po prostu twoją mamą; za to, że przeczytałam twój pamiętnik i zraniłam cię jeszcze bardziej. Nie wiedziałam… Naprawdę nie wiedziałam, jak bardzo cię zawiodłam.
Chciałabym naprawić to wszystko, jeśli tylko dasz mi szansę.
Kocham cię najbardziej na świecie.
Mama”
Nie odpowiedziała od razu. Minął kolejny tydzień ciszy.
W końcu zadzwoniła.
— Mamo…
Jej głos był cichy i zmęczony.
— Przepraszam cię — powiedziałam natychmiast. — Nie powinnam była tego robić…
— Wiem… Ale może to dobrze? Może musiałaś to przeczytać…
Zamilkłyśmy obie na chwilę.
— Chciałabym spróbować jeszcze raz — wyszeptała Magda. — Ale musisz mnie słuchać…
— Obiecuję — odpowiedziałam przez łzy.
Od tamtej pory zaczęłyśmy budować naszą relację od nowa. To nie było łatwe: czasem kłóciłyśmy się jeszcze bardziej niż wcześniej; czasem płakałyśmy razem przez telefon; czasem śmiałyśmy się z dawnych głupot.
Ale pierwszy raz od lat poczułam, że naprawdę jestem jej mamą — nie tylko opiekunką czy doradcą, ale kimś bliskim.
Czasem patrzę na siebie sprzed lat i pytam: dlaczego tak trudno nam słuchać naszych dzieci? Dlaczego boimy się przyznać do błędów? Może wy też macie podobne doświadczenia? Jak odbudować zaufanie po tylu latach milczenia?