Między dwoma światami: powrót do rodzinnej wsi po latach we Włoszech
— Mamo, kiedy wrócisz? — głos mojej córki dźwięczał mi w uszach przez całą drogę z Rzymu do Warszawy, a potem jeszcze przez te trzy godziny jazdy autobusem na Podlasie. Każdy stukot kół przypominał mi, ile czasu już mnie nie było. Każda mijana wieś pachniała dzieciństwem, ale i wyrzutami sumienia.
Wysiadłam na przystanku pod lasem, gdzie czekała już na mnie świekra, pani Zofia. Uśmiechała się szeroko, choć jej oczy zdradzały zmęczenie. — No, wreszcie jesteś, Aniu! — rzuciła, przytulając mnie mocno. Poczułam jej szorstkie dłonie na plecach i przez chwilę chciałam się rozpłakać. Ale nie mogłam — dzieci patrzyły. Stały obok niej: Michał i Kasia, trochę wyrośnięci, trochę nieśmiali. Przez moment nie wiedziałam, co powiedzieć.
— Cześć, kochani… — wyszeptałam, a oni podeszli powoli, jakby bali się, że zaraz zniknę. Przytuliłam ich mocno, czując jak łzy cisną mi się do oczu. Michał miał już czternaście lat, Kasia dwanaście — kiedy wyjeżdżałam, byli jeszcze mali. Teraz patrzyli na mnie z dystansem.
— Chodźcie do domu, obiad już gotowy — przerwała ciszę świekra. Jej głos był ciepły, ale stanowczy. Weszliśmy do starego drewnianego domu, gdzie pachniało zupą grzybową i świeżym chlebem. Przez chwilę poczułam się jak dawniej — jakby nic się nie zmieniło.
Przy stole panowała niezręczna cisza. Dzieci jadły powoli, świekra opowiadała o sąsiadach i o tym, co się działo w wiosce przez ostatnie miesiące. Ja słuchałam jednym uchem, myśląc o tym, ile mnie ominęło.
— A tata? — zapytała nagle Kasia, patrząc na mnie spod rzęs.
Zamarłam. Od rozwodu minęły dwa lata, ale dla dzieci to wciąż była świeża rana. — Tata jest w Białymstoku — odpowiedziałam cicho. — Pracuje dużo… Ale dzwonił ostatnio.
Michał odsunął talerz i spojrzał przez okno. — On nigdy nie ma czasu.
Świekra westchnęła ciężko. — Dzieci tęsknią za ojcem i za tobą, Aniu. Ja robię co mogę, ale to nie to samo.
Poczułam ukłucie winy. Wyjechałam do Włoch za pracą — chciałam dać dzieciom lepsze życie, pieniądze na szkołę i ubrania. Ale czy to wystarczyło? Czy nie straciłam czegoś ważniejszego?
Wieczorem usiadłam z Zofią przy kuchennym stole. Dzieci poszły spać, a my piłyśmy herbatę z malinami.
— Wiesz, Aniu… Ja cię rozumiem — zaczęła świekra cicho. — Sama bym zrobiła to samo na twoim miejscu. Ale dzieci… One potrzebują matki tu, nie tylko pieniędzy z zagranicy.
Zacisnęłam dłonie na kubku. — Myślisz, że jeszcze mogę to naprawić?
Zofia spojrzała na mnie uważnie. — Nie wiem. Ale musisz spróbować.
Następnego dnia rano Michał nie chciał ze mną rozmawiać. Kasia była bardziej otwarta — pokazała mi swoje rysunki i opowiadała o szkole. Ale czułam dystans. Jakby między nami była szyba.
Po południu przyszła sąsiadka, pani Basia. Przyniosła ciasto i zaczęła wypytywać o życie we Włoszech.
— No i jak tam jest? Lepiej niż tu? — zapytała z ciekawością.
Uśmiechnęłam się smutno. — Tam jest praca i pieniądze… Ale tu jest dom.
Świekra spojrzała na mnie z uznaniem, ale dzieci tylko wzruszyły ramionami.
Wieczorem Michał wrócił późno z boiska. Usiadł naprzeciwko mnie i długo milczał.
— Czemu musiałaś wyjechać? — zapytał w końcu cicho.
Zatkało mnie. Próbowałam znaleźć słowa.
— Chciałam wam pomóc… Chciałam, żebyście mieli lepiej niż ja kiedyś…
— Ale nas tu nie było wtedy dla ciebie — przerwał mi chłopak.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Potem Michał wstał i wyszedł do swojego pokoju.
Zostałam sama przy stole, czując ciężar lat spędzonych na obczyźnie. Czy naprawdę zrobiłam dobrze? Czy można odzyskać stracony czas?
Następnego dnia postanowiłam zabrać dzieci na spacer po lesie. Kasia trzymała mnie za rękę, Michał szedł kilka kroków z tyłu.
— Pamiętasz, jak zbieraliśmy tu grzyby? — zapytałam cicho.
Kasia uśmiechnęła się lekko. — Tak… Ale wtedy byłaś częściej w domu.
Michał milczał przez całą drogę.
Wieczorem świekra zaproponowała wspólne pieczenie pierogów. W kuchni panował gwar i śmiech — przez chwilę poczułam się częścią rodziny. Ale wiedziałam, że to tylko początek długiej drogi do odbudowania więzi.
Leżąc w łóżku tej nocy, słuchałam odgłosów wsi: szczekania psów, szumu drzew za oknem. Myślałam o tym, ile jeszcze przede mną pracy. Czy dzieci mi wybaczą? Czy jeszcze kiedyś poczuję się tu naprawdę jak w domu?
Może czasem trzeba stracić coś ważnego, żeby zrozumieć, co naprawdę się liczy? Czy można naprawić błędy przeszłości? Czekam na wasze historie…