Chleb, herbata i niewypowiedziane oczekiwania: Cena miłości z Michałem

— Znowu nie kupiłeś chleba? — mój głos drży, choć staram się brzmieć spokojnie. Michał nawet nie podnosi wzroku znad telefonu. Siedzi przy stole w kuchni, popijając herbatę, którą sama mu zrobiłam. W powietrzu unosi się zapach cytryny i świeżo zaparzonej mięty, ale dla mnie ta chwila smakuje gorzko.

— Zapomniałem — rzuca krótko, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. — Przecież możesz sama pójść do sklepu.

Patrzę na niego i czuję, jak narasta we mnie fala frustracji. To nie chodzi o ten chleb. Nie chodzi nawet o herbatę, którą codziennie przygotowuję, zanim wyjdę do pracy. Chodzi o to, że od miesięcy jestem tą osobą, która pamięta o wszystkim: o rachunkach, zakupach, praniu, nawet o tym, żeby jego ulubiona koszula była wyprasowana na spotkanie z szefem. Michał zawsze ma wymówkę. Zawsze jest zmęczony albo zajęty czymś ważniejszym.

Pamiętam początki naszego związku. Był czuły, zabiegał o mnie, potrafił zaskoczyć drobnym gestem — przyniósł mi kiedyś świeże bułki i kwiaty z bazarku, bo wiedział, że miałam trudny dzień. Teraz? Teraz mam wrażenie, że jestem dla niego przezroczysta. Jakbyśmy byli współlokatorami, a nie parą.

W pracy koleżanki opowiadają o swoich partnerach: „Mój Tomek zrobił mi śniadanie do łóżka”, „Bartek sam z siebie posprzątał cały dom”. Słucham ich i czuję ukłucie zazdrości. Czy ja naprawdę wymagam za dużo? Przecież nie proszę o wiele — tylko o odrobinę zaangażowania.

Wieczorem wracam do domu z siatkami zakupów. Michał siedzi przed komputerem i gra w jakąś grę. Przechodzę obok niego bez słowa. W kuchni rozpakowuję produkty: chleb, masło, jego ulubioną szynkę. Słyszę zza pleców:

— Kupiłaś coś do picia?

— Tak, herbatę owocową. — Staram się mówić spokojnie.

— Ale ja wolę zieloną — burczy pod nosem.

Zaciskam zęby. Ile razy mam pamiętać o wszystkim? Ile razy mam zgadywać jego potrzeby? Czuję się jak służąca we własnym domu.

Kiedyś próbowałam z nim rozmawiać.

— Michał, czuję się zmęczona tym, że wszystko jest na mojej głowie — powiedziałam pewnego wieczoru.

Wzruszył ramionami.

— Przesadzasz. Przecież robię zakupy czasem.

— Raz na dwa tygodnie! — wybuchłam. — A przez resztę czasu ja wszystko ogarniam.

— No to powiedz mi konkretnie, co mam robić — odpowiedział z irytacją.

I wtedy dotarło do mnie coś bolesnego: on nie widzi problemu. Nie widzi mnie. Dla niego wszystko jest w porządku, dopóki nie musi się wysilać.

Ostatnio coraz częściej łapię się na tym, że unikam domu. Zostaję dłużej w pracy, spotykam się z przyjaciółkami albo po prostu spaceruję po mieście bez celu. W domu czeka na mnie cisza przerywana tylko dźwiękiem klawiatury Michała i szumem czajnika.

W weekend odwiedzili nas moi rodzice. Mama od razu zauważyła napiętą atmosferę.

— Wszystko w porządku? — zapytała cicho, kiedy Michał wyszedł wyrzucić śmieci.

Uśmiechnęłam się sztucznie.

— Tak, po prostu jesteśmy zmęczeni.

Ale ona wiedziała swoje. Po obiedzie pomogła mi sprzątać w kuchni.

— Natalia… nie musisz być zawsze tą silną — powiedziała cicho. — Czasem warto zawalczyć o siebie.

Te słowa dźwięczą mi w głowie do dziś.

Wieczorem Michał poprosił mnie o zrobienie mu herbaty. Patrzyłam na niego długo, zanim odpowiedziałam:

— Może sam sobie zrobisz?

Spojrzał na mnie zdziwiony, jakby pierwszy raz zobaczył we mnie człowieka z własnymi potrzebami.

— Co ci jest? — zapytał niepewnie.

— Jestem zmęczona — odpowiedziałam szczerze. — Zmęczona tym, że wszystko jest na mojej głowie i że nawet tego nie zauważasz.

Przez chwilę milczał. Potem wzruszył ramionami i wrócił do komputera.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdą rozmowę, każdy gest z ostatnich miesięcy. Czy naprawdę tak wygląda miłość? Czy to normalne, że czuję się samotna mając kogoś obok?

Rano Michał wyszedł do pracy bez słowa. W kuchni znalazłam pustą filiżankę po herbacie i okruchy chleba na stole. Patrzyłam na ten bałagan i poczułam łzy napływające do oczu.

Czy naprawdę proszę o za dużo? Czy może po prostu zaczynam rozumieć, że zasługuję na coś więcej niż ciszę i niewypowiedziane oczekiwania? Może czas przestać czekać na cud i zacząć walczyć o siebie… Ale czy mam jeszcze siłę?