Dla mnie… – Historia Barbary, która musiała wybrać między sobą a rodziną

Dla mnie…

Dla mnie… – powtarzałam w myślach, przesuwając żelazko po ostatniej koszuli męża. Pot spływał mi po skroniach, szyi i wzdłuż kręgosłupa, choć wieczorne upały już trochę zelżały. Żelazko syczało, a ja czułam, jak narasta we mnie napięcie. Zostało mi tylko kilka rzeczy do uprasowania, gdy nagle zadzwonił telefon. Najpierw cicho, potem coraz głośniej, jakby chciał mnie wyprowadzić z równowagi. Odłożyłam żelazko i sięgnęłam po słuchawkę.

– Halo? – powiedziałam zmęczonym głosem.

– Mamo? – usłyszałam głos córki, Magdy. – Możesz przyjechać? Tata znowu się kłóci z Kubą…

Westchnęłam ciężko. To nie był pierwszy raz. Ostatnio w naszym domu kłótnie były na porządku dziennym. Mąż, Andrzej, coraz częściej tracił cierpliwość do naszego syna, który właśnie skończył liceum i nie miał pomysłu na siebie. Magda próbowała być mediatorką, ale miała dopiero szesnaście lat i sama ledwo radziła sobie z własnymi emocjami.

– Już idę – odpowiedziałam i rozłączyłam się.

W kuchni czekała na mnie sterta nieumytych naczyń i niedokończona lista zakupów na jutro. Przez chwilę patrzyłam na to wszystko i miałam ochotę wyjść z domu, zostawić wszystko za sobą. Ale nie mogłam. Dla mnie… – powtarzałam w myślach, próbując przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz zrobiłam coś tylko dla siebie.

Weszłam do salonu. Andrzej stał nad Kubą, krzycząc:

– Ile razy mam ci powtarzać?! Życie to nie zabawa! Musisz w końcu coś ze sobą zrobić!

Kuba siedział skulony na kanapie, zaciskał pięści i patrzył w podłogę.

– Może byś przestał się na niego wydzierać? – powiedziałam cicho, ale stanowczo.

Andrzej spojrzał na mnie z wyrzutem:

– A ty zawsze go bronisz! Przez ciebie jest taki miękki!

Poczułam, jak narasta we mnie złość. Chciałam krzyczeć, ale wiedziałam, że to nic nie da. Zamiast tego podeszłam do Kuby i położyłam mu dłoń na ramieniu.

– Kuba, chcesz pogadać? – zapytałam.

Wzruszył ramionami.

– Nie ma o czym…

Andrzej wyszedł trzaskając drzwiami. Magda stała w kącie i patrzyła na mnie wielkimi oczami.

– Mamo…

Przytuliłam ją mocno.

Wieczorem siedziałam sama w kuchni. Wpatrywałam się w filiżankę zimnej herbaty i myślałam o tym wszystkim, co straciłam przez te lata. Kiedyś marzyłam o tym, żeby zostać nauczycielką muzyki. Grałam na pianinie, śpiewałam w chórze. Ale potem pojawiły się dzieci, Andrzej dostał awans i musieliśmy się przeprowadzić do innego miasta. Zostawiłam wszystko za sobą – dla rodziny.

Ostatnio coraz częściej czułam się jak cień samej siebie. Dzieci dorastały, Andrzej był wiecznie niezadowolony, a ja… Ja byłam tylko tłem dla ich życia.

Następnego dnia rano Kuba oznajmił, że wyjeżdża do Warszawy szukać pracy.

– Sam? – zapytałam z niedowierzaniem.

– Tak. Tu nie dam rady. Tata mnie nienawidzi.

Chciałam go zatrzymać, ale wiedziałam, że musi spróbować samodzielności. Andrzej nawet nie wyszedł z sypialni, gdy Kuba pakował walizkę.

Po południu zadzwoniła do mnie moja dawna przyjaciółka z liceum, Ewa.

– Basia! Słyszałam, że w domu kultury szukają kogoś do prowadzenia zajęć muzycznych dla dzieci. Może spróbujesz?

Zamarłam. Przez chwilę poczułam dreszcz ekscytacji – pierwszy raz od lat.

Wieczorem powiedziałam Andrzejowi o propozycji Ewy.

– Chcesz zostawić dom dla jakichś dzieciaków z osiedla? – prychnął pogardliwie.

– Nie zostawiam domu. Chcę zrobić coś dla siebie – odpowiedziałam spokojnie.

– A kto będzie gotował obiady? Kto zajmie się Magdą?

– Magda ma szesnaście lat. Poradzi sobie. A ty możesz czasem coś ugotować.

Patrzył na mnie długo bez słowa. W jego oczach widziałam rozczarowanie i gniew.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Magda wspierała mnie jak mogła:

– Mamo, idź na te zajęcia! Zasługujesz na to!

W końcu poszłam do domu kultury. Serce waliło mi jak młotem, gdy przekraczałam próg sali prób. Dzieci patrzyły na mnie z zaciekawieniem. Gdy zaczęliśmy śpiewać pierwszą piosenkę, poczułam łzy napływające do oczu – ze wzruszenia i radości.

Po zajęciach wróciłam do domu późno wieczorem. Andrzej siedział w kuchni przy stole.

– I co? Spełniłaś swoje marzenie? – zapytał z ironią.

Usiadłam naprzeciwko niego i spojrzałam mu prosto w oczy.

– Tak. I zamierzam to robić dalej.

Nie odpowiedział. Wstał i wyszedł bez słowa.

Minęły tygodnie. Kuba zadzwonił z Warszawy – znalazł pracę w kawiarni i wynajął pokój z kolegą ze studiów. Magda zaczęła lepiej radzić sobie w szkole i coraz częściej rozmawiałyśmy o jej planach na przyszłość. Andrzej był coraz bardziej zamknięty w sobie, ale przestał robić mi wyrzuty.

A ja? Po raz pierwszy od lat poczułam się wolna. Zrozumiałam, że jeśli nie zadbam o siebie, nikt inny tego nie zrobi.

Czasem siedzę wieczorem przy pianinie i myślę: ile jeszcze kobiet takich jak ja boi się zawalczyć o swoje marzenia? Czy naprawdę musimy zawsze wybierać między sobą a rodziną? A może można być szczęśliwą matką i spełniającą się kobietą jednocześnie?