Nie mogę zostawić syna z babcią po tym, co zrobiła: Czy można wybaczyć własnej matce, gdy rani twoje dziecko?

– Michał, chodź tu na chwilę! – krzyknęłam z kuchni, czując jak serce wali mi w piersi. Odpowiedziała mi cisza. Wybiegłam do salonu i zobaczyłam, że syn siedzi skulony na kanapie, a w rękach ściska kopertę.

– Co się stało? – zapytałam, klękając przy nim. Michał miał łzy w oczach.

– Babcia powiedziała, że jeśli jej nie pomogę, to nie będę mógł już do niej przychodzić – wyszeptał.

Zamarłam. Jeszcze rano myślałam, że zostawienie Michała u mojej mamy na kilka godzin to najlepsze rozwiązanie. Praca, zakupy, chwila oddechu. Mama zawsze powtarzała: „Dzieci są dla mnie wszystkim”. Ale dziś coś się zmieniło.

Wzięłam kopertę z rąk syna. W środku były pieniądze – drobne, może sto złotych. Michał spojrzał na mnie z wyrzutem.

– Kazała mi iść do sklepu i kupić jej papierosy. Powiedziała, żebym nikomu nie mówił.

Poczułam, jak narasta we mnie gniew i bezsilność. Przecież mama obiecywała, że nie będzie palić przy wnuku! Przecież obiecywała, że nie będzie go wykorzystywać do swoich spraw!

Wieczorem zadzwoniłam do niej. Odebrała po kilku sygnałach.

– Cześć, mamo. Musimy porozmawiać.

– O czym? – jej głos był chłodny.

– O tym, co zrobiłaś Michałowi. Dlaczego kazałaś mu kupować papierosy? Dlaczego go szantażowałaś?

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Nie przesadzaj. To tylko papierosy. Każdy kiedyś coś przynosił z kiosku. A poza tym… – zawahała się – potrzebowałam pomocy.

– Ale to dziecko! – krzyknęłam. – I nie masz prawa go szantażować!

– Ty zawsze przesadzasz – rzuciła i rozłączyła się.

Usiadłam na podłodze i rozpłakałam się. Przypomniały mi się wszystkie chwile z dzieciństwa, kiedy mama wykorzystywała mnie do swoich spraw: „Idź do sąsiadki po cukier”, „Powiedz tacie, że mnie nie ma”, „Nie mów nikomu o tym, co widziałaś”. Zawsze byłam jej małym żołnierzykiem do zadań specjalnych.

Myślałam, że dla Michała będzie inna. Że wnuk to inna miłość, inna odpowiedzialność. Ale najwyraźniej nie potrafi inaczej.

Przez kolejne dni unikałam rozmów z mamą. Michał pytał: „Kiedy pójdziemy do babci?”. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Jak wytłumaczyć siedmiolatkowi, że czasem nawet najbliżsi mogą nas zranić?

W pracy byłam rozkojarzona. Koleżanka zapytała:

– Coś się stało?

Opowiedziałam jej wszystko. Pokiwała głową ze zrozumieniem.

– Moja teściowa też czasem przekracza granice. Ale nigdy nie szantażowała dzieci…

Zaczęłam czytać fora internetowe. Okazało się, że nie jestem sama. Inne matki pisały o babciach, które wykorzystywały wnuki do własnych celów: „Zanieś list na pocztę”, „Powiedz mamie, że dostałaś ode mnie prezent”. Czułam ulgę i jednocześnie wstyd.

W końcu postanowiłam spotkać się z mamą twarzą w twarz. Michał został u koleżanki.

– Mamo – zaczęłam spokojnie – musimy ustalić zasady. Jeśli chcesz widywać Michała, musisz go szanować. Nie możesz go wykorzystywać ani szantażować.

Mama patrzyła na mnie długo.

– Ty zawsze byłaś taka zasadnicza…

– Bo musiałam być! – przerwałam jej. – Bo nikt mnie nie chronił!

Widziałam w jej oczach cień żalu, ale zaraz potem pojawił się upór.

– Przesadzasz – powtórzyła cicho.

Wyszłam bez słowa. Po powrocie przytuliłam Michała najmocniej jak potrafiłam.

Minęły tygodnie. Mama dzwoniła rzadziej. Michał coraz mniej pytał o babcię. Zaczęliśmy układać życie bez niej.

Czasem łapię się na tym, że tęsknię za dawną mamą – tą z moich wspomnień z dzieciństwa, zanim wszystko zaczęło się psuć. Ale wiem też, że muszę chronić syna przed tym, czego sama doświadczyłam.

Czy można wybaczyć matce coś takiego? Czy da się odbudować zaufanie po tym, jak rani własne dziecko? Może to ja jestem zbyt surowa… A może po prostu czasem trzeba postawić granicę – nawet jeśli boli.