Między siostrami: Kiedy pomoc staje się ciężarem

— Znowu nie posprzątałaś po sobie w kuchni! — wykrzyknęłam, patrząc na stertę brudnych naczyń. Moja młodsza siostra, Ola, nawet nie podniosła wzroku znad telefonu.

— Przecież miałam dzisiaj ciężki dzień w pracy, nie możesz czasem odpuścić? — rzuciła z irytacją.

W tej chwili poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Od lat byłam dla niej wsparciem: pomagałam jej finansowo, gotowałam obiady, załatwiałam sprawy urzędowe, a nawet opiekowałam się jej kotem, kiedy wyjeżdżała na weekendy. Nasza mama zmarła, kiedy Ola miała zaledwie dwanaście lat. Ojciec odszedł jeszcze wcześniej. Zostałyśmy tylko we dwie. Ja — starsza, odpowiedzialna, zawsze gotowa do poświęceń. Ona — wieczna marzycielka, która nigdy nie nauczyła się radzić sobie sama.

Przez lata tłumaczyłam jej lenistwo i brak wdzięczności trudnym dzieciństwem. Ale ostatnio coraz częściej czułam się wykorzystywana. Moje życie utknęło w martwym punkcie. Nie miałam czasu na własne pasje, spotkania z przyjaciółmi czy nawet randki. Wszystko podporządkowałam Oli.

Pewnego wieczoru wróciłam do domu później niż zwykle. W drzwiach przywitał mnie zapach spalenizny i głośny śmiech dobiegający z salonu. Ola urządziła imprezę dla znajomych. Wszędzie leżały puste butelki i resztki jedzenia. Przez chwilę stałam w progu, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.

— Magda! — zawołała Ola, widząc mnie w drzwiach. — Chodź do nas! Poznaj moich nowych znajomych!

— Ola, miałaś dzisiaj posprzątać i zrobić zakupy… — zaczęłam cicho, próbując opanować drżenie głosu.

— Oj, przestań się czepiać! — przerwała mi głośno. — Zawsze tylko narzekasz! Może powinnaś się trochę wyluzować?

Wszyscy spojrzeli na mnie z politowaniem. Poczułam się jak intruz we własnym domu. Wyszłam bez słowa do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się myśli: „Czy naprawdę jestem tylko tą zrzędliwą siostrą? Czy Ola kiedykolwiek doceni to, co dla niej robię?”

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Olą szczerze. Usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole.

— Ola, musimy pogadać — zaczęłam spokojnie. — Czuję się zmęczona tym wszystkim. Mam wrażenie, że nie doceniasz mojej pomocy.

Ola przewróciła oczami.

— Zawsze robisz ze mnie potwora. Przecież niczego od ciebie nie wymagam! Sama chcesz wszystko kontrolować!

— Ale gdyby nie ja, nie miałabyś gdzie mieszkać! — wybuchłam nagle. — Płacę za czynsz, gotuję, sprzątam… A ty nawet nie potrafisz powiedzieć „dziękuję”!

— Może powinnaś przestać się tak poświęcać? — odpowiedziała chłodno. — Może wtedy obie byłybyśmy szczęśliwsze?

Te słowa zabolały mnie bardziej niż cokolwiek innego. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy. W końcu Ola wstała i wyszła z domu trzaskając drzwiami.

Przez kolejne dni unikałyśmy się nawzajem. W pracy byłam rozkojarzona, a wieczorami płakałam w poduszkę. Czułam się samotna jak nigdy wcześniej. Zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem: czy naprawdę jestem odpowiedzialna za szczęście Oli? Czy moje poświęcenie ma sens?

Kilka dni później zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka Kasia.

— Magda, musisz pomyśleć o sobie — powiedziała stanowczo. — Ola jest dorosła. Jeśli nie nauczy się samodzielności teraz, to kiedy?

Te słowa długo dźwięczały mi w uszach. Postanowiłam zrobić coś dla siebie: zapisałam się na kurs fotografii, o którym marzyłam od lat. Zaczęłam wychodzić z domu częściej, spotykać się z ludźmi.

Ola wróciła po tygodniu. Była cicha i zamknięta w sobie.

— Magda… przepraszam — powiedziała pewnego wieczoru nieśmiało. — Nie wiedziałam, że aż tak cię ranię.

Spojrzałam na nią i zobaczyłam w jej oczach szczerość.

— Musimy nauczyć się żyć osobno — odpowiedziałam spokojnie. — Kocham cię jak siostrę, ale nie mogę być twoją matką.

Ola pokiwała głową ze łzami w oczach.

Dziś mija miesiąc od tamtej rozmowy. Ola znalazła pracę na pół etatu i zaczęła płacić swoją część czynszu. Ja uczę się stawiać granice i dbać o siebie.

Czasem zastanawiam się: czy można kochać kogoś i jednocześnie pozwolić mu odejść? Czy rodzina to zawsze poświęcenie bez granic? Może czasem trzeba wybrać siebie, żeby naprawdę pomóc drugiej osobie?