Tylko on mnie rozumie – Historia Zuzanny, Krzysztofa i Lorda
– Co na obiad? – zapytał Krzysztof, węsząc powietrze jak pies tropiący. Stał w progu kuchni, jeszcze w garniturze, z rozpiętym krawatem i miną człowieka, który wrócił z wojny, a nie z pracy w urzędzie miasta.
– Gotuję – odpowiedziałam, nie odwracając się od blachy. – Ciasteczka dla Lorda. Z indykiem i płatkami owsianymi.
Przez chwilę w kuchni zapadła cisza. Krzysztof patrzył na mnie, jakbym właśnie ogłosiła, że wyjeżdżam do Tybetu zostać mnichem.
– Dla psa? – powtórzył powoli, jakby próbował zrozumieć sens tych słów.
– Tak. Przechodzi trudny okres. Linienie, strzyżenie, humor mu się psuje. Postanowiłam go rozpieszczać – powiedziałam z dumą, wyciągając blachę z piekarnika. Zapach mięsa i płatków owsianych rozszedł się po całym mieszkaniu.
Krzysztof westchnął ciężko i rzucił marynarkę na krzesło. – A dla ludzi coś będzie?
Poczułam, jak we mnie narasta fala irytacji. Przez cały dzień biegałam między pracą zdalną a domem, ogarniałam zakupy, sprzątałam po dzieciach, a teraz jeszcze miałam usłyszeć pretensje o obiad.
– Zrób sobie kanapkę – rzuciłam przez zaciśnięte zęby.
Lord, mój ukochany golden retriever, siedział pod stołem i patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi, brązowymi oczami pełnymi zrozumienia. Tylko on jeden mnie rozumiał. Tylko on nie oceniał, nie miał pretensji, nie zadawał głupich pytań.
Krzysztof coś jeszcze mruknął pod nosem i wyszedł z kuchni. Usłyszałam trzask drzwi do łazienki. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam na podłodze obok Lorda. Pogłaskałam go po miękkiej sierści.
– Ty przynajmniej nie pytasz, dlaczego nie ma obiadu – szepnęłam mu do ucha.
Lord polizał mnie po dłoni i położył łeb na moim kolanie. Poczułam łzy napływające do oczu. Ostatnio coraz częściej czułam się w tym domu jak intruz. Dzieci zamknięte w swoich pokojach, Krzysztof wiecznie zmęczony i rozdrażniony, a ja… Ja byłam tylko tłem do ich życia.
Telefon zawibrował na blacie. Wiadomość od mamy: „Znowu nie zadzwoniłaś. Wszystko w porządku?”
Nie odpisałam. Nie miałam siły tłumaczyć się kolejny raz, że nie mam czasu nawet na własne myśli.
Lord spojrzał na mnie uważnie i westchnął ciężko, jakby chciał powiedzieć: „Wiem, jak się czujesz”.
Wstałam i zaczęłam układać ciasteczka na talerzu. Lord merdał ogonem coraz szybciej, czując nadchodzącą ucztę.
Nagle drzwi do kuchni otworzyły się gwałtownie. Wpadła Zosia, nasza trzynastoletnia córka.
– Mamo! Gdzie są moje legginsy? Miałaś je wyprać!
– Są w suszarce – odpowiedziałam spokojnie.
– Ale ja ich potrzebuję TERAZ! – wrzasnęła Zosia i wybiegła z kuchni trzaskając drzwiami.
Poczułam się jak ścierka do podłogi. Nawet nie miałam siły się zdenerwować.
Lord podszedł bliżej i oparł łapę na mojej stopie.
– Widzisz? Tylko ty mnie rozumiesz – powiedziałam cicho.
Wieczorem Krzysztof siedział przed telewizorem, dzieci zamknięte w swoich pokojach z telefonami, a ja… Ja siedziałam na podłodze w kuchni z Lordem i jadłyśmy razem ciasteczka (ja swoje, on swoje). Tylko wtedy czułam spokój.
Przypomniałam sobie czasy sprzed lat, kiedy Krzysztof potrafił przytulić mnie bez powodu, a dzieci przychodziły do mnie z każdym problemem. Teraz każdy żył swoim życiem, a ja byłam tylko dodatkiem do ich codzienności.
Następnego dnia rano Krzysztof znów zapytał: – Co na śniadanie?
Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem.
– Może tym razem ty coś ugotujesz? – zaproponowałam.
Wzruszył ramionami i wyszedł z kuchni bez słowa.
Lord przyszedł do mnie i położył łeb na moim kolanie.
– Gdybyś tylko mógł mówić… – westchnęłam.
Wieczorem usiadłam przy stole z kubkiem herbaty i patrzyłam przez okno na ciemniejące niebo nad Warszawą. Lord leżał u moich stóp. W głowie kłębiły mi się pytania: Czy naprawdę tylko pies potrafi mnie zrozumieć? Czy to możliwe, żeby człowiek był tak samotny wśród własnej rodziny?
Może to ja się zmieniłam? Może za dużo oczekuję? A może po prostu nikt już nie chce słuchać?
Lord spojrzał na mnie swoimi mądrymi oczami i westchnął cicho. Poczułam ulgę – choć przez chwilę ktoś był przy mnie naprawdę obecny.
Czy to normalne, że najbliższą więź czuję tylko ze zwierzęciem? Czy inni też tak mają? Czasem myślę, że gdyby nie Lord… już dawno bym się rozsypała.