Dziesięć lat później: Gdy Jakub wrócił znikąd, mój świat znów się zawalił
— Mamo, ktoś stoi pod drzwiami — głos mojej córki Zosi rozdarł ciszę wieczoru, w której od lat próbowałam ukryć swój niepokój. Spojrzałam na nią, na jej wielkie, ciemne oczy pełne niepokoju i przez chwilę miałam nadzieję, że to tylko sąsiadka przyszła pożyczyć cukier. Ale kiedy otworzyłam drzwi, światło z korytarza padło na twarz, której nie widziałam od dziesięciu lat. Jakub. Mój mąż. Człowiek, który zniknął bez słowa, zostawiając mnie samą z dwójką dzieci i tysiącem pytań.
Przez chwilę nie mogłam oddychać. Stał tam, jakby czas się zatrzymał. Tylko jego włosy były bardziej siwe, a oczy — te same oczy, które kiedyś kochałam — wydawały się puste i zmęczone. Zosia cofnęła się za moją spódnicę, a mój syn Michał stanął w drzwiach swojego pokoju, patrząc na ojca jak na ducha.
— Cześć, Aniu — powiedział cicho Jakub. — Czy mogę wejść?
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie miałam tysiące myśli: gniew, żal, tęsknotę i coś jeszcze — może cień nadziei? Wpuściłam go do środka, choć każda komórka mojego ciała krzyczała: „Nie rób tego!”
Usiedliśmy w kuchni. Dzieci patrzyły na niego z mieszaniną ciekawości i lęku. Przez chwilę panowała nieznośna cisza.
— Dlaczego wróciłeś? — zapytałam w końcu, starając się utrzymać głos na wodzy.
Jakub spuścił wzrok. — Wiem, że nie zasługuję na drugą szansę. Ale musisz wiedzieć… to nie było tak, jak myślisz.
— A jak było? — przerwałam mu ostro. — Po prostu wyszedłeś pewnego dnia do pracy i już nie wróciłeś. Przez dziesięć lat nie wiedziałam nawet, czy żyjesz!
Zosia zaczęła płakać cicho. Michał patrzył na ojca z nienawiścią w oczach.
— Przepraszam… — wyszeptał Jakub. — Byłem tchórzem. Miałem długi, grożono mi… Bałem się o was. Myślałem, że jeśli zniknę, będziecie bezpieczniejsi.
— Bezpieczniejsi? — powtórzyłam z niedowierzaniem. — Zostawiłeś nas samych! Musiałam sprzedać mieszkanie po twoich długach! Michał musiał rzucić piłkę nożną, bo nie było nas stać na składki! Zosia przez lata bała się zasypiać sama!
Jakub spuścił głowę jeszcze niżej. — Wiem… Próbowałem wrócić wcześniej, ale… nie miałem odwagi. Dopiero teraz zebrałem się na to wszystko.
W tej chwili poczułam mieszankę gniewu i współczucia. Przez lata wyobrażałam sobie ten moment setki razy: czasem chciałam go uderzyć, czasem po prostu przytulić i zapytać „dlaczego?”. Teraz nie wiedziałam już nic.
— Co zamierzasz zrobić? — zapytałam chłodno.
— Chciałbym… być częścią waszego życia. Odbudować to wszystko… jeśli mi pozwolicie.
Michał wstał gwałtownie od stołu. — Nie chcę cię tu! Nie jesteś moim ojcem! — krzyknął i wybiegł z kuchni.
Zosia wtuliła się we mnie i zaczęła płakać jeszcze głośniej. Jakub patrzył na mnie błagalnie.
— Aniu… wiem, że nie mogę cofnąć czasu. Ale proszę… daj mi szansę.
Przez kolejne dni Jakub próbował rozmawiać z dziećmi. Michał unikał go jak ognia, wychodził z domu zaraz po szkole i wracał późno wieczorem. Zosia była rozdarta: tęskniła za ojcem przez całe życie, ale teraz bała się mu zaufać. Ja sama czułam się jak w pułapce własnych emocji.
Moja matka przyszła do mnie któregoś wieczoru.
— Aniu, musisz myśleć o sobie i dzieciach — powiedziała stanowczo. — On was zostawił raz. Skąd wiesz, że nie zrobi tego znowu?
— Nie wiem… — odpowiedziałam szczerze. — Ale czy mam prawo zamykać przed nim drzwi na zawsze?
W pracy też nie było łatwo. Koleżanki szeptały za moimi plecami:
— Słyszałaś? Jej mąż wrócił po dziesięciu latach! Ciekawe, co teraz zrobi…
Czułam się osaczona przez spojrzenia sąsiadów i znajomych. Każdy miał swoją opinię na temat tego, co powinnam zrobić.
Któregoś wieczoru Jakub przyszedł do mnie do pokoju.
— Aniu… wiem, że to wszystko jest trudne. Ale chcę ci pomóc. Chcę być dla was wsparciem.
Spojrzałam mu prosto w oczy.
— Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć. Nie wiem nawet, czy chcę próbować.
— Rozumiem… Ale będę tu czekał. Dla ciebie i dla dzieci.
Minęły tygodnie pełne napięcia i łez. Michał coraz bardziej zamykał się w sobie; Zosia zaczęła chodzić do psychologa szkolnego. Ja sama czułam się rozdarta między gniewem a nadzieją na normalność.
Pewnego dnia Zosia przyszła do mnie wieczorem.
— Mamo… czy tata naprawdę nas kocha?
Zabrakło mi słów. Przytuliłam ją mocno.
— Myślę, że tak… Ale czasem ludzie robią rzeczy, których potem żałują.
Zastanawiam się teraz: czy można wybaczyć zdradę tak wielką? Czy człowiek może się zmienić po tylu latach? Czy powinnam dać Jakubowi drugą szansę — czy raczej chronić siebie i dzieci przed kolejnym rozczarowaniem? Może wy też kiedyś stanęliście przed takim wyborem? Co byście zrobili na moim miejscu?