„Nieznajoma zwróciła się do mnie ze łzami w oczach, wyznając miłość do mojego męża od 30 lat”
Był chłodny jesienny poranek, kiedy mój świat został wywrócony do góry nogami. Janusz i ja właśnie świętowaliśmy naszą 30. rocznicę ślubu, i myślałam, że jesteśmy szczęśliwsi niż kiedykolwiek. Mieliśmy dwójkę wspaniałych dzieci, Michała i Kamilę, które dorosły i zaczęły własne życie. Nasz dom był pełen wspomnień, każdy kąt świadczył o życiu, które razem zbudowaliśmy.
Tego ranka postanowiłam wybrać się na spacer do pobliskiego parku, co przez lata dawało mi spokój i chwilę dla siebie. Liście szeleściły pod moimi stopami, a chłodna bryza była orzeźwiająca. Pogrążona w myślach, na początku jej prawie nie zauważyłam. Siedziała na ławce, z oczami czerwonymi i spuchniętymi od łez. Gdy podeszłam, podniosła wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Było w nich coś znajomego, co mnie zaintrygowało.
„Czy pani to Elżbieta?” zapytała drżącym głosem.
„Tak, to ja. W czym mogę pomóc?” odpowiedziałam, zaniepokojona jej stanem.
Jej następne słowa uderzyły we mnie jak zimna fala. „Nazywam się Grażyna. Muszę porozmawiać z panią o Januszu,” wyjąkała, łzy znów napływając jej do oczu.
W moim żołądku zawiązał się węzeł. „Co się dzieje z Januszem?” zapytałam, ledwo słyszalnym głosem.
Grażyna wzięła głęboki oddech. „Kocham Janusza od ponad 15 lat,” wyznała. „Poznaliśmy się na konferencji, a to, co zaczęło się jako relacja zawodowa, przerodziło się w coś więcej. Myślałam, że powinna pani wiedzieć.”
Park dookoła mnie wydawał się kręcić. Janusz, mężczyzna, który tak długo zabiegał o moją uwagę, który był moim oparciem przez 30 lat, miał inne życie, o którym nic nie wiedziałam. Czułam się zdradzona, zła i niesamowicie smutna.
„Jak to mogło się stać?” zdołałam zapytać.
„Jest mi tak przykro, Elżbieta. Myślałam, że to tylko przejściowa faza, ale tak nie było. On też mnie kocha,” odpowiedziała Grażyna, głosem pełnym łamania.
Reszta naszej rozmowy była jak we mgle. Wróciłam do domu jak w transie, liście jesieni już nie szeleściły radośnie pod moimi stopami, ale raczej odbijały się echem mojego złamanego serca. Gdy skonfrontowałam Janusza, nie mógł mi spojrzeć w oczy. Prawda wyszła na jaw, a wraz z nią fundamenty naszego małżeństwa runęły.
Próbowaliśmy terapii, ale zaufanie zostało złamane. Nasz dom wydawał się inny, jakby ściany szepcące tajemnice za moimi plecami. Ostatecznie Janusz się wyprowadził, a nasze postępowanie rozwodowe się rozpoczęło. Ból zdrady był głęboki, a rozwód był wszystkim, tylko nie przyjazny.
Patrząc wstecz, zdaję sobie sprawę, że życie czasami rzuca ci wyzwania, których nie można przewidzieć. Uczę się na nowo siebie, poza moją tożsamością jako żony Janusza. To nie jest życie, które wyobrażałam sobie mając 20 lat, ale to jest życie, które teraz mam.