„Dlaczego odszedłeś, gdy najbardziej Cię potrzebowałam?” – Moje życie między nadzieją a rozczarowaniem
„Dlaczego odszedłeś, gdy najbardziej Cię potrzebowałam?” – to pytanie powtarzam w głowie od miesięcy, choć wiem, że nigdy nie usłyszę odpowiedzi. Siedzę na zimnej podłodze w kuchni mojego mieszkania na osiedlu Azory w Krakowie, trzymając w ramionach płaczącego synka. Za ścianą słychać głosy sąsiadów, a ja czuję się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.
– Mamo, nie dam już rady – mówię do słuchawki, choć wiem, że mama zaraz powie: „A nie mówiłam?”.
– Karolina, trzeba było się zastanowić, zanim wyszłaś za tego Pawła. Zawsze był nieodpowiedzialny – słyszę jej głos pełen pretensji.
Zaciskam zęby. Nie chcę płakać przy niej, nie chcę być tą słabą córką, która znowu zawiodła. Ale łzy same płyną.
Wszystko zaczęło się tak pięknie. Poznałam Pawła na studiach na AGH. Był zabawny, szalony, miał tysiąc pomysłów na minutę. Wydawało mi się, że razem możemy wszystko. Kiedy powiedziałam mu, że jestem w ciąży, przytulił mnie mocno i obiecał, że zawsze będzie przy mnie. Wierzyłam mu. Chciałam wierzyć.
A potem wszystko zaczęło się sypać. Paweł coraz częściej wracał późno do domu, tłumaczył się pracą albo spotkaniami z kolegami. Ja byłam coraz bardziej zmęczona, coraz bardziej sama. Kiedy urodził się Kuba, myślałam, że to nas połączy. Ale on tylko spakował walizkę i powiedział: „Nie jestem gotowy na takie życie”.
Pamiętam ten dzień jak przez mgłę. Stałam w przedpokoju z niemowlakiem na rękach i patrzyłam, jak zamyka za sobą drzwi. Nie miałam siły krzyczeć ani błagać. Po prostu stałam i czułam, jak coś we mnie umiera.
Od tamtej pory każdy dzień to walka. Z samą sobą, z opiniami ludzi, z brakiem pieniędzy. Mama pomaga jak może, ale ciągle wypomina mi błędy. Ojciec milczy – od czasu do czasu tylko rzuci: „Trzeba było słuchać rodziców”.
Najgorsze są wieczory. Kiedy Kuba już śpi, a ja siedzę przy kuchennym stole i patrzę na rachunki. Próbuję znaleźć pracę zdalną, żeby móc być z synem, ale nikt nie chce zatrudnić młodej matki bez doświadczenia. Czasem myślę, że jestem niewidzialna – dla świata, dla rodziny, dla Pawła.
Ostatnio spotkałam go przypadkiem na Plantach. Szedł z jakąś dziewczyną pod rękę i śmiał się głośno. Przez chwilę chciałam podejść i zapytać: „Dlaczego? Dlaczego zostawiłeś mnie samą z naszym dzieckiem?”. Ale zabrakło mi odwagi.
Wieczorem napisałam do niego wiadomość: „Kuba pytał dziś o tatę”. Odpisał po dwóch dniach: „Nie mieszaj go w to”.
Złość ściska mi gardło. Przecież to on powinien być ojcem! To on powinien pomagać mi nosić ten ciężar! Ale wiem też, że nie mogę zmusić go do miłości ani odpowiedzialności.
Czasem przychodzą do mnie koleżanki ze szkoły. Jedna z nich – Magda – też samotnie wychowuje córkę. Siedzimy wtedy przy herbacie i rozmawiamy o wszystkim i o niczym.
– Karola, musisz zacząć żyć dla siebie – mówi Magda pewnego wieczoru. – Paweł już nie wróci. Ale ty masz siebie i Kubę.
Chciałabym w to uwierzyć. Chciałabym poczuć się silna i niezależna. Ale kiedy patrzę w lustro, widzę tylko zmęczoną dziewczynę z podkrążonymi oczami i rozczochranymi włosami.
Najtrudniej jest wtedy, gdy Kuba choruje. Ostatnio miał wysoką gorączkę przez trzy dni. Siedziałam przy nim całą noc, przykładałam zimne kompresy i modliłam się, żeby nie musieć jechać na SOR. Mama zadzwoniła rano:
– I co? Paweł się odezwał?
– Nie – odpowiedziałam cicho.
– No widzisz…
Czasem mam ochotę wykrzyczeć jej w twarz: „Przestań! To nie moja wina!”. Ale wiem, że ona też cierpi po swojemu.
Ostatnio dostałam propozycję pracy w sklepie spożywczym na osiedlu. To nie jest szczyt moich marzeń – marzyłam o pracy inżyniera – ale muszę zacząć od nowa. Każdego dnia uczę się być silniejsza dla Kuby.
Wieczorami czytam mu bajki i obiecuję sobie, że zrobię wszystko, żeby był szczęśliwy. Nawet jeśli sama czuję się pusta w środku.
Czasem zastanawiam się: czy jeszcze kiedyś komuś zaufam? Czy jeszcze kiedyś uwierzę w miłość? A może już zawsze będę tylko tą dziewczyną z osiedla Azory, która została sama z dzieckiem?
Może ktoś z Was zna odpowiedź? Czy można jeszcze zaufać po takim rozczarowaniu? Czy warto próbować od nowa?