Błagam sąsiada o pomoc dla mamy i brata – nie uwierzycie, co się wydarzyło!

– Mamo, on znowu ma gorączkę! – krzyknęłam z kuchni, trzymając w dłoniach termometr. W pokoju obok leżał mój młodszy brat Michał, jego twarz była blada jak ściana, a oczy miał zamknięte. Mama wbiegła do pokoju, jej dłonie drżały, kiedy dotykała czoła Michała.

– Musimy jechać do szpitala – powiedziała cicho, niemal szeptem, jakby bała się wypowiedzieć te słowa na głos. Spojrzałyśmy na siebie. Wiedziałyśmy obie, że nasz stary fiat już od tygodnia stoi pod domem z popsutą skrzynią biegów. Mechanik powiedział, że naprawa przekroczy nasze możliwości finansowe.

Wiedziałam, co muszę zrobić, choć serce waliło mi jak młot. Wzięłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Mróz szczypał w policzki, a śnieg skrzypiał pod butami. Dom pana Nowaka był tuż obok – nowoczesny, z wysokim ogrodzeniem i kamerami przy bramie. Zawsze wydawał mi się niedostępny, tak jak sam właściciel: poważny, milczący, z wiecznie zmarszczonym czołem.

Zadzwoniłam domofonem. Po chwili usłyszałam jego głos:

– Tak?

– Dzień dobry, panie Nowak… To ja, Zosia z sąsiedztwa. Przepraszam, że przeszkadzam, ale… czy mógłby pan nam pomóc? Mój brat jest bardzo chory i musimy pilnie jechać do szpitala, a nasz samochód się zepsuł.

Zapadła cisza. Przez chwilę myślałam, że po prostu się rozłączy. Ale po minucie brama się otworzyła i zobaczyłam pana Nowaka w drzwiach. Był ubrany w elegancki płaszcz i patrzył na mnie surowo.

– Wsiadajcie do auta – powiedział krótko.

Mama pomogła mi przenieść Michała do samochodu. Pan Nowak prowadził szybko, ale ostrożnie. W samochodzie panowała cisza, przerywana tylko cichym jękiem Michała. Mama ściskała jego dłoń i szeptała mu do ucha słowa otuchy.

W szpitalu lekarze natychmiast zajęli się Michałem. Zdiagnozowali zapalenie płuc i od razu podali mu antybiotyki. Siedzieliśmy z mamą na korytarzu, trzymając się za ręce. Pan Nowak stał obok nas, wyraźnie zniecierpliwiony.

– Dziękuję panu… – zaczęłam nieśmiało.

– Nie dziękujcie – przerwał mi chłodno. – Po prostu zadbajcie o niego.

Odwrócił się i wyszedł. Myślałam, że to koniec naszej historii z panem Nowakiem.

Ale następnego dnia rano usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam go znowu – tym razem bez płaszcza, w zwykłym swetrze.

– Przyniosłem wam trochę jedzenia – powiedział niezręcznie, wręczając mi torbę z zakupami. – I… jeśli trzeba będzie jeszcze gdzieś pojechać, dajcie znać.

Mama spojrzała na niego z wdzięcznością w oczach.

– Panie Nowak… nie wiem, jak się odwdzięczyć…

– Nie trzeba – mruknął i już miał odejść, ale zawahał się w progu. – Wie pani… Ja też kiedyś miałem brata. Był chory. Nie zdążyłem mu pomóc.

Zaniemówiłyśmy obie. Po raz pierwszy zobaczyłam w jego oczach coś więcej niż chłód – zobaczyłam ból i żal.

Od tego dnia pan Nowak zaczął pojawiać się u nas coraz częściej. Czasem przynosił zakupy, czasem pomagał mamie przy naprawach w domu. Zawsze był powściągliwy, ale coraz częściej pozwalał sobie na krótkie rozmowy z Michałem. Mój brat rozkwitał przy nim – śmiał się z jego żartów i opowiadał mu o swoich marzeniach.

Pewnego wieczoru mama zaprosiła pana Nowaka na herbatę. Siedzieliśmy razem przy stole – ja, mama, Michał i on. Po raz pierwszy poczułam coś w rodzaju rodziny.

Ale wtedy wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Do naszego domu przyszła pani Kowalska – sąsiadka z naprzeciwka, znana plotkara.

– Zosiu! Słyszałam, że pan Nowak u was bywa codziennie! Co to za układ? Ludzie gadają…

Mama pobladła. Wiedziałam, że plotki mogą być dla niej ciosem – już nieraz przez nie cierpiała.

Pan Nowak spojrzał na panią Kowalską spokojnie:

– Pomagam tej rodzinie, bo wiem, co to znaczy stracić kogoś bliskiego przez brak pomocy. Jeśli komuś to przeszkadza, to jego problem.

Pani Kowalska wyszła urażona, ale plotki zaczęły krążyć po całej wsi. Ludzie szeptali za naszymi plecami: że mama „coś kombinuje”, że pan Nowak „ma interes”… Mama zamknęła się w sobie, coraz rzadziej wychodziła z domu.

Pewnego dnia wróciłam ze szkoły i zobaczyłam ją płaczącą przy kuchennym stole.

– Zosiu… Ja już nie mam siły walczyć z tym wszystkim… Ludzie są okrutni…

Przytuliłam ją mocno.

– Mamo, nie możemy pozwolić, żeby plotki rządziły naszym życiem! Pan Nowak jest jedyną osobą, która nam naprawdę pomogła!

Wieczorem poszłam do pana Nowaka.

– Proszę pana… Nie wiem już sama, co robić. Mama jest załamana przez te wszystkie plotki…

Pan Nowak spojrzał na mnie poważnie:

– Zosiu, ludzie zawsze będą gadać. Ale to wy wiecie najlepiej, kto wam podał rękę wtedy, gdy wszyscy inni odwrócili wzrok.

Wróciłam do domu z nową siłą. Postanowiłyśmy z mamą nie przejmować się opiniami innych. Michał powoli wracał do zdrowia dzięki regularnym wizytom u lekarza – zawsze z panem Nowakiem jako kierowcą i wsparciem.

Po kilku miesiącach nasz fiat został naprawiony – okazało się, że pan Nowak zapłacił za naprawę anonimowo przez mechanika. Kiedy zapytałyśmy go o to wprost, tylko wzruszył ramionami:

– Czasem trzeba po prostu zrobić coś dobrego i nie oczekiwać niczego w zamian.

Dziś wiem jedno: pozory naprawdę mylą. Człowiek może wydawać się zimny i niedostępny, a mieć serce większe niż ktokolwiek inny wokół nas.

Często zastanawiam się: ile razy oceniliśmy kogoś po pozorach? Ile razy baliśmy się poprosić o pomoc tylko dlatego, że ktoś wydawał się inny? Może warto czasem przełamać dumę i zaufać drugiemu człowiekowi?