Kochające serce – historia o miłości, stracie i rodzinnych tajemnicach
Stałem przy oknie, wpatrując się w zalany słońcem podwórzec. W sąsiednim bloku był sklep „Biedronka”, ludzie przemykali przez podwórze, skracając sobie drogę do tramwaju lub po świeże bułki. Ale mnie ludzie nie interesowali. Czekałem tylko na jedną – Alinę. Od kiedy zamieszkałem w tym bloku na warszawskim Ursynowie, byłem w niej zakochany. Ala była dwa lata starsza i mieszkała dwa piętra niżej. Miała ciemne włosy, które zawsze wiązała w niedbały kok, i spojrzenie, które potrafiło rozświetlić nawet najbardziej pochmurny dzień.
Moja matka powtarzała: „Zostaw ją, Pawełku, ona nie jest dla ciebie. Jej rodzina to same kłopoty.” Ale ja nie słuchałem. Serce nie wybiera. Każdego dnia wypatrywałem jej sylwetki, kiedy wracała z pracy w aptece. Czasem przystawała pod moim oknem, udając, że poprawia szalik, a ja wtedy machałem jej dyskretnie. Tylko tyle mogłem zrobić – odważyłem się na więcej dopiero po kilku miesiącach.
Pamiętam ten dzień jak dziś. Był początek marca, śnieg topniał, a powietrze pachniało nadzieją. Zbiegłem po schodach z bijącym sercem i zatrzymałem się przed jej drzwiami. Usłyszałem kłótnię – głos jej matki, pani Jadwigi, był ostry jak brzytwa:
– Alina! Ile razy mam ci powtarzać? Nie będziesz się zadawać z tym Pawłem! Jego ojciec siedział, a matka ledwo wiąże koniec z końcem!
Alina odpowiedziała cicho, ale stanowczo:
– Mamo, to nie twoje życie. Paweł jest inny niż wszyscy.
Wtedy zapukałem. Drzwi otworzyły się gwałtownie i stanęła w nich pani Jadwiga z twarzą wykrzywioną gniewem.
– Czego chcesz?! – syknęła.
– Przyszedłem po Alinę – odpowiedziałem drżącym głosem.
Alina wyszła zza matki i spojrzała na mnie z wdzięcznością. Wyszliśmy razem na klatkę schodową. Słyszałem jeszcze za plecami trzask drzwi.
– Przepraszam cię za nią – szepnęła Ala. – Ona nigdy nie zrozumie.
– Nie musisz przepraszać – odpowiedziałem. – Chodźmy gdzieś daleko stąd.
Poszliśmy do parku przy stacji metra Imielin. Siedzieliśmy na ławce i rozmawialiśmy godzinami. Opowiadała mi o swoich marzeniach: chciała studiować farmację w Gdańsku, uciec od matki i zacząć wszystko od nowa. Ja marzyłem tylko o tym, by być przy niej.
Następne tygodnie były jak sen. Spotykaliśmy się codziennie po pracy i szkole. Czasem przynosiła mi kanapki z serem i ogórkiem, czasem ja kupowałem jej drożdżówkę z pobliskiej piekarni. Śmialiśmy się, planowaliśmy przyszłość. Ale nad nami wisiała chmura – jej matka coraz bardziej naciskała na Alinę, by zerwała ze mną kontakt.
Pewnego wieczoru wróciłem do domu i zastałem matkę płaczącą przy kuchennym stole.
– Pawełku… – zaczęła łamiącym się głosem. – Dzwoniła do mnie pani Jadwiga. Powiedziała… powiedziała rzeczy, których nie powinnam słyszeć.
Usiadłem obok niej i złapałem ją za rękę.
– Mamo, nie przejmuj się nią. Kocham Alinę i nic tego nie zmieni.
Ale wiedziałem, że to nieprawda. Z każdym dniem presja rosła. Sąsiedzi zaczęli szeptać za naszymi plecami. W sklepie ekspedientka patrzyła na mnie z litością. Nawet mój młodszy brat zaczął unikać rozmów o Alinie.
W końcu nadszedł dzień decyzji. Alina zadzwoniła do mnie późnym wieczorem.
– Paweł… musimy porozmawiać.
Spotkaliśmy się pod blokiem. Było zimno, śnieg znów zaczął padać.
– Moja mama chce mnie wysłać do ciotki do Gdańska – powiedziała drżącym głosem. – Mam tam zacząć studia wcześniej… Ona nie da mi spokoju, dopóki nie wyjadę.
Patrzyłem na nią bezradnie.
– A co ze mną? – zapytałem cicho.
– Kocham cię, Paweł… ale nie mogę już walczyć z nią sama. Może kiedyś…
Objąłem ją mocno i poczułem łzy na policzku.
Następnego dnia Alina wyjechała. Przez kilka miesięcy pisała do mnie listy – długie, pełne tęsknoty i żalu. Ale z czasem listy stawały się coraz rzadsze, aż w końcu przestały przychodzić wcale.
Minęły lata. Skończyłem technikum, znalazłem pracę jako magazynier w hurtowni spożywczej. Matka zachorowała na serce i musiałem się nią opiekować. O Alinie słyszałem tylko plotki – że wyszła za mąż za jakiegoś lekarza z Gdańska, że ma dziecko…
Czasem wracam myślami do tamtych dni i zastanawiam się: czy mogłem zrobić coś więcej? Czy gdybym był odważniejszy, walczyłbym o naszą miłość skuteczniej? Czy serce naprawdę wie lepiej? A może czasem trzeba pozwolić odejść temu, kogo się kocha najbardziej?
Może właśnie dlatego tak trudno jest żyć z kochającym sercem – bo ono nigdy nie zapomina.