Gdy Dom Milknie: Ciche Krzyki Matki w Pustym Gnieździe
— Mamo, muszę już lecieć, spóźnię się na pociąg! — krzyknął Grzegorz, rzucając torbę na podłogę i szukając w pośpiechu kluczy. Stałam w progu kuchni, ściskając w dłoni kubek z herbatą, który parzył mnie w palce. — Znowu wyjeżdżasz na cały tydzień? — zapytałam cicho, choć znałam odpowiedź. Nawet nie spojrzał mi w oczy. — Praca, mamo. Wiesz jak jest.
Drzwi trzasnęły. Zostałam sama. W tej ciszy, która od miesięcy była moim jedynym towarzyszem.
Kiedyś nasz dom tętnił życiem. Hałas dziecięcych kłótni, śmiech Haśki, zapach pierogów unoszący się z kuchni w święta. Teraz nawet zegar na ścianie tykał zbyt głośno. Najstarszy syn, Michał, wyjechał do Niemiec sześć lat temu. Na początku dzwonił co tydzień, potem coraz rzadziej. Ostatnio dostałam od niego kartkę na Boże Narodzenie — kilka zdań o pogodzie i pracy. Ani słowa o tęsknocie.
Haśka mieszka w Warszawie. Pracuje w agencji reklamowej, ciągle zabiegana. — Mamo, nie mam czasu gadać, oddzwonię później — powtarza co drugi dzień. Czasem oddzwania po tygodniu. Grzegorz jest najbliżej, ale i on coraz częściej znika — praca, dziewczyna, znajomi.
Wieczorami siadam przy stole i przeglądam stare zdjęcia. Michał z pierwszym rowerem, Haśka w sukience komunijnej, Grzesiek z rozbitym kolanem i uśmiechem od ucha do ucha. Listy od dzieci ze szkolnych wycieczek trzymam w pudełku po butach. Czytam je na głos, jakby to miało przywołać ich głosy do mojego pustego domu.
Czasem zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd. Czy byłam zbyt surowa? Czy za mało ich przytulałam? Może powinnam była częściej mówić „kocham cię”, zamiast „posprzątaj pokój” albo „nie zapomnij o lekcjach”.
Pewnego wieczoru zadzwoniła Haśka. — Mamo, wszystko w porządku? — zapytała bez przekonania.
— Tak, kochanie. Wszystko dobrze — skłamałam.
— Bo wiesz… może przyjadę na weekend? — dodała po chwili ciszy.
Serce mi zabiło mocniej.
— Oczywiście! Upiekę twoje ulubione ciasto.
Przyjechała. Siedziałyśmy razem przy stole, a ona opowiadała o pracy, o nowym chłopaku, o tym jak trudno znaleźć czas dla siebie. Patrzyłam na nią i widziałam kobietę — nie dziewczynkę, którą pamiętam z podwórka.
— Mamo… czemu jesteś taka smutna? — zapytała nagle.
Zawahałam się. Chciałam powiedzieć prawdę: że czuję się niepotrzebna, że boję się tej ciszy, która mnie otacza każdego dnia. Ale tylko się uśmiechnęłam.
— Tęsknię za wami wszystkimi — wyszeptałam.
Haśka spojrzała na mnie ze smutkiem.
— My też za tobą tęsknimy… tylko życie tak pędzi…
Po jej wyjeździe dom znów ucichł. Próbowałam znaleźć sobie zajęcie: ogród, książki, seriale. Ale to nie to samo. Nawet sąsiadka Zosia zauważyła moją samotność.
— Elżbieto, chodź do nas na herbatę! — wołała przez płot.
Czasem szłam, czasem udawałam, że nie słyszę.
Któregoś dnia zadzwonił telefon. Numer z Niemiec.
— Mamo? — usłyszałam głos Michała.
Zaniemówiłam ze wzruszenia.
— Michałku…
— Przepraszam, że tak rzadko dzwonię… Mam dużo pracy… Ale myślę o tobie często.
Łzy napłynęły mi do oczu.
— Najważniejsze, że jesteś zdrowy…
— Może przyjadę na Wielkanoc? — zaproponował niepewnie.
— Bardzo bym chciała…
Po tej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok i myślałam o tym, jak bardzo dzieci są już dorosłe i jak bardzo ich potrzebuję.
Niedługo potem Grzegorz wrócił wcześniej niż zwykle. Usiadł naprzeciwko mnie przy stole.
— Mamo… przepraszam, że tak mało mnie ostatnio…
Spojrzałam na niego zaskoczona.
— Praca jest ważna… ale ty jesteś ważniejsza — dodał cicho.
Objęłam go mocno i poczułam ulgę.
Zaczęliśmy częściej rozmawiać. O wszystkim i o niczym. Czasem gotowaliśmy razem obiad albo oglądaliśmy stary polski film. Powoli uczyłam się żyć na nowo — nie tylko wspomnieniami.
Ale pustka nadal wracała wieczorami. Wtedy siadałam przy oknie i patrzyłam na światła miasta za lasem. Myślałam o wszystkich matkach takich jak ja — które dały dzieciom skrzydła i zostały same z ciszą.
Czy to właśnie jest cena miłości? Czy można być szczęśliwą matką, gdy dom milknie?
Może wy też macie podobne doświadczenia? Jak radzicie sobie z samotnością po odejściu dzieci?