„Nie jestem już tą samą osobą” – Moja walka o brata, którego odebrała mi przemoc
– Mamo, nie rozumiesz! – krzyknęłam przez łzy, trzaskając drzwiami do swojego pokoju. Wciąż słyszałam jej głos zza ściany: – Martyna, proszę cię, nie mieszaj się w to…
Ale jak miałam się nie mieszać? To był mój brat. Mój młodszy brat, Kacper. Jeszcze tydzień temu śmialiśmy się razem z jego głupich żartów przy kuchennym stole. Teraz jego miejsce było puste, a ja czułam, jakby ktoś wyrwał mi serce.
Wszystko wydarzyło się tak nagle. Tamtego wieczoru wróciłam późno z pracy w kawiarni. Mama siedziała na kanapie, trzymając telefon w drżącej dłoni. Jej twarz była blada jak ściana. – Kacper nie wrócił do domu – wyszeptała. – Dzwonili z policji…
Nie pamiętam dokładnie, co było dalej. Pamiętam tylko zimny korytarz komisariatu i policjanta, który patrzył na nas bez wyrazu. – Doszło do nieszczęśliwego wypadku – powiedział. – Wasz syn był zamieszany w bójkę. Został zatrzymany…
Ale to nie była prawda. Kacper nigdy nie szukał kłopotów. Był cichy, zamknięty w sobie, czasem aż za bardzo. Owszem, miał trudny okres – po śmierci taty zamknął się jeszcze bardziej. Ale nie był przestępcą.
Prawda wyszła na jaw dopiero po kilku dniach. Sąsiadka widziała wszystko z okna. Kacper wracał z treningu piłkarskiego, kiedy zatrzymał go patrol. Podobno pasował do rysopisu chłopaka, który wcześniej ukradł telefon w sklepie spożywczym. Zaczęli go szarpać, krzyczeć… Kacper próbował się wyrwać. Jeden z policjantów popchnął go tak mocno, że uderzył głową o krawężnik.
Zmarł w szpitalu następnego dnia.
Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Mama przestała wychodzić z domu. Ja rzuciłam studia i zaczęłam szukać prawdy na własną rękę. Chodziłam od urzędu do urzędu, pisałam pisma, rozmawiałam z dziennikarzami. Ale wszędzie słyszałam to samo: „To był nieszczęśliwy wypadek”.
W domu narastało napięcie. Mama błagała mnie, żebym przestała drążyć temat. – Martyna, to nic nie da! – płakała nocami. – Nie przywrócisz go do życia…
Ale ja nie mogłam odpuścić.
Pewnego dnia przyszła do nas ciotka Basia. Zawsze była tą „rozsądną” w rodzinie.
– Martynko, musisz myśleć o przyszłości – powiedziała cicho, patrząc na mnie z troską. – Twoja mama cię potrzebuje…
– A Kacper? On już się nie liczy? – wybuchłam.
– On już nie wróci – odpowiedziała sucho.
Wtedy poczułam pierwszy raz prawdziwą wściekłość. Na policję, na system, na rodzinę, która chciała zamieść wszystko pod dywan.
Zaczęłam pisać bloga. Opisywałam każdy szczegół sprawy, publikowałam zdjęcia Kacpra z dzieciństwa, listy od jego przyjaciół ze szkoły. Ludzie zaczęli pisać do mnie swoje historie – okazało się, że takich przypadków jest więcej.
Pewnej nocy dostałam wiadomość od chłopaka z sąsiedztwa:
„Martyna, widziałem wtedy wszystko. Wiem, że Kacper niczego nie ukradł. Policjant go uderzył.”
Spotkaliśmy się na ławce pod blokiem. Drżały mu ręce.
– Boję się zeznawać – powiedział szeptem. – Oni mogą mi coś zrobić…
– Rozumiem – odpowiedziałam cicho. – Ale jeśli nic nie powiesz, to oni zawsze będą bezkarni.
W końcu zdecydował się zeznawać anonimowo.
Sprawa trafiła do mediów ogólnopolskich. Przez chwilę miałam nadzieję, że coś się zmieni. Ale potem przyszło pismo z prokuratury: „Brak podstaw do wszczęcia postępowania”.
Mama załamała się jeszcze bardziej. Przestałyśmy ze sobą rozmawiać.
Któregoś wieczoru usiadłam sama w pokoju Kacpra. Na biurku leżała jego ulubiona książka – „Kamienie na szaniec”. Otworzyłam ją na przypadkowej stronie i przeczytałam podkreślony przez niego fragment: „Trzeba umieć przegrywać z honorem”.
Zalały mnie łzy.
Czy naprawdę mam się poddać? Czy to właśnie znaczy „przegrywać z honorem”? Czy może walczyć dalej, nawet jeśli wszyscy wokół mówią mi: „Odpuść”?
Czasem mam wrażenie, że już nie jestem tą samą osobą co kiedyś. Straciłam brata, ale też część siebie – tej ufnej, naiwnej dziewczyny wierzącej w sprawiedliwość.
Dziś wiem jedno: nie mogę zapomnieć o Kacprze. Nawet jeśli system jest silniejszy ode mnie.
Czy naprawdę musimy godzić się na to, by winni pozostawali bezkarni? Czy warto walczyć o prawdę, nawet gdy wszyscy wokół mówią: „To nic nie da”?