Zdrada męża – to nie jest coś, co się po prostu zapomina. Spotkanie z jego kochanką po latach zmieniło wszystko
– Znowu zostawiłeś telefon na stole? – zapytałam, próbując ukryć irytację, która narastała we mnie od tygodni. Adam nawet nie podniósł wzroku znad laptopa. – Przecież nic tam nie ma – rzucił obojętnie.
Nie wiedziałam jeszcze, że za chwilę moje życie rozpadnie się na kawałki. Wzięłam jego telefon tylko po to, żeby sprawdzić godzinę. Ekran rozświetlił się powiadomieniem: „Tęsknię. Kiedy znów się zobaczymy?”. Dwa zdania. Krótkie, a jakby ktoś wbił mi nóż w serce.
Nie pamiętam, jak długo siedziałam na kanapie, wpatrując się w te słowa. W głowie miałam pustkę, a jednocześnie tysiące myśli. Próbowałam sobie wmówić, że to pomyłka, żart, może głupi spam. Ale serce już wiedziało. Adam zdradził mnie. Mój Adam. Ten, z którym przeszłam przez tyle burz, z którym budowałam dom i rodzinę.
Kiedy wrócił do salonu, spojrzałam mu prosto w oczy. – Kim jest Magda? – zapytałam cicho, ledwo panując nad drżeniem głosu.
Zamarł. Przez chwilę miałam nadzieję, że zaprzeczy, że powie, że to koleżanka z pracy, że przesadzam. Ale on tylko spuścił głowę i usiadł obok mnie.
– Przepraszam – wyszeptał. – To był błąd.
Błąd? Błąd to źle zaparkować samochód albo zapomnieć o rocznicy. To nie był błąd. To była zdrada.
Przez kolejne tygodnie żyłam jak w amoku. Chodziłam do pracy, robiłam zakupy, gotowałam obiady dla dzieci. Wszystko mechanicznie, jakby ktoś wyłączył mi emocje. Adam próbował rozmawiać, tłumaczyć się, przepraszać. Mówił, że to nic nie znaczyło, że to był tylko moment słabości. Ale ja nie potrafiłam już mu zaufać.
Najgorsze były noce. Leżałam obok niego i zastanawiałam się, czy myśli o niej. Czy porównuje nas? Czy żałuje? A może tęskni?
Rodzina oczywiście niczego się nie domyślała. Mama mówiła: „Tylko wytrwałość buduje małżeństwo”. Teściowa powtarzała: „Adam to dobry chłop”. Nikt nie widział moich łez w poduszkę ani tego, jak bardzo się boję przyszłości.
Minęły dwa lata. Zostaliśmy razem – dla dzieci, dla pozorów, dla świętego spokoju? Sama już nie wiem. Czasem wydawało mi się, że wszystko wraca do normy. Ale wystarczyło jedno słowo, jeden gest, by rana znów zaczęła krwawić.
Aż do tamtego dnia.
Była sobota, szłam z córką na targ po warzywa. W tłumie zobaczyłam ją – Magdę. Poznałam ją od razu. Wysoka blondynka z charakterystycznym pieprzykiem na policzku. Stała przy stoisku z kwiatami i rozmawiała z jakąś starszą panią.
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Chciałam uciec, schować się za straganem z pomidorami, ale ona mnie zauważyła.
– Pani Aniu? – podeszła powoli, niepewnie.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Stałyśmy naprzeciwko siebie jak dwie aktorki w kiepskim serialu.
– Przepraszam… – zaczęła cicho. – Wiem, kim pani jestem. I wiem… co się stało.
Milczałam. Czułam wstyd i złość jednocześnie.
– Chciałam tylko powiedzieć… To nie było tak, jak pani myśli – dodała nagle Magda. – Adam mówił mi o pani od początku. Wiedziałam, że jest żonaty. Ale… byłam wtedy bardzo samotna. Wydawało mi się, że on też cierpi…
Patrzyłam na nią i nagle zobaczyłam w jej oczach coś znajomego – smutek i żal.
– Myśli pani, że ja tego nie żałuję? – zapytała drżącym głosem. – Straciłam przyjaciółkę przez tę historię. Moja mama przestała ze mną rozmawiać na pół roku…
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez tyle lat wyobrażałam ją sobie jako zimną kobietę bez skrupułów. A teraz stała przede mną zwykła dziewczyna z problemami i wyrzutami sumienia.
– Czy pani mu wybaczyła? – zapytała nagle Magda.
Zatkało mnie.
– Nie wiem… Chyba nie potrafię wybaczyć ani jemu, ani sobie – odpowiedziałam szczerze.
Magda skinęła głową i odeszła bez słowa.
Przez cały dzień nie mogłam przestać o niej myśleć. O tym, jak łatwo oceniamy innych nie znając ich historii. O tym, jak bardzo wszyscy jesteśmy pogubieni i samotni.
Wieczorem usiadłam z Adamem przy kuchennym stole.
– Spotkałam dziś Magdę – powiedziałam cicho.
Zbladł.
– I?
– Powiedziała mi coś ważnego… Że każdy z nas coś stracił przez tę historię.
Adam spuścił głowę.
– Aniu… Ja naprawdę żałuję…
Patrzyłam na niego długo w milczeniu.
– Może czas przestać karać siebie i ciebie za coś, czego już nie zmienimy? Może czas nauczyć się żyć na nowo?
Nie wiem jeszcze, czy potrafię wybaczyć naprawdę. Ale wiem jedno: zdrada to rana, która nigdy do końca się nie zabliźnia. Można ją przykryć codziennością, można udawać przed światem… Ale czy można kiedyś naprawdę zaufać jeszcze raz?
A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć zdradę? Czy warto walczyć o coś, co zostało tak mocno zranione?