„Wiem, że nie byłam dobrą matką. Przyszłam zobaczyć mojego syna”: Historia, która boli do dziś

— Mamo, dlaczego znowu płaczesz? — zapytał mnie Kuba, mój syn, kiedy po raz pierwszy od lat stanęłam w progu mieszkania mojej mamy. Stał w drzwiach, wyższy ode mnie, z oczami pełnymi chłodu i żalu. W tej jednej chwili poczułam, jak wszystkie lata mojej nieobecności wracają do mnie z całą siłą.

Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie wyjaśnić mu, dlaczego go zostawiłam. Kiedy miał trzy lata, jego ojciec, Tomek, po prostu zniknął. Zostawił mnie z długami, bez pracy i bez wsparcia. Przez kilka miesięcy próbowałam utrzymać nas na powierzchni – sprzątałam klatki schodowe, dorabiałam nocami w sklepie spożywczym. Ale to nie wystarczało nawet na czynsz. Mama zaproponowała, żebym wyjechała do Niemiec do pracy, a ona zajmie się Kubą. „To tylko na chwilę,” obiecałam sobie i jemu. „Wrócę po ciebie, jak tylko będzie lepiej.”

Ta chwila trwała dziesięć lat.

Przez pierwsze miesiące dzwoniłam codziennie. Kuba płakał do słuchawki: „Mamusiu, wróć już!”. Ja płakałam razem z nim, ale powtarzałam: „Jeszcze trochę, kochanie”. Potem zaczęły się problemy z pracą – zmieniałam domy, sprzątałam u obcych ludzi, czasem spałam na podłodze w piwnicy. Wstydziłam się przyznać mamie, że nie mam nawet na bilet powrotny. Z czasem telefony stawały się coraz rzadsze. Kuba przestał odbierać.

Mama mówiła mi w listach: „On cię potrzebuje. Każdego dnia pyta o ciebie.” Ale ja nie miałam odwagi wrócić z pustymi rękami. Chciałam przywieźć mu coś więcej niż tylko siebie – chciałam mu dać lepsze życie. Tymczasem on dorastał beze mnie.

Kiedy w końcu wróciłam do Polski, miał już trzynaście lat. Stał się zamknięty w sobie, nieufny. Moja mama była dla niego wszystkim – nauczycielką, opiekunką, powierniczką sekretów. Ja byłam tylko głosem z telefonu i zdjęciem na półce.

Pierwszego dnia po powrocie próbowałam z nim rozmawiać:
— Kuba, wiem, że cię zawiodłam…
— Nie mam matki — przerwał mi zimno i wyszedł z pokoju.

Te słowa bolały bardziej niż wszystko inne. Próbowałam go zatrzymać:
— Proszę cię… pozwól mi to naprawić…
Ale on już mnie nie słuchał.

Przez kolejne tygodnie mieszkałam u mamy i obserwowałam ich codzienność – wspólne śniadania, rozmowy o szkole, śmiech przy starych polskich komediach. Czułam się jak intruz we własnej rodzinie. Próbowałam się wtrącać:
— Kuba, może pójdziemy razem na spacer?
— Nie mam czasu.
Albo:
— Pomogę ci w lekcjach.
— Babcia mi pomaga.

Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi:
— Babciu, dlaczego ona wróciła?
— Bo cię kocha, Kubuś.
— Gdyby mnie kochała, nie zostawiłaby mnie na tyle lat.

Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok i myślałam o wszystkich chwilach, które przegapiłam: pierwszym dniu w szkole, złamanym palcu na podwórku, urodzinach… Nie było mnie przy nim wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebował.

Następnego dnia postanowiłam z nim porozmawiać jeszcze raz. Usiadłam obok niego na ławce przed blokiem.
— Kuba… wiem, że nie byłam dobrą matką. Ale bardzo cię kocham i chciałabym to wszystko naprawić…
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach:
— Nie da się tego naprawić. Nie rozumiesz?
— Może kiedyś mi wybaczysz…
Wstał i odszedł bez słowa.

Mijały miesiące. Próbowałam być obecna – gotowałam mu obiady, zostawiałam karteczki z życzeniami powodzenia przed sprawdzianami, kupiłam mu nowy plecak do szkoły. Ale on trzymał mnie na dystans.

Pewnego dnia przyszedł ze szkoły pobity. Ktoś wyśmiewał go za to, że wychowuje go babcia i że matka go zostawiła. Chciałam go przytulić, ale odsunął się ode mnie:
— Nie dotykaj mnie! To przez ciebie wszyscy się ze mnie śmieją!
Zamknął się w swoim pokoju i płakał długo w poduszkę.

Moja mama próbowała mnie pocieszać:
— Daj mu czas. On musi sam to przepracować.
Ale ja widziałam w jego oczach pustkę i żal.

Zaczęły się problemy w szkole – wagary, złe oceny. Nauczycielka wezwała mnie na rozmowę:
— Pani syn jest bardzo zamknięty w sobie. Ma ogromny żal do świata…
Nie wiedziałam co powiedzieć.

Pewnego wieczoru Kuba wrócił późno do domu. Siedziałam przy stole i czekałam na niego.
— Gdzie byłeś?
— U kolegi.
— Martwiłam się…
Spojrzał na mnie z pogardą:
— Przecież nigdy się mną nie martwiłaś.

Wtedy pękło we mnie coś ostatecznie. Zaczęłam płakać przy nim pierwszy raz od lat:
— Wiem, że cię skrzywdziłam… Ale błagam cię… pozwól mi być twoją mamą chociaż teraz…
Patrzył na mnie długo bez słowa. W końcu wyszedł z kuchni i zatrzasnął za sobą drzwi.

Dziś mija pięć lat od mojego powrotu do Polski. Kuba kończy liceum i planuje wyjechać na studia do innego miasta. Nadal mieszka ze mną i moją mamą, ale nasze relacje są chłodne i pełne dystansu. Czasem widzę w jego oczach cień tęsknoty za bliskością – ale zaraz potem pojawia się mur obojętności.

Często pytam siebie: czy można naprawić coś tak bardzo zniszczonego? Czy zasługuję jeszcze na miano matki? A może są rany, które nigdy się nie zagoją?

Czy wy potrafilibyście wybaczyć? Czy można odbudować rodzinę po tylu latach bólu?