Cień Piękności: Historia Dwóch Przyjaciółek z Bloku

– Znowu przyszłaś? – zapytała Magda, ledwo otwierając drzwi swojego mieszkania na piątym piętrze. Jej głos był chłodny, a spojrzenie pełne znudzenia. Stałam tam, trzymając w rękach domowe ciasto, które upiekłam specjalnie dla niej, jak za dawnych lat. Przez chwilę miałam ochotę odwrócić się i wrócić na trzecie piętro, do swojego cichego mieszkania, gdzie nikt nie czekał. Ale zostałam. Jak zawsze.

Magda była kiedyś moją najlepszą przyjaciółką. Razem chodziłyśmy do szkoły podstawowej na Pradze, razem uciekałyśmy z lekcji, razem płakałyśmy po pierwszych zawodach miłosnych. Ona zawsze była tą piękniejszą – długie blond włosy, niebieskie oczy, śmiech, który przyciągał chłopaków jak magnes. Ja byłam tą „szarą myszką” – tak mnie nazywała w żartach, ale bolało mnie to bardziej, niż chciałam przyznać.

Po maturze nasze drogi się rozeszły. Magda wyjechała na studia do Warszawy, ja zostałam w rodzinnym bloku, opiekując się chorą mamą. Ona wracała tylko na święta – zawsze z nowym chłopakiem, zawsze z nowymi historiami o wielkim świecie. Ja słuchałam jej opowieści z zachwytem i zazdrością. W głębi duszy czułam się gorsza, niewystarczająca.

Kiedy mama zmarła, zostałam sama. Magda wtedy pojawiła się częściej – przynosiła wino, opowiadała o swoich problemach w pracy, narzekała na męża, który ją zdradzał. Słuchałam jej godzinami, pocieszając i doradzając. Ale nigdy nie pytała o mnie. Nigdy nie zapytała, jak się czuję po śmierci mamy, czy mam kogoś bliskiego. Byłam dla niej tylko tłem – kimś, kto ma słuchać i podziwiać.

Pewnego dnia usłyszałam przez ścianę jej kłótnię z mężem. Krzyczała na niego tak głośno, że aż zatrzęsły się szklanki w mojej kuchni. „Jesteś nikim! Nawet Basia ma więcej ambicji niż ty!” – wrzasnęła. Zamarłam. Nigdy nie myślałam, że porówna mnie do swojego męża – człowieka, którego zawsze uważała za nieudacznika.

Od tamtej pory zaczęłam unikać Magdy. Przestałam piec ciasta, przestałam dzwonić. Ale ona nie dawała za wygraną – co kilka dni pojawiała się pod moimi drzwiami z butelką wina albo nowymi plotkami z pracy. „Basia, musisz mnie wysłuchać! Tylko ty mnie rozumiesz!” – powtarzała. A ja znów ulegałam.

Któregoś wieczoru zadzwoniła do mnie sąsiadka z czwartego piętra. „Basia, widziałam twoją przyjaciółkę z jakimś facetem pod blokiem. Wyglądali… bardzo blisko.” Zignorowałam to – przecież Magda zawsze miała wielu znajomych. Ale kilka dni później zobaczyłam ją sama – płakała na klatce schodowej. Usiadłam obok niej i zapytałam: „Co się stało?” Odpowiedziała tylko: „Wszyscy mnie zostawiają. Nawet ty mnie zostawisz?”

Nie wiedziałam wtedy jeszcze, jak bardzo te słowa będą prawdziwe.

Wkrótce potem Magda zaczęła rozpowiadać po bloku plotki o mnie – że jestem zazdrosna o jej urodę, że próbowałam poderwać jej męża (co było kompletną bzdurą), że jestem zgorzkniała i nieszczęśliwa. Sąsiadki zaczęły patrzeć na mnie krzywo na klatce schodowej. Nawet pani Zosia z parteru przestała się do mnie uśmiechać.

Pewnej nocy nie mogłam spać. Wstałam i spojrzałam przez okno na puste podwórko. Wtedy zobaczyłam Magdę – stała pod latarnią i rozmawiała przez telefon. Płakała. Chciałam do niej zejść, przytulić ją jak dawniej i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale coś mnie powstrzymało.

Następnego dnia spotkałyśmy się przypadkiem w windzie. Milczałyśmy przez całą drogę na piąte piętro. Wysiadła pierwsza, nawet na mnie nie spojrzała.

Kilka tygodni później dowiedziałam się od sąsiadki, że Magda wyprowadziła się do matki na wieś pod Łodzią. Podobno jej mąż ją zostawił, a ona straciła pracę przez romans z szefem. Nikt nie wiedział dokładnie, co się stało – plotki krążyły po bloku jak wiatr.

Zostałam sama w naszym starym bloku na trzecim piętrze. Czasem myślę o Magdzie – o tym, jak bardzo ją kochałam jak siostrę i jak bardzo mnie zraniła. Czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy powinnam była walczyć o naszą przyjaźń?

A może to wszystko było nieuniknione? Może każda przyjaźń kiedyś się kończy? Czy można jeszcze zaufać komuś tak bardzo jak kiedyś?

Czasem patrzę na drzwi jej dawnego mieszkania i zastanawiam się: czy gdyby wróciła, potrafiłabym jej wybaczyć? A może to ja powinnam poprosić o wybaczenie? Co tak naprawdę znaczy być prawdziwym przyjacielem?