Kiedy dom przestaje być domem: Między synową a córką

— Znowu zostawiłaś kubek na stole! Ile razy mam powtarzać, że tak się nie robi?! — krzyknęła Agata z kuchni, a ja aż podskoczyłam, ściskając w dłoni porcelanę. Nawet nie zauważyłam, że zostawiłam kubek, ale jej ton przeszył mnie na wskroś. Przez czterdzieści lat to ja byłam panią tego domu. Dziś czuję się jak nieproszony gość, który przeszkadza.

Mój syn, Michał, tylko wzruszył ramionami, jakby go to nie dotyczyło. — Mamo, daj spokój, Agata lubi porządek — rzucił cicho, ale nigdy nie stanął po mojej stronie. Od kiedy dzieci wyfrunęły z gniazda, myślałam, że wreszcie znajdę czas dla siebie — na książki, ogród, ciszę. Los jednak miał inne plany.

Michał i Agata wrócili do mnie po tym, jak stracili pracę w Warszawie. — Tylko na chwilę, aż się ogarniemy — zapewniali. Minął już rok. Agata przejęła kuchnię, salon, nawet mój ogród. Jej pelargonie wyparły moje ukochane róże. Wszystko, co budowałam latami, znikało na moich oczach. Każda moja próba zrobienia czegokolwiek kończyła się krytyką albo ironicznym uśmiechem.

— Pani Halino, teraz już tak się nie robi — mówiła Agata z wyższością, a ja czułam się jak dziecko, które nic nie potrafi.

Najgorsze były wieczory. Oni siedzieli razem przed telewizorem, śmiali się z żartów, których nie rozumiałam. Ja zostawałam sama w sypialni. Czasem próbowałam do nich dołączyć, ale Agata ucinała rozmowę albo zmieniała temat. Michał milczał.

Pewnego wieczoru zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do córki. — Magdo, mogę przyjechać do was na kilka dni? Potrzebuję zmiany otoczenia — zapytałam drżącym głosem.

Po drugiej stronie zapadła cisza. — Mamo… mamy teraz urwanie głowy… dzieci chore, Tomek pracuje po godzinach… Nie wiem, czy to dobry moment… — Jej głos był chłodny. Jakby byłam dla niej ciężarem.

Odłożyłam słuchawkę i rozpłakałam się jak dziecko. Gdzie popełniłam błąd? Czy naprawdę jestem tak złą matką, że własne dzieci mnie nie chcą?

Następnego dnia próbowałam porozmawiać z Michałem.

— Synu… czuję się tu zbędna. Może lepiej będzie, jeśli się wyprowadzę…

Spojrzał na mnie zaskoczony. — Mamo, nie przesadzaj. Wiesz, że cię kochamy… Ale Agata jest zestresowana… Ja też… Potrzebujemy trochę czasu.

— A ja? Ja niczego nie potrzebuję? — wyszeptałam.

Nie odpowiedział.

Coraz częściej wychodziłam sama na długie spacery po cmentarzu i rozmawiałam z nieżyjącym mężem.

— Widzisz, Staszku? Nawet we własnym domu jestem nikim — szeptałam przez łzy.

Pewnego dnia spotkałam sąsiadkę Zofię na targu.

— Halina, co taka przygaszona? Kiedyś byłaś duszą osiedla!

Opowiedziałam jej wszystko. Zofia przytuliła mnie mocno.

— Wiesz… bycie teściową to dziś niewdzięczna rola. Wszystko na nas zwalają. Ale nie jesteś sama. Moja synowa nawet kawy mi nie pozwala zrobić po swojemu!

Poczułam ulgę, że nie tylko ja tak mam. Ale ból nie znikał.

Spróbowałam jeszcze raz porozmawiać z Magdą. Pojechałam do niej bez zapowiedzi z blachą jej ulubionego sernika.

— Mamo… mogłaś zadzwonić… Dzieci śpią, Tomek pracuje zdalnie…

Usiadłam przy stole i spojrzałam jej w oczy.

— Magda… gdzie popełniłam błąd? Dlaczego mnie unikasz? Czy byłam złą matką?

Westchnęła ciężko.

— Mamo… to nie twoja wina… Po śmierci taty wszystko się zmieniło. Każdy zamknął się w sobie. Ja mam swoje problemy, ty swoje… Nie wiem nawet jak ci pomóc, skoro sobie nie radzę.

Poczułam jak serce pęka mi po raz kolejny.

Wróciłam do domu późnym wieczorem. Agata czekała w przedpokoju:

— Gdzie byłaś? Michał się martwił!

— Byłam u Magdy — odpowiedziałam zmęczona.

Agata wzruszyła ramionami i zamknęła się w pokoju.

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Myślałam o wszystkim, co oddałam dzieciom: miłość, czas, zdrowie… A teraz zostało mi tylko poczucie pustki.

Następnego ranka poszłam do psycholożki poleconej przez Zofię. Po raz pierwszy od dawna ktoś wysłuchał mnie bez oceniania.

— Pani Halino… dzieci nadal panią kochają, ale mają swoje życie i problemy. Musi pani znaleźć coś dla siebie poza rodziną — powiedziała łagodnie.

Zaczęłam chodzić na warsztaty do domu seniora. Poznałam nowych ludzi, nauczyłam się robić na drutach i znów poczułam radość z drobiazgów.

Ale za każdym razem gdy wracam do domu i widzę Agatę siedzącą na moim dawnym miejscu w salonie, serce mi się ściska.

Czasem pytam siebie: czy można odzyskać swoje miejsce w rodzinie, gdy wszystko wokół się zmienia? Czy to ja powinnam ustąpić — czy oni zapomnieli kim byłam zanim dorośli?