Przyjdź, kiedy będziesz mógł – historia o rodzinie, zdradzie i wyborach

– Przyjdź, kiedy będziesz mógł – powiedziałam przez łzy do słuchawki, choć wiedziałam, że to nie powinno się wydarzyć. Głos po drugiej stronie był cichy, jakby bał się, że ktoś nas podsłuchuje.

– Magda… ja naprawdę muszę cię zobaczyć. – Szymon nigdy nie był cierpliwy. – Nie wytrzymam dłużej w tym kłamstwie.

Stałam w kuchni, ściskając telefon tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. Za ścianą spał mój mąż, Michał. Nasz syn, Kuba, przewracał się w łóżku, mamrocząc przez sen. Zegar na ścianie wybijał drugą w nocy. W powietrzu unosił się zapach niedopitej herbaty i nieprzepracowanych żalów.

Nie wiem, kiedy zaczęłam płakać. Może wtedy, gdy Szymon powiedział: „Tęsknię za tobą”. Może wtedy, gdy uświadomiłam sobie, że nie pamiętam już, kiedy ostatni raz Michał spojrzał na mnie z czułością.

Wróciłam do sypialni na miękkich nogach. Michał spał na boku, twarzą do ściany. Ostatnio coraz częściej tak zasypiał – jakby chciał odgrodzić się ode mnie całym światem.

Rano wszystko było jak zwykle. Michał zjadł śniadanie w milczeniu, Kuba narzekał na matematykę. Ja udawałam, że jestem szczęśliwa żoną i matką. Nawet teściowa zadzwoniła z pretensjami:

– Magda, czy ty naprawdę nie możesz nauczyć Kuby porządku? Wczoraj znalazłam w jego plecaku spleśniałą kanapkę! – Jej głos był ostry jak nóż.

– Mamo, on ma dwanaście lat. Nie mogę za niego wszystkiego robić – odpowiedziałam spokojnie.

– Ja w jego wieku już gotowałam obiad dla całej rodziny! – westchnęła teatralnie.

Odłożyłam słuchawkę i poczułam się winna. Zawsze czułam się winna. Że nie jestem wystarczająco dobrą matką, żoną, córką…

W pracy też nie było lepiej. Szefowa rzucała mi kolejne projekty na biurko:

– Magda, musisz to zrobić na jutro. I jeszcze to. I to też.

Zaciskałam zęby i robiłam wszystko najlepiej jak umiałam. Ale nikt tego nie doceniał.

Wieczorem Szymon napisał SMS-a: „Spotkajmy się jutro po pracy. Proszę”.

Zgodziłam się. Nie powinnam była, ale zgodziłam się.

Spotkaliśmy się w małej kawiarni na Pradze. Szymon wyglądał inaczej niż kiedyś – miał więcej siwych włosów, zmarszczki wokół oczu. Ale gdy się uśmiechnął… poczułam się znów młoda.

– Magda… co my robimy? – zapytał cicho.

– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze.

Rozmawialiśmy godzinami o wszystkim i o niczym. O tym, jak nasze życie potoczyło się inaczej niż planowaliśmy. O tym, jak bardzo jesteśmy samotni w swoich małżeństwach.

– Moja żona nawet nie zauważa, kiedy wychodzę z domu – powiedział Szymon gorzko. – Dla niej liczy się tylko praca i dzieci.

– U mnie jest podobnie – przyznałam. – Michał… on chyba mnie już nie kocha.

Szymon dotknął mojej dłoni. Przez chwilę świat przestał istnieć.

Wróciłam do domu późno. Michał siedział przed telewizorem z piwem w ręku.

– Gdzie byłaś? – zapytał bez emocji.

– U koleżanki z pracy. Miałyśmy dużo do omówienia – skłamałam bez mrugnięcia okiem.

Nie odpowiedział. Nawet nie spojrzał w moją stronę.

Następnego dnia wszystko się powtórzyło. Praca, dom, pretensje teściowej, milczenie męża… I znów spotkanie z Szymonem.

Tym razem poszliśmy na spacer nad Wisłę. Było zimno, wiatr targał mi włosy.

– Magda… zostawmy to wszystko i zacznijmy od nowa – powiedział nagle Szymon.

Zatrzymałam się zaskoczona.

– Zwariowałeś? Mam zostawić rodzinę? Dziecko?

– A jesteś szczęśliwa? – spojrzał mi prosto w oczy.

Nie odpowiedziałam. Bo nie wiedziałam już, czym jest szczęście.

W domu czekała na mnie awantura. Michał znalazł mój telefon i przeczytał wiadomości od Szymona.

– Z kim się spotykasz?! – krzyczał tak głośno, że Kuba schował się w swoim pokoju.

– To tylko kolega z pracy! – próbowałam się bronić.

– Nie kłam! Wiem wszystko! – rzucił telefonem o ścianę.

Teściowa przyjechała następnego dnia. Zrobiła mi piekło:

– Jak mogłaś to zrobić mojemu synowi?! Po tylu latach małżeństwa?!

Mama zadzwoniła wieczorem:

– Madziu… co ty wyprawiasz? Cała rodzina o tym mówi! Wstyd!

Czułam się jak zwierzę zapędzone w kozi róg. Każdy miał do mnie pretensje. Nikt nie zapytał: „Jak się czujesz?”

Kuba przestał ze mną rozmawiać. Michał spał na kanapie. W pracy wszyscy patrzyli na mnie jak na trędowatą – plotki rozeszły się błyskawicznie.

Szymon dzwonił codziennie:

– Magda… wyjedźmy stąd razem. Zacznijmy nowe życie.

Ale ja nie potrafiłam zostawić syna. Nie potrafiłam zostawić rodziny… choć ona już dawno przestała być rodziną.

Pewnego wieczoru usiadłam przy stole i napisałam list do Michała:

„Przepraszam za wszystko. Przepraszam za kłamstwa i zdradę. Ale nie mogę już żyć w tym więzieniu bez uczuć. Potrzebuję czegoś więcej niż tylko wspólnego rachunku za prąd.”

Zostawiłam list na stole i wyszłam z domu bez słowa.

Zamieszkałam u przyjaciółki na kilka tygodni. Szymon próbował mnie przekonać do wspólnego życia, ale ja potrzebowałam czasu dla siebie.

Po kilku miesiącach Michał zadzwonił:

– Magda… możemy porozmawiać?

Spotkaliśmy się w parku. Był smutny i zmęczony.

– Przepraszam za wszystko – powiedział cicho. – Może oboje popełniliśmy błędy?

Pokiwałam głową ze łzami w oczach.

Dziś mieszkam sama z Kubą w małym mieszkaniu na Ochocie. Z Michałem mamy poprawne relacje dla dobra syna. Szymon wyjechał do Gdańska i czasem pisze krótkie wiadomości: „Tęsknię”.

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy warto było wszystko zburzyć dla chwili szczęścia? Czy można być szczęśliwym bez ranienia innych? A może każdy z nas zasługuje na drugą szansę?