Kiedy przeszłość nie chce odejść: Jak nowa partnerka mojego byłego męża zburzyła mój świat
– Nie pozwolę ci zabrać Maćka na weekend! – krzyknęła Sandra, stojąc w progu mieszkania mojego byłego męża. Jej głos odbijał się echem od ścian, a ja poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła. Piotr stał obok niej, z opuszczonym wzrokiem, jakby nagle zapomniał, że to ja jestem matką naszego syna.
Wtedy po raz pierwszy dotarło do mnie, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Po rozwodzie z Piotrem miałam nadzieję na normalność – dla siebie i dla Maćka. Chciałam, żebyśmy umieli rozmawiać, żeby Maćek nie musiał wybierać między rodzicami. Ale kiedy w życiu Piotra pojawiła się Sandra, wszystko zaczęło się sypać.
Na początku wydawało mi się, że przesadzam. Sandra była miła, uśmiechnięta, nawet zaproponowała, że odbierze Maćka z przedszkola, kiedy ja utknęłam w pracy. Ale z czasem jej obecność zaczęła mnie przytłaczać. Zaczęła decydować o wszystkim – o tym, co Maćek je na śniadanie, jakie ubrania nosi, z kim się spotyka. Piotr coraz częściej powtarzał: „Sandra uważa, że tak będzie lepiej”, „Sandra mówi, że Maćek powinien…”.
Pewnego dnia odebrałam telefon od teściowej. – Ewa, czy ty naprawdę nie możesz być bardziej elastyczna? Sandra mówiła, że utrudniasz kontakty Maćka z ojcem… – usłyszałam w słuchawce. Zaniemówiłam. Przecież to ja walczyłam o to, żeby Piotr widywał się z synem! To ja tłumaczyłam Maćkowi, że tata go kocha, nawet jeśli już ze sobą nie mieszkamy.
Zaczęłam zauważać drobne zmiany. Mały wracał od ojca rozdrażniony, zamknięty w sobie. – Mamo, Sandra powiedziała, że nie powinnam ci mówić o tym, co robimy u taty – wyznał pewnego wieczoru. Poczułam zimny dreszcz na plecach. Co ona mu mówiła? Dlaczego próbowała odciąć mnie od własnego dziecka?
Próbowałam rozmawiać z Piotrem. – To nie tak, Ewa – tłumaczył zmieszany. – Sandra po prostu chce dobrze. Chce być częścią rodziny.
– Ale to ja jestem matką Maćka! – wybuchłam. – Ona nie ma prawa decydować za mnie!
Piotr milczał. Widziałam w jego oczach strach i bezradność. Wiedziałam, że Sandra ma nad nim władzę, której nigdy nie miałam ja.
Z czasem sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Sandra zaczęła pisać do mnie wiadomości: „Nie sądzisz, że Maćkowi lepiej u nas?”, „Może powinnaś dać mu więcej swobody?”. Czułam się osaczona. Nawet teściowa zaczęła mnie unikać.
Najgorsze przyszło w święta Bożego Narodzenia. Zawsze dzieliliśmy się opieką nad Maćkiem – Wigilia u mnie, pierwszy dzień świąt u Piotra. W tym roku Sandra postanowiła inaczej.
– Ustaliliśmy z Sandrą, że Maćek zostaje u nas przez całe święta – oznajmił mi Piotr przez telefon.
– Jak to? Przecież zawsze dzieliliśmy się świętami! – krzyknęłam zrozpaczona.
– Sandra uważa, że tak będzie lepiej dla wszystkich – odpowiedział cicho.
Poczułam się zdradzona przez wszystkich: przez Piotra, przez jego rodzinę, przez własne dziecko, które coraz bardziej oddalało się ode mnie pod wpływem nowej partnerki ojca.
W Wigilię siedziałam sama przy stole i patrzyłam na pusty talerz Maćka. W głowie miałam tysiące myśli: Czy jestem złą matką? Czy powinnam walczyć bardziej? Czy to ja jestem winna temu wszystkiemu?
Po świętach postanowiłam działać. Poszłam do prawnika. – Pani Ewo, ma pani pełne prawo do kontaktów z synem – usłyszałam. Ale co mi po prawie, skoro Piotr i Sandra robili wszystko, by utrudnić mi życie?
Zaczęły się kolejne awantury. Sandra dzwoniła do przedszkola i informowała nauczycielki, że to ona odbierze Maćka. Kiedy przyszłam po syna wcześniej niż zwykle, usłyszałam od wychowawczyni: – Pani Sandra mówiła, że dziś to ona zabiera Maćka… Czułam się jak intruz we własnym życiu.
Mały coraz częściej płakał wieczorami. – Mamo, dlaczego nie możemy być razem? Dlaczego Sandra mówi, że tata już cię nie kocha? – pytał przez łzy.
Nie wiedziałam już, jak mu tłumaczyć świat dorosłych. Jak powiedzieć dziecku, że czasem dorośli są okrutni i egoistyczni?
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie moja mama.
– Ewa, musisz być silna dla Maćka – powiedziała stanowczo. – Nie pozwól im odebrać ci syna.
To był moment przełomowy. Zrozumiałam, że nie mogę się poddać. Zaczęłam walczyć o swoje prawa: pisałam pisma do sądu rodzinnego, rozmawiałam z psychologiem dziecięcym, prosiłam o wsparcie znajomych.
W końcu sąd przyznał mi większe prawa rodzicielskie i jasno określił zasady kontaktów Maćka z ojcem. Ale relacje rodzinne były już poranione na zawsze.
Piotr przestał ze mną rozmawiać poza sprawami dotyczącymi syna. Teściowa przestała dzwonić na urodziny Maćka organizowane u mnie. Sandra triumfowała milczącym uśmiechem za każdym razem, gdy widziałyśmy się na korytarzu przedszkola.
Ale najważniejsze było to, że odzyskałam syna. Znowu mogliśmy razem jeść śniadania w niedzielne poranki i czytać książki przed snem.
Czasem jednak budzę się w nocy i pytam samą siebie: czy można odbudować rodzinę po takim rozbiciu? Czy kiedyś wybaczę Piotrowi i Sandrze to wszystko? A może najważniejsze jest to, by nigdy nie przestać walczyć o swoje dziecko?
Czy wy też mieliście kiedyś poczucie bezsilności wobec nowych partnerów swoich byłych? Jak sobie z tym radziliście?